Osoba mocno zaangażowana w pierwszą „Solidarność”, znająca dobrze najnowszą historię Polski, zwróciła mi uwagę na niepokojące podobieństwo obrzucenia kolumny samochodów z prezesem Jarosławem Kaczyńskim przez członka bojówki opozycji i działań SB w latach 80.
Tego nie wolno lekceważyć, oni tak już raz zaczynali
— podkreślił mój rozmówca.
I wręczył kartkę z krótkim tekstem. Przeczytajmy go również.
CYTAT PIERWSZY
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński był w miniony weekend w Wielkopolsce, gdzie spotykał się z wyborcami. W niedzielę, kiedy odjeżdżał ze spotkania w Gnieźnie, w kolumnę aut, którą się poruszał, jeden z mężczyzna stojących przy ulicy rzucał jajkami. Sprawca został wylegitymowany i ukarany mandatem w kwocie 100 zł.
We wtorek wielkopolska policja poinformowała na Twitterze, że „po zapoznaniu się z nagraniem z Gniezna wszczęte zostały czynności wyjaśniające w sprawie wykroczenia w ruchu drogowym - art. 86 par. 1 kw w zw. z art. 76 kw”.
Jak dodano, „rzucając jajkami w jadące pojazdy mężczyzna stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym”.
Według art. 76 kodeksu wykroczeń, „kto rzuca kamieniami lub innymi przedmiotami w pojazd mechaniczny będący w ruchu, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”
Źrodło: PAP
CYTAT DRUGI
Plan wyeliminowania Jerzego Popiełuszki był realizowany przez SB z żelazną konsekwencją. Porwanie 19 października 1984 roku nie było pierwszą próbą likwidacji kapłana.
Pierwsza, nieudana próba miał miejsce 13 października 1984 roku. Ksiądz Jerzy wracał 13 października 1984 roku samochodem z Gdańska w towarzystwie Seweryna Jaworskiego i Waldemara Chrostowskiego, który prowadził. Przed Olsztynkiem, w miejscu, gdzie szosa gwałtownie skręca, człowiek w kominiarce na głowie, wybiegł na drogę i zamachnął się kamieniem. Chrostowski, widząc zamaskowanego mężczyznę, nie stracił głowy, nacisnął gaz i skierował auto w jego stronę, czym zmusił go do uskoczenia. Rzucony kamień poszybował w inną stronę.
Jak się później okazało sprawcą zamachu był kapitan Grzegorz Piotrowski, oficer SB i prawdopodobnie tajny współpracownik V Zarządu Głównego KGB odpowiedzialnego za zwalczanie dywersji i walkę ideologiczną. Piotrowski nie działał sam. Byli z nim inni funkcjonariusze SB – prawdopodobnie Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. Z pewnością nie chodziło w tej akcji jedynie o zastraszenia kapłana. Nie wchodziło też w grę porwanie. Celny rzut kamieniem doprowadziłby do poważnej katastrofy i być może śmierci pasażerów, choć jak się później okazało, funkcjonariusze byli przygotowani na każdą ewentualność i mieli wówczas w samochodzie między innymi: narzutę, worki, łopaty i kamienie. Taka akcja musiała wcześniej uzyskać akceptację najwyższych władz.
Źródło: Polskie Radio
Dla ludzi znających historię i metody SB, ta koincydencja musi być poważnym ostrzeżeniem. Poziom ochrony premiera Jarosława Kaczyńskiego - i innych liderów państwowych - musi być możliwie najwyższy, a konsekwencje wobec dokonujących takich ataków powinny być jak najsurowsze.
Pamiętajmy jak często po stronie opozycyjnej słychać żal, że w Smoleńsku nie poległ też Jarosław Kaczyński oraz jak wielu ludzi dawnej SB lub ich wychowanków związanych jest dzisiaj z formacjami - jak twierdzą - „demokratycznymi”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/608715-dla-znajacych-metody-sb-to-musi-byc-powazne-ostrzezenie