Jak skończył Kozłowski – wiadomo. Jak będzie z Tuskiem? Pewnie, tak jak Rydz, powoła Obóz Zjednoczenia Narodowego, może z Giertychem jako szefem.
Coraz zabawniejsze jest obserwowanie tego, jak antysanacyjna Platforma Obywatelska (sanacją miało być przecież Prawo i Sprawiedliwość) zamienia się w sanację i to z jej najgorszego okresu, czyli po 1934 r. Platforma nie ma wprawdzie władzy, a sanacja miała, ale chce rządzić stosując metody, jakie były powszechne po 1934 r. A Donald Tusk coraz bardziej przypomina premiera Leona Kozłowskiego, który wcale nie okazał się tylko miłym profesorem archeologii. A nawet nie okazał się ułanem z pierwszego legionowego pułku czy ochotnikiem z czasów wojny polsko-bolszewickiej.
Mniej więcej od 1930 r. Leon Kozłowski był kimś w rodzaju ówczesnego trolla, czyli tak jak Tusk od około 2017 r. Był specem od robienia zamętu. No i od „zawsze” był uznawany za polityka wyjątkowo proniemieckiego. Co powodowało nie tylko pogorszenie relacji z Francją, gdy był szefem rządu, ale już po wybuchu II wojny światowej zaprowadziło go z sowieckich więzień do Berlina, gdzie dostał pracę w Muzeum Etnograficznym.
Pewnie krzywdzące dla Kozłowskiego są oskarżenia o próby zmontowania przez niego kolaboracyjnego rządu, ale zarzuty zdrady się pojawiły i były premier został zaocznie skazany na karę śmierci, co było chyba po myśli gen. Władysława Sikorskiego. Może nawet tym bardziej że Kozłowski stał się jednym z naocznych świadków odkrywania zbrodni katyńskiej. Po śmierci Sikorskiego gen. Kazimierz Sosnkowski nakazał zbadanie zasadności zarzutów o zdradę, bo sam w nie wątpił. W każdym razie zła opinia do prof. Kozłowskiego przylgnęła, szczególnie wśród londyńskiej emigracji. Zmarł 11 maja 1944 r. w Berlinie: albo wskutek bombardowania miasta, albo na atak serca – jak twierdziła rodzina.
Wracając do analogii, jakie PO i Tuska wiążą z sanacją po 1934 r., to dla ówczesnej władzy opozycja była tym, czym rządzące Prawo i Sprawiedliwość jest dla Donalda Tuska od lipca 2021 r. Też wtedy proponowano coś w rodzaju „wyprowadzania”, a znalazło to swój instytucjonalny finał w powstaniu Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej (skądinąd ten obóz i więzienie w jednym zaczął działać dokładnie 88 lat temu). Pomysł utworzenia Berezy podsunął marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu właśnie premier Leon Kozłowski, zwolennik ówczesnego „wyprowadzania”.
Sanacja po 1934 r. wskazywała wrogów zupełnie tak jak Donald Tusk i Platforma Obywatelska dzisiaj. I najpierw zapowiadała zrobienie z nimi porządku, a potem słowa dotrzymała. No i uważała się za elitę ówczesnego społeczeństwa, której wszystko się należy. I może ta elita ustawiać hierarchie społeczne, bo przecież nie jacyś przypadkowi ludzie. Koncepcja wielkiej koalicji przeciw PiS to nawiązanie do sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.
Istniała też społeczna odnoga sanacji, czyli projekt Powszechnej Organizacji Społeczeństwa, mocno zakorzenionej w samorządach i organizacjach, które obecnie określilibyśmy jako NGO. A nawet wtedy nie było takiej jednolitofrontowości tych organizacji, jaką mamy obecnie i jakiej PO jest największym rzecznikiem oraz obrońcą. W drugiej połowie lat 30. miał powstać Legion Zasłużonych. Nie powstał, ale wiedziano, kto powinien być zasłużony, czyli zupełnie tak jak obecnie pod patronatem PO i jej kuźni autorytetów w postaci „Gazety Wyborczej” i TVN.
Sanacja po 1934 r. podobnie jak Platforma po 2020 r. miała obsesję na punkcie pilnowania wyborów, żeby nikt nieodpowiedni ich czasem nie wygrał. Bo to byłaby tragedia i upadek. I miała swojego Rafała Trzaskowskiego (z małą domieszką Grzegorza Schetyny), czyli Walerego Sławka. W następnych latach Leon Kozłowski został zmarginalizowany, a rej w obozie sanacji wiedli prezydent Ignacy Mościcki oraz marszałek Edward Śmigły-Rydz. Gdyby Donald Tusk wygrał wybory w 2023 r. pewnie stałby się odpowiednikiem Rydza. A Rafał Trzaskowski, tak jak wtedy Walery Sławek, byłby robiony w bambuko i marginalizowany.
Jak skończył Leon Kozłowski – wiadomo. Jak będzie z Donaldem Tuskiem? Pewnie, tak jak Rydz, powoła Obóz Zjednoczenia Narodowego, może z Romanem Giertychem jako szefem. I tak będzie wszystko naprawiał, aż nie zostanie kamień na kamieniu. W 1939 r. puentę, oznaczającą klęskę sanacji, postawił wybuch wojny, co się stanie w 2023 r. – nie wiadomo. Współczesny Rydz ma przynajmniej przećwiczoną trasę odwrotu i wcale nie jest to kierunek południowo wschodni - na Rumunię.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/606757-tusk-ewoluuje-w-strone-wspolczesnego-smiglego-rydza