Dwa lata temu Andrzej Duda został po wybrany na urząd prezydenta RP po raz drugi. To nie był marsz po pewną wygraną. Układ reprezentowany przez Rafała Trzaskowskiego okazał się naprawdę trudnym przeciwnikiem. Czy mamy prawo dzisiaj dywagować, co by było, gdyby jednak Duda przegrał?
Ktoś powie, że to political fiction. Ale warto wrócić do tamtych dni, bo w polityce nic się nie kończy. Kampania Rafała Trzaskowskiego (wcześniej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej) i jego propozycje są swego rodzaju projekcją przyszłości. Tylko tak możemy sobie wyobrazić, co by było, gdyby Zjednoczona Prawica musiała oddać władzę.
Program, program…
Z uporem maniaka powtarzamy, że Donald Tusk powinien pokazać program wyborczy, jeśli chce poważnie rozmawiać z Polakami. Życie natomiast pokazuje, że to wcale nie jest konieczne. Wybory to emocje, w ich wzbudzaniu merytoryczna dyskusja może tylko przeszkodzić.
Pokazała to kampania Rafała Trzaskowskiego. Obserwowałem ją z oddali, bo na codzień byłem blisko Andrzeja Dudy. Kandydat opozycji nie ukrywał, że nie jest zbytnio pracowity i lubi pospać prawie do południa. Jeśli gdzieś jeździł, to raczej na tereny, gdzie poparcie dla PO zazwyczaj bywa wysokie. Skupiał się raczej na destrukcji i, korzystając z przyjaznych mediów, obśmiewał wystąpienia Andrzeja Dudy. I co? I nic. Nie przeszkodziło to ponad 10 milionom Polaków oddać na niego głos
Jak to się ma do dnia dzisiejszego? Tak samo. Trudno wydusić z Donalda Tuska cokolwiek poza zapowiedź, że kluczem jest obalenie rządu PiS. A program? Później, później…
Konkrety, konkrety…
Pamiętam dokładnie dzień 4 marca 2020 roku. Przede wszystkim dlatego, że to wtedy zdiagnozowano pierwszy w Polsce przypadek pacjenta zarażonego koronawirusem SARS-CoV-2. Ale to był też dzień, w którym pojechaliśmy do Końskich. Prezydent podpisał tam ustawę „Kolej+” przywracającą połączenia kolejowe do takich miejsc, jak odwiedzana stacja w woj. świętokrzyskim. To nie było wydarzenie kampanijne, nie zapraszano na nie mieszkańców, a jednak oni przyszli i to bardzo licznie. To był dowód, że dla tej, lokalnej społeczności dzieje się coś ważnego i oni postanowili to docenić.
Sztab ówczesnej kontrkandydatki poszedł jednak celowo obok konkretu, który został wówczas zaprezentowany. Ważniejszym tematem niż walka z wykluczeniem komunikacyjnym regionu okazało się to, że ustawa została podpisana… na pustym peronie, przy mało efektownym stoliku.
Ta metoda działa i dzisiaj. Opozycja wcale nie zrezygnowała z przekierowywania uwagi na sprawy mało istotne. Proszę sobie przypomnieć falę rechotu na temat Kaczyńskiego, który rzekomo nie wie po ile jest euro. Nie stało się tak dlatego, że politycy opozycji nie zrozumieli słów prezesa PiS. Zrozumieli, bardzo dobrze. Ale poszli w drwiny, bo to łatwiejsze i chwytliwe w dobie płytkiej dyskusji w mediach społecznościowych. Z peronem w Końskich było tak samo.
Kto jest cykorem?
Kampania prezydencka jest bardzo osobista. Kandydat jest jeden, łatwiej go polubić, łatwo też ulokować ewentualne pretensje. Niestety, łatwo też wymierzyć hejt. Andrzej Duda odebrał niesamowite ciosy poniżej pasa. Kumulacją była okładka jednego z tabloidów sugerująca, że prezydent dopuścił się czynów pedofilskich. Obrzydliwe. Ale takie miało być. Miało sprawić, że Polacy Andrzeja Dudę znienawidzą. Jako polityka, ale też mężczyznę i ojca.
Kumulację tej wściekłości widziałem 2 lipca 2020 r. w Nowej Soli (woj. lubuskie). Wbrew sugestiom przeciwnika skupionego na słownych utarczkach, że jest „cykorem”, Duda udał się przed drugą turą wyborów na tereny, na których było jasne, że to nie są bastiony PiS. Tam widziałem chyba najwścieklejszy atak przeciwników na prezydenta. Dyszący nienawiścią ludzie, skutecznie podkręceni wcześniej przez media sprzyjające Trzaskowskiemu byli gotowi zrobić Dudzie fizyczną krzywdę. Gdyby nie skuteczna ochrona, mogło tam dojść do tragedii.
Czy ten spersonalizowany atak, wskazanie placem na konkretną osobę, wymierzenie w nią hejtu, czegoś państwu nie przypomina? Dzisiaj z takimi obelgami musi mierzyć się prezes NBP Adam Glapiński. Od wielu miesięcy takim atakom poddawana jest prezes TK Julia Przyłębska. Tak to ma działać. Ma budzić wściekłość, bez względu na konsekwencje. Przecież bojówki już na ulicy są, tylko czekają, by „wyprowadzić gościa” gdy nadarzy się ku temu okazja.
Do historii, także tej niedalekiej warto sięgać. Dlatego serdecznie polecam państwu książkę „Operacja Duda 2020. Tajemnice kampanii”. To zapis tamtych dni 2020 roku, w którym sam ze zdziwieniem odnajduję analogie z obecną sytuacją.
Niech to będzie jakaś lekcja na przyszłość. Wtedy było o włos ze wskazaniem na kandydata Zjednoczonej Prawicy. Jak będzie w 2023 roku i w kolejnych wyborach?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/606410-kilka-refleksji-w-2-rocznice-zakonczenia-operacji-duda2020
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.