”Przeniesienie produkcji K2 do Polski jest szansą dla polskiej zbrojeniówki i polskiego przemysłu ciężkiego. Uważam, że warto z tej szansy skorzystać” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Waldemar Skrzypczak odnosząc się do umowy z Koreą Południową na dostawy sprzętu militarnego do Polski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia południowokoreański kierunek dostaw dla polskiego wojska? Chodzi mi głównie o czołgi K2.
Gen. Waldemar Skrzypczak: Generalnie kierunek koreański był od zawsze dla nas bardzo ciekawym kierunkiem. Przykładem jest to, że kiedy miałem moc decyzyjną, podjąłem decyzję o zakupie podwozia K9 do Krab-a. Dzięki temu Krab się udał. Kiedy mieliśmy problem z Chinami, rozglądaliśmy się kiedyś w Korei za firmą Doosan, która robi ośmiokołowe wozy bojowe. Jeżeli idzie o umowy z Finlandią szukaliśmy alternatywnego rozwiązania, ale brakowało decyzji politycznych. K2 jest czołgiem bardzo interesującym i technologicznie zaawansowanym. Mamy w miarę nowe czołgi Leopardy, modernizujemy je do wersji polskiej, są już decyzje o zakupie Abramsów – będzie ich w tej chwili na sześć batalionów, mamy cztery bataliony Leopardów, to już jest dziesięć batalionów czołgów w miarę nowej generacji. Ile więc jeszcze chcemy mieć czołgów dla polskiej armii? Jeżeli to mają być dwa-cztery bataliony, to nie warto w to wchodzić.
Inna rzecz, że Koreańczycy zdecydowali się na przeniesienie produkcji i technologii do Polski. To jest to szansa dla Polskiego przemysłu zbrojeniowego, na pewno będąca motorem napędowym dla polskiej zbrojeniówki, która jest słabą. Potrzeba jednak takiej decyzji, która by wykluczyła inne typy czołgów, abyśmy oparli się na czołgu K2, bo nie możemy mieć w armii tylu typów czołgów. To nie jest przyszłość, armia, która jest miksem tylu typów czołgów.
Inwestycja w Korei, Korea da nam technologie, przeniesie produkcję do Polski, co będzie to miało konsekwencje dla Europy Wschodniej. Nie tylko Polska poszukuje czołgów, ale i inne państwa – Słowacja, Rumunia poszukują nowych typów czołgów.
Przeniesienie produkcji K2 do Polski jest szansą dla polskiej zbrojeniówki i polskiego przemysłu ciężkiego. Uważam, że warto z tej szansy skorzystać.
Tyle, że Polska kupiła Abramsy…
Właśnie. Trzeba się zdecydować. Abramsów będziemy mieli sześć batalionów, Leopardów – cztery. Razem dziesięć. Po co nam tyle typów czołgów? Decyzje zapadły na przestrzeni ostatniego roku, kiedy to podjęto między innymi decyzję o modernizacji Leopardów, która się strasznie ślimaczy. Podjęto decyzję o zakupie najpierw 250, a potem jeszcze dodatkowo 116 Abramsów. W tej chwili wejście w K2 jest takim pancernym galimatiasem. Czy nas na taki pancerny galimatias stać? Nie wiem. Mam wątpliwości. Teraz jeszcze za te wszystkie czołgi, które nabywamy, nie płacimy. Za kilka lat przyjdzie nam za nie płacić i obciążenia przyjdą na przyszłe rządy, przyszłych polityków, przyszłe pokolenie Polaków. W związku z tym zastanawiam się, czy te wszystkie decyzje są z racjonalnego punktu finansowego kondycji państwa uzasadnione. W związku z tym skłaniam się ku temu, żeby jednak skoro zdecydowano się na Abramsy z Amerykanami, przy nich pozostać.
A co z myśliwcami FA-50? Szczerze powiedziawszy to dość nietypowa decyzja biorąc pod uwagę to, że jednak ilość zadań, którą ten myśliwiec może wykonać, będzie ograniczona. Ma w końcu gorsze parametry niż F-16 czy F-35. Może też zabrać mniej uzbrojenia.
Temat tego samolotu, koreańskiego T-50 [samolot bardzo zbliżony do FA-50 – red.] był rozważany w Polsce dwanaście lat temu. Jednak wojskowi odradzili zakup tego samolotu z uwagi na to, co pani powiedziała, że ma dużo mniejsze możliwości niż F-35. Jeśli wchodzimy w F-35, zostańmy przy F-35, a o T-50 zapomnijmy, ponieważ to byłby też galimatias w siłach powietrznych. Wtedy źródłem informacji byli nasi piloci, którzy zdecydowanie się opowiedzieli za przyszłościowym F-35. Kupiliśmy F-35, a odeszliśmy od T-50. Dajmy sobie spokój z samolotami T-50. Uważam, że te samoloty mają zbyt małe możliwości na nasze oczekiwania i w konfrontacji z samolotami, które już zakupiliśmy, czyli F-35.
Poza tym dochodzi jeszcze kwestia serwisowania i remontowania. Jednak dostosowanie do potrzeb remontowych tylu typów samolotów to jest koszt.
Oczywiście. To jest koszt i chaos. Organizacyjny chaos, z którym sobie nie poradzimy, ponieważ pamiętamy czasy wdrażania F-16, jakie były z tym problemy. Podobne problemy będą zapewne z wdrażaniem F-35. Branie na siebie jeszcze kolejnego typu samolotu jest moim zdaniem decyzją nieuzasadnioną.
A jeśli chodzi o południowokoreańskie armatohaubice?
W momencie kiedy podjęto decyzję o zakupie podwozia K9 do Kraba, to Krab jest dobrym produktem polskiej zbrojeniówki i wydaje się, że dobrze by było, żeby sięgać po doświadczenia, które mają z Krabem Ukraińcy, a są one różne. Krab w tej chwili po raz pierwszy w swojej historii jest sprawdzany bojowo. Nie ma lepszego sprawdzianu dla sprzętu, jak jego bojowe sprawdzenie, co ma miejsce na Ukrainie.
Mówi Pan o sprawdzaniu sprzętu w boju, a z tego, co wiem czołgi K2 nie uczestniczyły w żadnych działaniach zbrojnych.
Nie. Nie były testowane w boju. One były przygotowywane na wojnę z Koreą Północną i są uzbrojone do tamtych warunków bojowych. Czy da się przenieść wszystko na teren Polski nie wiem, ale tak jak pani powiedziałem, skoro podjęliśmy decyzję o kupnie Abramsów, warto byłoby przy nich pozostać. Natomiast trzeba zmusić producenta Abramsów General Dynamics do zainwestowania w polski przemysł zbrojeniowy. Takiego kontraktu na prawie 400 czołgów Amerykanie nie mieli dawno, dlatego warto byłoby, żeby poprzez różnego typu działania zmusić amerykańskiego producenta do przeniesienia dużej części technologii do Polski, do Bumaru-Łabędy, aby Polska stała się współproducentem tych czołgów na Europę Wschodnią.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/607675-gen-skrzypczak-produkcja-k2-jest-szansa-dla-przemyslu