Kanclerz Niemiec Olaf Scholz jasno sformułował plan na najbliższe lata: likwidacja ostatnich szańców suwerenności mniejszych i słabszych państw Unii, i dokończenie budowy sterowanego z Berlina imperium. Przy okazji potępił „egoizmy narodowe”, co w jego ustach zabrzmiało szczególnie cynicznie. Nie ma bowiem w Europie państwa równie egoistycznego co Niemcy. Nie ma drugiego takiego kraju, który jednocześnie narzucałby korzystne dla siebie rozwiązania wszystkim innym, a jednocześnie wymachiwał sztandarem wspólnotowości i solidarności, kiedy uzna to za korzystne. Niemiecki cynizm, jak zawsze podlany nutka buty, w najlepszym wydaniu.
Polska propozycji niemieckiej oczywiście zaakceptować nie może, i dopóki rządzona jest przez stronnictwo patriotyczne, nie zaakceptuje; bez prawa weta, i tak już oskrobanego do kości, nasza podmiotowość stanie się pełną fikcją. Bo gdy Scholz twierdzi, że Unii nie stać już na krajowe weta, to można odpowiedzieć tak: ale Polski nie stać na jakiekolwiek, choćby najmniejsze ustępstwo w kwestii suwerenności.
Co jednak, jeżeli w Polsce doszłoby do zmiany rządu i przejęcia władzy przez opozycję? Zwróćmy uwagę: plan Scholza nie wywołał jakiejkolwiek reakcji po stronie opozycji. Nie ma tematu, nic się nie zdarzyło. To zrozumiała cisza: powiedzenie „tak” byłoby samobójstwem, a powiedzenie „nie”, nawet dla celów bieżących, krajowych, byłoby jakimś zobowiązaniem, niewygodnym w przyszłości. Niezależnie bowiem co myślą prywatnie politycy opozycji, to konstrukcja, w której funkcjonują, i zależności, którym podlegają, uniemożliwią im realny, twardy sprzeciw wobec planów dobicia naszej suwerenności. Będą na to zbyt słabi.
Mimo wszystko trzeba pytać: opozycjo, czy poprzez plan Scholza, zakładający oddanie pełni władzy nad Polską Berlinowi i Brukseli?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/607709-czy-opozycja-popiera-plan-scholza-ws-likwidacji-weta-w-ue