„Proponuje się kolejny sztylet w plecy, godzący w naszą gospodarkę, której dobra kondycja jest dzisiaj niezbędna, jeśli mielibyśmy w dalszym ciągu pomagać Ukrainie i zapobiegać rozszerzeniu się tej wojny na Europę” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Didier Reynders oświadczył, że jest przeciwny wypłaceniu Polsce funduszy na KPO. Z jednej strony Ursula von der Leyen przyjeżdża do Warszawy, obiecuje rozpoczęcie wypłacania należnych Polsce sum, z drugiej ewidentnie widać, że w rzeczywistości Komisja Europejska gra na to, aby Polska nigdy tych pieniędzy nie otrzymała. Pytanie, co teraz?
Witold Waszczykowski: Wypowiedź Reyndersa czy Jourovej nie powinna być dla nas zaskoczeniem. Przecież oni wiele tygodni temu głosowali w Komisji przeciwko odblokowaniu przez Komisję środków na polskie KPO. To jest gra w dobrego i złego policjanta, znana z działań w ramach socjotechniki – taka socjotechnika tylko polityczna. Co teraz? Niestety, wbrew temu, co mówi premier Morawiecki, trzeba zacząć „potrząsać szabelką”, bo Unia Europejska – mówię to od lat – nie jest klubem altruistów. Trzeba tu mieć jasno sprecyzowane poglądy oraz interesy swojego państwa i trzeba mieć determinację do stanowczej obrony. Trzeba mieć świadomość, jakie decyzje podejmuje Komisja i zgodnie ze swoimi interesami państwowymi, te decyzje albo akceptować, albo blokować i wetować. Wiele decyzji w UE w dalszym ciągu jest podejmowanych na zasadach konsensu, a więc nasza zgoda jest niezbędna. Wszędzie tam, gdzie możemy odnaleźć takie mechanizmy decyzyjne, trzeba wystąpić ze stanowczą polityką wetowania i wtedy „sprzedawania” swojego weta za ustępstwa w tych dziedzinach, które dla nas są najbardziej istotne. Jest to koncepcja stosowana przez inne kraje od kilkudziesięciu lat. Wiele lat temu, w podobnej sytuacji, kiedy do UE weszli Hiszpanie i też byli grillowani, stosowali tę zasadę działania i wygrali. Nie widzę więc powodu, dlaczego my nie możemy tego robić, dlaczego ciągle mamy jakieś obawy, obiekcje, wstyd itd. W grę wchodzą miliardowe interesy Polski, a w niektórych kwestiach nasza sprawa są to interesy życiowe dla naszej gospodarki i społeczeństwa. Ciągle nie rozumiem tego krygowania się.
Przez ostatnie lata doszło do niebezpiecznej rzeczy, a mianowicie Komisja Europejska, która tak naprawdę została powołana do tego, żeby być wykonawcą woli państw członkowskich reprezentowanych przez szefów rządów, nagle stała się organem, który zaczął dyktować tym rządom, co mają robić. Jak to się stało? Czy nie należałoby w tym momencie w pewien sposób zresetować tych relacji z Komisją Europejską – na przykład zawiesić wpłatę składaki do czasu, kiedy te relacje wrócą do normalności?
Powiedzmy otwarcie, kiedy to się stało – w ostatnich trzech latach, kiedy na to pozwoliliśmy. Kiedy po rekonstrukcji rządu Beaty Szydło przyszedł do władzy nowy rząd premiera Morawieckiego, który uznał, że trzeba iść kompromisowym kursem, który został albo przekonany, albo oszukany przez Timmermansa - Junckera jeszcze w poprzedniej Komisji - że będzie się opłacało pójść na pewne spotkanie w połowie drogi. Rozumiem, że można było eksperymentować jeszcze w 2018 roku, ale po tym, jak zostaliśmy oszukani, jak dokonaliśmy nowelizacji, to uzupełniła pani Gersdorf itd., i Komisja nie wypełniła wobec nas swoich zobowiązań, to nie można było pójść dalej, na następne ustępstwa, które poczyniono w 2020 roku, zgadzając się na tę koncepcję mechanizmu praworządności. Mówmy otwarcie, jak to się stało – pozwoliliśmy Komisji na takie działania, więc mamy dzisiaj taki skutek. Zanim zaczniemy wstrzymywać nasze wpłaty do budżetu, jest jeszcze wiele innych działań, które można robić, a których nie robimy. Tak jak powiedziałem, wiele decyzji jest podejmowanych na zasadzie konsensu i powinniśmy wszędzie tam, gdzie tego wymagają nasze interesy, ten konsens zawetować i „sprzedawać” ewentualnie odejście od naszego weta za ustępstwa w tych dziedzinach, które są dla nas najbardziej żywotne. Zasada jest prosta. Tak robiły to inne państwa i powinniśmy z tej formy działania w UE też skorzystać.
W środę ma zostać ogłoszony przez Komisję Europejską komunikat, zgodnie z którym kraje członkowskie mają się zobowiązać do redukcji produkcji i dzielenia się gazem – ewidentnie jest to szyte pod Niemcy. Czy to nie jest ostatni dzwonek, żeby powiedzieć „Nie”?
Oczywiście, że tak, dlatego że wychodzi się tu z założenia solidarności europejskiej, tylko że od lat apelowaliśmy o europejską solidarność w wielu dziedzinach: od bezpieczeństwa międzynarodowego, sankcji wobec Rosji, po różne kwestie dotyczące kwestii klimatycznych, energetycznych, aż po kwestie uchodźców, gdzie solidarnie dzisiaj nam się nie pomaga. Kiedy okazało się, że solidarności potrzebują Niemcy, nagle zaczyna się łamać prawo europejskie. Przecież to jest łamanie prawa europejskiego. To jest zamach na europejskie swobody, które są podstawą funkcjonowania, jak i na zasadę konkurencyjności, która też obowiązuje. Jeśli będziemy musieli ograniczać swoją produkcję, to staniemy się niekonkurencyjną gospodarką, podporządkowaną jeszcze bardziej gospodarce Niemiec. To doprowadzi oczywiście do zwolnień, do wzrostu bezrobocia itd. To jest mechanizm oczywisty, więc z jednej strony oczywiście mamy dylemat, bo zawsze byliśmy za zasadami solidarnościowymi Unii Europejskiej, a z drugiej strony – nie kosztem łamania prawa europejskiego, nie kosztem żywotnych interesów naszej gospodarki. My ewentualnie moglibyśmy wejść do takiej puli gazowej, gdyby oczywiście była tutaj nadwyżka w naszym imporcie gazu. Natomiast nie można tego robić kosztem naszej gospodarki, naszego społeczeństwa. Niestety, trochę chłodniejsze kaloryfery w państwie niemieckim nie mogą być wymówką do takiego wykręcania prawa europejskiego.
Tym bardziej, że sprawy związane z dostawami gazu skutecznie można załatwić na poziomie rynkowym. Nie potrzeba do tego żadnych nowych mechanizmów koordynacyjnych, a to proponuje Komisja Europejska. Nie potrzeba do tego żadnych nowych zobowiązań ze strony państw członkowskich. Rodzi się też pytanie, czy nie istnieje zagrożenie, że to porozumienie – zawierane rzekomo jedynie na poziomie gospodarczym – posłuży do dalszego pozbawiania państw członkowskich kompetencji w różnych obszarach, już nie tylko mówię o energetyce?
To, co proponuje Komisja, to nie jest porozumienie na poziomie gospodarczym, tylko to jest jawna ingerencja polityczna. Chciałbym przypomnieć i Komisji, i naszym niemieckim sąsiadom, co przez lata nam wmawiano, czym jest Nord Stream. Wmawiano, że to jest czysty biznes, porozumienie prywatnych firm. Jakim więc cudem mamy dzisiaj i dlaczego ingerować w prywatny biznes, w porozumienie prywatnych firm? Przez lata ostrzegaliśmy, że to będzie instrument rosyjskiego szantażu. Okłamywano nas, że jest to biznesowe porozumienie prywatnych firm i żadna Unia, żadna Komisja nie może ingerować, nie może wstrzymywać tego biznesu. Dzisiaj można zapytać: „O co chodzi?”. Jeśli przez lata kłamaliście, że jest to biznes prywatny, to niech biznes na prawie handlowym to rozstrzygnie bez potrzeby politycznej ingerencji.
I rozdzielania poniesionych przez Niemcy kosztów na inne kraje członkowskie.
Tak. Bez żyrowania tych kosztów przez inne państwa, co oznaczałoby spadek produkcji. Spadek produkcji prowadzi do spadku zatrudnienia, co generuje olbrzymie koszty społeczne w czasie, kiedy mamy kryzys wywołany częściowo pandemią, częściowo wojną i kosztami tej wojny. Proponuje się kolejny sztylet w plecy, godzący w naszą gospodarkę, której dobra kondycja jest dzisiaj niezbędna, jeśli mielibyśmy w dalszym ciągu pomagać Ukrainie i zapobiegać rozszerzeniu się tej wojny na Europę. Chyba, że za tymi wszystkimi decyzjami, tą, którą chce ogłosić jutro Komisja, istnieje szerszy kontekst – aby ograniczać wsparcie dla Ukrainy, aby wyeliminować Polskę jako państwo, które jest tym hubem, tą centralą wspierania Ukrainy przeciwko rosyjskiej agresji i że jest za tym jakaś chęć porozumienia się z Rosją poprzez osłabienie woli walki Ukrainy i woli wsparcia przez Polskę tej ukraińskiej walki. Innego wyjścia, innego wytłumaczenia nie widzę.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/607228-wywiad-waszczykowski-proponuje-sie-kolejny-sztylet-w-plecy