„No koniec tego dobrego” - powiedział Jarosław Kaczyński, komentując kolejne żądania Unii Europejskiej w kontekście należnych funduszy. Prezes PiS podkreślił:
„Myśmy naprawdę wykazali tutaj maksimum dobrej woli. Z punktu widzenia traktatów nie mamy żadnych obowiązków, żeby słuchać Unii w sprawie wymiaru sprawiedliwości. Żadnych”.
Rzeczywiście, doszliśmy do ściany. Polska połknęła kilka gorzkich pigułek, zgadzając się na daleko idące zmiany w wymiarze sprawiedliwości, a także na potencjalnie ciężkie kamienie milowe. Nasi negocjatorzy przez długie tygodnie negocjowali każdy przecinek porozumienia. Z honorami przyjęliśmy w Warszawie Ursulę von der Leyen, licząc na trwałe porozumienie. W zamian dostaliśmy niemal natychmiastowe podważenie tego, co wspólnie uzgodniono, i kolejne żądania, opatrzone szyderczym uśmieszkiem szefowej KE, fetującej Tuska jako przyszłego premiera naszego kraju. Maski opadły, już nie można mieć złudzeń. Ale to dobrze, że negocjowaliśmy tak wytrwale, i to dobrze, że tam, gdzie mogliśmy, ustąpiliśmy. Teraz polskie stanowisko brzmi wiarygodnie: chcieliśmy zgody, ale dostaliśmy czarną polewkę. Jest jasne, że nie chodzi o konkretne rozwiązania, ale o czystą, brutalną politykę.
Polsce przydałyby się pieniądze z KPO, ale i bez nich damy sobie radę. Nasz dług państwowy jest relatywnie niewielki, gospodarka jest w dobrej kondycji. Do wyborów wytrzymamy. Jednocześnie Ci, którzy liczyli, że kwestia unijnych funduszy wpłynie decydująco na sympatie polityczne Polaków, już wiedzą, że się pomylili. Krajobraz polityczny jest dziś mniej więcej taki, jaki byłby w przypadku, gdybyśmy należne nam pieniądze dostali.
Ale skoro „koniec tego dobrego”, to trzeba też wyciągnąć wnioski. Polska musi konsekwentnie zbierać karty do tej decydującej rozgrywki. Musi wetować co się da, i blokować, co się da. Musi otwierać pola, które może otworzyć, także w sferze energetyki i opodatkowania tych dziedzin gospodarki, które płacą rażąco niskie daniny.
Jedno zapamiętajmy: strzelanie w plecy państwa, które pomaga milionom uchodźców, wspiera militarnie Ukrainę, i samo jest zagrożone agresją, jest świństwem wyjątkowym. To w istocie nowe Monachium. Ciche, milczące, czasem okraszone kwaśnym uśmiechem lub cynicznym grymasem, ale wciąż nowe Monachium. A więc ordynarna zdrada.
Tyle są warte unijne zaklęcia o solidarności i wzajemnym wsparciu. Kto na nich się oprze, upadnie bardzo boleśnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/606912-to-co-bruksela-robi-frontowej-polsce-to-nowe-monachium