Nowa ustawa reformująca postępowania wobec nieletnich obiła się szerokim echem w liberalno-lewicowych mediach, które powołując się na ekspertów, wymieniły szereg zarzutów wobec rozwiązań zaproponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Do niektórych aspektów sprawy odnosi się w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Haak, który kierował pracami zespołu przygotowującego dla resortu sprawiedliwości projekt ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich.
CZYTAJ TAKŻE: Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiada na tekst gazety.pl: „Prosimy dziennikarzy o niepowielanie nieprawdziwych informacji”
wPolityce.pl: W mediach pojawiło się wiele zarzutów wobec nowej ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich przedstawionej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Stał Pan na czele zespołu ekspertów, która ją przygotowywał dla resortu. Przeciwnicy tej reformy zwracają m.in. uwagę, że dolna granica odpowiedzialności karnej wobec nieletnich została ustalona na 10 lat, czyli według nich, zdecydowanie za nisko.
Prof. Henryk Haak: To jest jedno wielkie nieporozumienie, ponieważ ustawa jest adresowana wobec nieletnich. I teraz wszystko zależy od tego, jak rozumiemy nieletnich. A rozumiemy ich tak, jak wynika z tej i wcześniejszej ustawy. Czyli pod pojęciem nieletniego rozumiemy osoby, które wykazują przejawy demoralizacji lub dopuściły się czynu karalnego. Dotychczas, gdy chodziło o wykazywanie przejawów demoralizacji nie było dolnej granicy. To było zdecydowanie kwestionowane. Na przykład pan prof. Adam Strzembosz (były I prezes SN oraz były przewodniczący KRS - red.) podkreślał, że należy przecież wyłączyć stosowanie ustawy w stosunku do małego dziecka, bowiem brak jest podstaw do przyjęcia, że przejawy demoralizacji może wykazywać bardzo małe dziecko. Ono jeszcze nie jest w stanie rozróżnić, co jest dobre, a co złe. I teraz jeżeli mamy ustawę adresowaną wobec nieletnich, czyli wobec osób, które wykazują przejawy demoralizacji lub dopuściły się czynu karalnego, pojawiają się granice wiekowe. Jak już powiedziałem dotychczas, jeśli chodzi o postępowanie w sprawach o demoralizację, nie było dolnej granicy wieku, wobec czego można było się spotkać z sytuacją, że sześcioletnie dziecko, które np. ukradło lizaka i mogła się pojawić kwestia, czy przypadkiem ono nie wykazuje przejawów demoralizacji. Nie było jakichkolwiek ograniczeń czasowych, gdy chodzi o działania dotyczące tak rozumianego nieletniego, czyli osoby wykazującej przejawy demoralizacji.
I teraz, żeby te sytuacje, które dotyczą zupełnie małego dziecka, wykluczyć, ustawa przewiduje wprowadzenie dolnej granicy wieku osób, które wykazują przejawy demoralizacji, określając ją na 10 lat. A 10 lat dlatego, że w literaturze zauważa się, iż dopiero od 9 roku życia dziecko ma zdolność pojmowania motywów słusznego postępowania, ze względu na różne potrzeby innych ludzi, zrozumienia podstawowych reguł moralnych oraz rozróżnienia przekonań moralnych. W związku z tym w projekcie i potem ustawie, ustawodawca poszedł dalej. Bo mówi: wprawdzie w nauce ten wiek przyjmuje się na 9 lat, to my przyjmujemy granicę wyższą do 10 lat. Ale chcę jeszcze raz z całą mocą to podkreślić: dotyczy to tylko i wyłącznie nieletniego, który wykazuje przejawy demoralizacji.
Przypomnę, że gdy chodzi o czyny karalne, granica wiekowa nie ulega zmianie. Postępowanie ma się toczyć wobec osób, które dopuściły się takiego czynu po ukończeniu 13 lat.
Kolejnym często wymienianym zarzutem jest kwestia wprowadzenia środków przymusu bezpośredniego wobec nieletnich w zakładach poprawczych czy ośrodkach wychowawczych. Pojawiły się obawy, że 10-latki będą mogły być zakuwane w kajdanki a nawet będą rażone paralizatorem.
Mamy artykuł 122 ustawy, o której w tej chwili mówimy. I on m.in. przewiduje, że wobec nieletniego umieszczonego w ośrodku wychowawczym, zakładzie poprawczym czy schronisku podczas konwojowania przez pracowników ośrodka poza ich terenem (np. w celu udzielenia świadczenia zdrowotnego lub odwiedzenia poważnie chorego członka rodziny) można prewencyjnie użyć środka przymusu bezpośredniego, o którym mowa w art. 12 ust. 1 pkt 2 ustawy o środkach przymusu, czyli kajdanek zakładanych na ręce. Ale nie zwraca się uwagi na jedno. Że można podjąć takie działania jedynie w przypadku, gdy istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo podjęcia próby ucieczki lub wystąpienia agresji oraz autoagresji. Czyli w wyjątkowej sytuacji, gdy ww. prawdopodobieństwo jest uzasadnione. Przecież w takim przypadku założenie kajdanek służy ochronie nieletniego. Dobro tego nieletniego i osoby, która może być dotknięta agresją wymaga takiego uregulowania.
Pojawia się też zarzut, że to wszystko w żaden sposób nie podlega kontroli sądu. Otóż tak nie jest. Z artykułu 122 ust. 6 wynika, że na użycie środka przymusu, o którym mówimy, przysługuje zażalenie do sądu rodzinnego, w którego okręgu znajduje się ośrodek, zakład lub schronisko. W zażaleniu nieletni może domagać się zbadania zasadności, legalności oraz prawidłowości użycia środka przymusu bezpośredniego i niezwłocznie po użyciu takiego środka poucza się o prawie, terminie i sposobie takiego zażalenia.
Co do paralizatorów, żaden z przypadków, o których mówimy – z artykułu 122, czyli stosowania środków przewidzianych w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego – ustawa, która nas interesuje, nie upoważnia kogokolwiek do stosowania paralizatora. Absolutnie, zdecydowanie nie.
Media alarmują również, że dzięki ustawie dyrektorzy placówek oświatowych otrzymają prawo do karania małoletnich za czyny demoralizujące oraz karalne.
Mówimy o artykule 4 ust. 4. Istotą tego przepisu jest, żeby w zupełnie drobnych sprawach nie stawiać nieletniego przed sądem. Nawet jeżeli sąd nie wszcząłby lub umorzyłby postępowanie. Po co w drobnym przypadku, jeśli można załatwić to w inny sposób, od razu uruchamiać całe postępowanie sądowe? W swoisty sposób już podkreślać, że mamy do czynienia z osobą, która staje przed sądem. Dlatego mamy taki zapis, że w przypadku, gdy nieletni wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie szkoły, lub w związku z realizacją obowiązku szkolnego, dyrektor tej szkoły może za zgodą rodziców albo opiekuna oraz za zgodą nieletniego zastosować środek oddziaływania wychowawczego. To nie jest kara. (Uczeń ponosi wtedy konsekwencje – red.) w postaci pouczenia, ostrzeżenia ustnego albo na piśmie (przeproszenia pokrzywdzonego), przywrócenia stanu poprzedniego oraz wykonania określonych prac porządkowych na rzeczy szkoły. I tu się zwraca uwagę na taką sytuację: np. uczeń sprejem pomalował ławkę. To za zgodą dziecka i rodziców, będzie istniała możliwość, że sprawa nie będzie kierowana do sądu, tylko dyrektor zobowiąże do odmalowania tej ławki. Przecież to będzie środek oddziaływania wychowawczego. Jeżeli się okaże, że jeden uczeń kopnął drugiego, to po co od razu występować do sądu, żeby dochodziło do badania sprawy, jeśli może wystarczyć (bo takie jest zastrzeżenie – jeżeli jest to wystarczające) środek oddziaływania wychowawczego w postaci np. pouczenia czy ostrzeżenia.
Proszę zwrócić uwagę, że przepisu, o którym mówimy, nie stosuje się wtedy, gdy nieletni dopuścił się czynu zabronionego, wyczerpującego znamiona przestępstwa ściganego z urzędu albo przestępstwa skarbowego. W ten sposób ustawodawca ogranicza sytuację, w której ta regulacja będzie mogła być stosowana. Bo nie chodzi o poważne przestępstwa ścigane z urzędu, ale na wniosek czy z oskarżenia prywatnego, czyli w istocie drobne czyny.
W tej chwili w swoisty sposób niektórzy mają wielki problem, że dyrektor sam może zastosować taki środek oddziaływania wychowawczego. Ale przecież (i tego nikt nie kwestionował) mamy artykuł 32j. dotychczasowej ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, z którego wynika, że: „sąd rodzinny może przekazać sprawę nieletniego, za jego zgodą, szkole, do której nieletni uczęszcza, albo organizacji młodzieżowej (…) do której nieletni należy, jeżeli uzna, że środki oddziaływania wychowawczego, jakimi dana szkoła lub organizacja dysponuje, są wystarczające”. Czyli może się okazać, że już po przeprowadzaniu postępowania sąd dojdzie do wniosku, że przekazuje to szkole, nie podejmując ze swojej strony żadnych merytorycznych decyzji, czyli nie stosując środka, a szkoła nie skorzysta z tej możliwości. Więc jeżeli może to nastąpić po po prowadzeniu postępowania sądowego, to dlaczego nie dopuścić tej wcześniejszej sytuacji, o której w tej chwili mówimy?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Rząd chce razić nieletnich przestępców paralizatorem? Bzdura! Jest stanowisko resortu sprawiedliwości ws. reformy przepisów
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/607392-nasz-wywiad-burza-wokol-ustawy-ms-dot-nieletnich