Solidarna Polska jako partia polityczna i dynamiczne młode środowisko wraz ze swoim liderem Zbigniewem Ziobro od lat są na celowniku mediów III RP. Jednak najnowsza odsłona tej kampanii medialnej musi budzić zdecydowany sprzeciw, przypomina bowiem klasyczną operację esbecji/postesbecji.
Ale po kolei. Oto np. agorowa strona internetowa Gazeta.pl donosi:
Tysiąc zł za udział w spotkaniu z Ziobrą? Posłanka pokazała sms-y. Solidarna Polska dementuje.
Podobnie u innych nadawców. W świat płynie komunikat oparty na rzekomych esemesach mających ujawniać coś tajnego, co wyszło na jaw i ma kompromitować.
A naprawdę?
Aferę rozkręca posłanka Platformy Obywatelskiej Marta Wcisło, co samo w sobie powinno dziennikarzom nakazywać ostrożność - w końcu jest ona w formacji zajadle zwalczającej Solidarną Polskę.
Takie screeny dostałam dzisiaj od mieszkańca Elbląga. Wystąpię z zapytaniem poselskim do Ministerstwa Sprawiedliwości, aby sprawdzić czy Minister Ziobro opłaca uczestników swoich spotkań politycznych z pieniądzy publicznych
— pisze w pośpiechu, bo z błędami, pani poseł. Przyzwoitość nakazywałaby może najpierw zapytać, a potem obwieszczać światu, ale kto by się tym w PO przejmował.
Zerknijmy zatem na owe „screeny”:
Brzmi poważnie. Spotkania opłacane z publicznych pieniędzy? Ale jak ustalił portal wPolityce.pl pani poseł Wcisło nie opublikowała całej korespondencji w tej sprawie. Oto screen trzeci, który całkowicie odwraca sens pierwszych dwóch, burzy przekaz o rzekomej aferze. Do materiału jako pierwsza dotarła redakcja wPolityce.pl:
Jak możemy się przekonać, sprawa okazuje się być „żartem”. Afery nie ma nawet w punkcie wyjścia.
Nie będzie żadnych pieniędzy za w/w spotkanie. Ktoś rzucił hasło w formie żartu i zostało to źle odebrane.
Podkreślamy: to ciąg dalszy tej samej wymiany esemesów, którą pochwaliła się posłanka Wcisło. Dlaczego opublikowała tylko część przekazu, pomijając frazę o rzekomym „żarcie”?
Być może dlatego, że równocześnie z rozpowszechnieniem tego esemesa na cały świat przez panią Wcisło, ktoś przysłał na spotkanie z ministrem Ziobro nieznanego nikomu mężczyznę, który domagał się wypłaty rzekomych pieniędzy.
Oczywiście, nic takiego nie miało miejsca, nikt nic nie wypłacał. Ani tym razem ani nigdy.
Jak potwierdzają nasze źródła w Ministerstwie Sprawiedliwości, nie ma żadnych prawnych możliwości takich wypłat, nikt nigdy niczego takiego nie robił, nie próbował.
Również w Solidarnej Polsce nigdy za uczestnictwo w spotkaniach nikomu nie płacono.
Nie robimy takich rzeczy z zasady. Jest to niewyobrażalne także dlatego, że nie mielibyśmy na to środków bo utrzymujemy się ze składek, a zresztą nie mamy nigdy problemów z frekwencją
— mówi nam ważny działacz tej partii.
O co zatem chodziło w tej operacji? Wyszła z tego klasyczna esbecka ustawka: esemes z nieprawdziwą treścią - niby żartem, powielenie przyciętej treści na całą Polskę, zjawiający się nagle podchmielony mężczyzna i oczywiście obecne na miejscu media.
Prawdy za grosz, za to zmyślona polityczna afera głośna na cały kraj.
Za zatem - żart czy jednak prowokacja? Kim jest osoba tak „żartująca”? Z kim jest związana?
Do tematu wrócimy.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/609222-ujawniamy-zart-czy-prowokacja-wobec-ministra-ziobro