My musimy wyjść z tego ślepego zaułka, żeby po prostu Polskę zmienić, ustabilizować, doprowadzić do jej trwałego wzrostu, zapewnić jej bezpieczeństwo - powiedział w sobotę w Centrum Wykładowym Politechniki Poznańskiej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Agresja przeciwników
Taki ogromny kontrast. Z jednej strony sala pełna ludzi w Kórniku, pełna ludzi życzliwych - ale później, kiedy wychodziłem z sali i rozmawiałem z kilkoma osobami, to też wiem, że były tam osoby krytycznie nastawione, ale spokojne, wysłuchujące argumentów
— mówił.
No i później to, co zobaczyłem pod tym budynkiem. To był budynek hotelowy. Rozwrzeszczane grupy ludzi, którzy naprawdę upadli bardzo nisko, biorąc pod uwagę ich język, ich agresję, ich twarze - to wszystko, co by wskazywało na to, że nie byli całkiem pod tylko i wyłącznie własnych emocji
— ocenił prezes PiS.
Podkreślił, że „to wszystko było takim radykalnym kontrastem”.
I to jest kontrast, który rzuca się cieniem na całe nasze życie społeczne, na całe nasze życie polityczne
— wyjaśnił Kaczyński.
Zapytał, czy taka sytuacja istniała „od początku, od 1989 r., kiedy już można było w sposób legalny, oficjalny prowadzić działalność polityczną, działalność społeczną, a więc wchodzić w spór, bo to zawsze się łączy ze sporem”.
Otóż nie - tak wcale nie było
— powiedział.
Było oczywiście czasem ostro, czasem nawet bardzo ostro, ale w żadnym wypadku nie następowało coś, co trudno określić inaczej niż lumpenproletaryzacja życia publicznego
— ocenił polityk.
Te okrzyki, przecież nie w tym jednym miejscu występujące - to jest zjawisko występujące w całym kraju. Te twarze, te zachowania, które przenoszą się także w inne miejsce - może nie aż w tak drastycznym wydaniu, ale nawet i parlament nie jest od tego wolny
— mówił.
To wszystko każe zadać pytanie: dlaczego to nastąpiło, ale może przede wszystkim, co do tego doprowadziło? W czyim to jest interesie?
— pytał.
Proces degradacji
Kaczyński zwrócił uwagę, że „to jest proces degradacji, takiej oczywistej, zupełnej degradacji”.
Jeżeli szukać jakichś analogii historycznych - to zawsze do degradacji naszego społeczeństwa, do kulturowej degradacji naszego społeczeństwa dążyli ci, którzy chcieli nas uzależnić, podbić. Wtedy, kiedy im się to udawało - wtedy, kiedy im się to nie udawało przynajmniej przejściowo - to zawsze mieliśmy do czynienia z tego rodzaju zjawiskami
— tłumaczył.
A to (zjawisko kulturowej degradacji - PAP), można by powiedzieć, pojawiło się w konkretnym roku, nawet w konkretnym dniu
— powiedział.
To była połowa roku 2005, ówczesna kampania wyborcza, która do pewnego czasu przebiegała, można powiedzieć, normalnie - a od pewnej chwili stała się, ale nie z naszej strony, niesłychanie wręcz agresywna
— wyjaśnił, dodając, że „oczywiście, to daleko było jeszcze do tej agresji, która występuje w tej chwili”.
Prezes PiS zwrócił uwagę, że po wygranych przez PiS wyborach „ta agresja narastała - i to narastała w sposób niezwykle wręcz intensywny”.
I co więcej, myśmy wtedy z naszymi przeciwnikami politycznymi - których przecież na ogół znaliśmy od wielu lat - utrzymywaliśmy jakieś stosunki. Oni nam wprost mówili, że właśnie tak będzie; że będziemy was gwałtownie atakowali
— przypomniał Kaczyński.
Nawet można by wymienić nazwisko socjotechnika, to była pani, która właśnie tego rodzaju metody - może nie tak ordynarne, tak wulgarne - ale jednak proponowała
— wyjaśnił.
Czyli to nie jest coś, co w Polsce (…) zostało stworzone w skutek jakichś naturalnych procesów społecznych. To jest coś, co zostało wniesione do życia publicznego, można powiedzieć, z zewnątrz
— ocenił polityk.
Bo kiedy później obserwować politykę tych, którzy właśnie z tego rodzaju socjotechniki korzystali i przez osiem lat rządzili - to bardzo łatwo udowodnić, że ich polityka w ogromnej mierze służyła zewnętrznym interesom. Służyła podporządkowaniu Polski - i to podporządkowaniu na obydwu kierunkach (…), ale ten, który jest na wschód (…) i ten, który jest na zachód, były tutaj właśnie najistotniejsze
— przekonywał Kaczyński.
Możemy mówić o pewnej zewnętrzności tego zjawiska
— mówił.
Prezes PiS: Musimy wyjść ze ślepego zaułka
Radziłbym wszystkim ludziom, którzy racjonalnie (…) zastanawiają się nad naszą rzeczywistością i szukają jakiegoś wyjścia, radziłbym, żeby sobie to uświadomić: że my musimy wyjść z tego ślepego zaułka, bo to dla społeczeństwa, dla narodu polskiego jest naprawdę ślepy zaułek, żeby po prostu Polskę zmienić, ustabilizować, doprowadzić do jej trwałego wzrostu, zapewnić jej bezpieczeństwo
— argumentował prezes PiS.
To jest dzisiaj nasze główne zadanie
— podkreślił Jarosław Kaczyński.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/607825-prezes-pis-odpowiada-na-atak-naprawde-upadli-bardzo-nisko