Kiedy Tusk miesza porządki, a przy okazji ludziom w głowach, bardzo łatwo to rozpoznać, gdyż wtedy używa określeń „przyrzekam” lub „gwarantuję”.
Fizycznie rozwinięty, ale pod innymi względami, szczególnie tym jednym, nie zwracający na siebie uwagi poseł Tomasz Lenz z Platformy Obywatelskiej mocno zaburzył świat partii Donalda Tuska. Przede wszystkim poseł Lenz pomieszał prawdę czasu z prawdą ekranu, przez co skomplikował i tak już pokręcony stosunek do prawdy partii i jej lidera. W zasadzie obowiązywała w Platformie klasyfikacja prawdy z „Historii filozofii po góralsku” ks. prof. Józefa Tischnera: „Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda”.
Wszystko jest ustalone, wiadomo, czego się trzymać, a potem wychodzi taki poseł Tomasz Lenz i mówi: „Może jednak zawiesić ‘czternastkę’, ‘piętnastkę’. Jeżeli obiecujemy ‘czternastkę’, ‘piętnastkę’, ludzie te pieniądze otrzymują, biegną do sklepu, te pieniądze wydają i znowu nakręcają inflację”. Gdyby ludzie nie mieli pieniędzy, toby inflacji nie nakręcali. Wniosek jest prosty – ludzie pieniędzy mieć nie powinni. Wtedy nie polecą i nie nakręcą. To jest w Platformie „świento prawda”.
„Tys prawda” pojawia się wtedy, gdy „świento prawda” obowiązuje, ale otwarcie o tym nie można mówić, żeby nie przegrać wyborów. Wie się jedno, a mówi drugie albo kluczy i komplikuje wszystko tak, że nie wiadomo, jak w istocie jest. Natomiast „gówno prawda” jest wtedy, kiedy idzie się w zaparte, że nie obowiązuje „świento prawda” i zaprzecza temu, że na co dzień funkcjonuje „tys prawda”.
Poseł Lenz powiedział „świętą prawdę”, przez co utrudnił używanie „tys prawdy” i zdemaskował „gówno prawdę”, czyli to, co w jego partii jest w powszechnym użyciu. To nie jest żadne używanie brzydkiego słowa, tylko wyjaśnienie tego, co wynika z klasyfikacji, czyli pewnego rodzaju fenomenologii prawdy. Wersja „po góralsku” nie zmienia istoty rzeczy.
Donald Tusk musiał zareagować na ewidentny zamach posła Lenza na obowiązującą w Platformie teorię i klasyfikację prawdy. Oczywiście nie mógł zareagować wprost odwołując się do prawdy, tym bardziej że musiał pozostać na gruncie jej trzeciej wersji, bo tylko w ten sposób mógł wybrnąć z pułapki zastawionej przez Tomasza Lenza. Dlatego Tusk powiedział: „Wypowiedź posła Tomasza Lenza była, co najmniej, niefortunna i nie oddaje stanowiska PO”. Ani słowa o tym, czy była prawdziwa, tylko że „niefortunna” i „nie oddaje”. Bo oczywiście była to platformiana „świento prawda”, a zaprzeczanie byłoby „gówno prawdą”.
Donald Tusk nie powiedział, że poseł Lenz kłamie, tylko stwierdził, że jeśli „nie akceptuje albo nie rozumie”, iż trzeba mówić, że „jeśli wygramy wybory, 500 plus, 13. i 14. emerytura będą utrzymane”, to „nie będzie się już wypowiadał w mediach w imieniu Platformy i w przyszłej kadencji nie będzie reprezentował Platformy w Sejmie”. Poseł Lenz nie rozumie, że „świento prawda” jest wyłącznie do użytku wewnętrznego, „tys prawda” obowiązuje wtedy, gdy ustala się narrację, zaś „gówno prawda” służy do użytku zewnętrznego.
„Świento prawda” funkcjonuje w PO niejako na poziomie epistemologicznym, „tys prawda” na poziomie metodologicznym, zaś „gówno prawda” na poziomie ontologicznym. Poseł Lenz nieumyślnie ujawnił, jak to funkcjonuje, dlatego Donald Tusk musiał mu pogrozić i go zglanować. I przy okazji musiał pomieszać porządki: ontologiczny, epistemologiczny i metodologiczny. Kiedy Tusk miesza porządki, a przy okazji ludziom w głowach, bardzo łatwo to rozpoznać, gdyż wtedy używa określeń „przyrzekam” lub „gwarantuję”. A skoro porządek został zburzony, Tusk musiał dorzucić coś ekstra. Ma to przykryć właśnie mieszanie porządków i w głowach.
Że Tusk coś „gwarantuje”, to już banał i rutyna, dlatego musi być jeszcze coś ekstra, w tym wypadku zapewnienie: „nie tylko utrzymane będą 500 plus, ‘trzynastka’, ‘czternastka’, ale będą też bezpieczne, bo inflacja nie będzie zżerała ich wartości z miesiąca na miesiąc”. Jeśli „utrzymanie” pochodzi z poziomu ontologicznego, czyli „gówno prawdy”, nie ma żadnego znaczenia, jak bardzo się to „gwarantuje” czy zaklina.
Kiedy Donald Tusk mówi, że „poseł Tomasz Lenz tego nie akceptuje albo nie rozumie”, to nie chodzi mu o żaden stan faktyczny, tylko o to, że wyrywny polityk PO nie przestrzega ścisłego podziału na trzy rodzaje prawdy i zapomina, kiedy i dlaczego trzeba używać konkretnego rodzaju. Okropne jest to, że sprawa jest „arcyboleśnie prosta” (jak powiedziałby były prezydent Bronisław Komorowski). Na co dzień i na zewnątrz można i trzeba się posługiwać wyłącznie „gówno prawdą”. To jest tak proste, że aż dziw, iż ktoś może się tu pomylić. No, ale chodzi o posła Lenza, a jego nie za to cenimy, że cokolwiek odróżnia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/608664-posel-lenz-musial-zostac-zglanowany-przez-tuska