W marcu 2021 roku prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński udzielił serii wywiadów w których tłumaczył dlaczego Polska zwiększa własne zasoby złota i ściągnęła część zasobów do kraju.
W tej chwili mamy 229 ton, z tego za mojej kadencji kupiono mniej więcej połowę. Sporo ściągnęliśmy do polskich skarbców. W ciągu kilku lat chcemy dokupić jeszcze co najmniej 100 ton i też trzymać je w Polsce. To ma znaczenie m.in. w postrzeganiu państwa, jego siły gospodarczej. A Polska już jest potęgą gospodarczą in statu nascendi, w trakcie powstawania. Polska budzi się ponownie do życia jako kraj wysoko rozwinięty. Tak jest już traktowana. W NBP czujemy to wyraźnie – na forach międzynarodowych traktowani jesteśmy jak państwo silne, rozwinięte, stabilne. Co oczywiście budzi różne konsekwencje
– mówił w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.
Przypomnę, że w lipcu 2019 roku Zarząd NBP podjął decyzję o dywersyfikacji miejsc przechowywania złota przez sprowadzenie do kraju części posiadanego zasobu kruszcu. Od września do listopada 2019 r. do Polski przewieziono 100 ton. W sumie odbyło się osiem transportów, każdy po 1000 sztab. Złoto przewieziono do Polski wyczarterowanymi specjalnie w tym celu samolotami i dostarczono na lotniska w Warszawie i Poznaniu. Od tego momentu w skarbcach NBP przechowywane jest 104,9 ton złota. Pozostałe złoto jest utrzymywane na rachunkach za granicą, przede wszystkim na tzw. rachunku allocated w Banku Anglii, w Londynie.
Decyzja Zarządu NBP o repatriacji złota miała charakter strategiczny i była podyktowana dążeniem do zwiększenia bezpieczeństwa finansowego Polski, w szczególności do umożliwienia swobodnego dysponowania złotem w warunkach materializacji ryzyka geopolitycznego
– podkreślał prof. Adam Glapiński. NBP jasno komunikował, że część zasobów w Londynie pozostanie, bo
stwarza możliwość podwyższenia dochodowości rezerw dzięki lokowaniu kruszcu na rynku międzybankowym.
Przyjęto więc linię następującą: zwiększamy zasoby złota w ogóle, zwiększamy zasoby złota przechowywane w Polsce, bo to ważna kotwica stabilności i siły. Ale część zostawiamy w Londynie, bo to pozwala zarabiać.
A teraz przeczytajmy, jak to opisuje najnowszy tygodnik kierowany przez redaktora Sekielskiego:
Kazał przywieźć z Londynu polskie złoto, bo usłyszał, że Brytyjczycy podmieniają nasze sztabki na mniejsze
— dowodzą w pierwszych zdaniach swojego tekstu Renata Grochal i Radosław Omachel.
Od kogo usłyszał? Jakieś dowody, że usłyszał? Po co - ładnie brzmi, ładujemy na górę tekstu, bo ładnie brzmi.
W tekście przedstawiają jeszcze inną wersję.
Prawie wszystkie banki centralne w Europie trzymają złoto w Londynie i we Frankfurcie. To jest wygodne, bo jak chcą sprzedać, to sztabki wędrują z półki na półkę i sprawa jest załatwiona. Ale Glapiński kazał przywieźć je do Polski, bo ktoś mu powiedział, że Brytyjczycy podmieniają nasze sztabki na mniejsze. Pytany dlaczego nie możemy trzymać złota w Bundesbanku, powiedział, że u Żyda złota trzymać nie będzie
- twierdzi jeden z dobrze zorientowanych rozmówców.
Wspaniałym dziennikarzom nie chciało się zajrzeć do żadnej z wypowiedzi w których przyczyny relokacji złota zostały zaprezentowane. Nie pasowałoby to do tezy. A tak można z profesora ekonomii zrobić nie tylko ignoranta i jeszcze możliwego antysemitę. Cały proces komunikacji tych decyzji przez NBP, jawny, publiczny, jakby nie zaistniał.
Ten tekst pełen jest takich kwiatków. Redaktorzy w kilku zdaniach rozprawiają się z profesurą profesora Glapińskiego. Czytamy, że to
ignorant, który profesurę zrobił przed 1989 rokiem, i to nie z ekonomii, tylko z historii myśli politycznej.
Cóż, mógł biedaczysko śladem Leszka Balcerowicza przed 1989 rokiem zaciągnąć się do Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, a byłby na łamach tego pisma wydawanego dla Polaków uchodził za mędrca.
Nie zrobił tego, zawsze szedł prostą ścieżką i dziś jest prawie przestępcą, którym „powinien zająć się prokurator”, bo pani na molo powiedział jak widzi przyszłe podwyżki stóp procentowych. Co więcej,
w PiS przyznają, że jest coraz większym obciążeniem dla partii.
Hm, zapewne dlatego właśnie dopiero co głosami całej Zjednoczonej Prawicy wybrano go na kolejną kadencję.
I tak płynie opowieść o człowieku, który rzekomo „stał się memem”. Możliwe, że na łamach „soków z buraka” i polskiego „Newsweeka”, ale tam dzisiaj każdy porządny człowiek jest memem, a wiele nieciekawych postaci otrzymuje laurki.
Cała ta - w mojej ocenie - obrzydliwie skonstruowana opowieść nie miałaby oczywiście sensu, gdyby czytelnik dowiedział się, że wskutek pandemii i wojny inflacja wystrzeliła na całym świecie, a w państwach przyfrontowych szczególne.
Jak to wygląda, patrz ilustracja wyżej.
Więc czytelnik się nie dowiaduje. O pandemii, programach ratunkowych, przerwanych łańcuchach dostaw nie ma tam nic. Słowo „wojna” nie pada ani razu. Ani razu. Słowo „pandemia” również. W stylu nowomowy komunistycznej czytamy tylko, że problemy to
po części „zasługa” sytuacji geopolitycznej.
To pominięcie - kłamstwo jest konieczne do budowy na tym fundamencie całej piramidy fałszywych tez i cynicznych oskarżeń, kolejnej próby medialnego linczu na profesorze Glapińskim.
Tak to wygląda „jakościowe dziennikarstwo” redakcji kierowanej przez Tomasza Sekielskiego. Trudno się dziwić. Przez lata twierdził, że każdy biskup odpowiada za każdą nieprawidłowość z każdym księdzem w najdalszym zakątku parafii. Dzisiaj, gdy objął redakcję dotkniętą (według doniesień medialnych) problemem mobbingu i molestowania, dowodzi, że nie jest prawdą iż wydawca „Newsweeka” nie reagował na doniesienia o złej sytuacji w redakcji, bo w firmie
istnieją mechanizmy zapobiegające mobbingowi
ale tym razem
nie wszystkie zadziałały jak trzeba.
A tak w ogóle to pan Sekielski zamknął ten temat i otworzył nowy rozdział. I już nie pytajcie, bo o tym rozmawiać nie będziemy. Może kogoś skrzywdzono, może nie - nie wasza sprawa. Nikomu nic nie powiemy.
Najbardziej szkoda czytelników - najwyraźniej uważają swoich czytelników za idiotów, którzy nie zasługują na poznanie podstawowych faktów pozwalających zrozumieć, co się dzieje z gospodarkami na całym świecie i dlaczego. Ma im wystarczyć prymitywny, nieprawdziwy mem udający artykuł prasowy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/608096-redakcja-newsweeka-uwaza-swoich-czytelnikow-za-idiotow