Równo 2 lata temu Andrzej Duda pokonał w drugiej turze Rafała Trzaskowskiego, pozostając tym samym w pałacu prezydenckim na drugą kadencję. Nie wiedział jeszcze jakie będą główne wyzwania obecnego czasu. Wojna w Ukrainie pokazała, jak kluczowy dla bezpieczeństwa Polski był obecny układ polityczny. Wczorajsze obchody 79. rocznicy Rzezi Wołyńskiej wskazują na coś jeszcze, że nawet w tak newralgicznym momencie, prezydent dochowuje wierności prawdzie historycznej i wartościom, którym zawierzyli jego wyborcy.
Czy można by lepiej poprowadzić Polskę w obliczu rosyjskiej napaści na Ukrainę? Sam prezydent twierdzi, że gdyby nie to, że miał już za sobą jedną kadencję i wypracowane kontakty międzynarodowe, sytuacja wyglądałaby inaczej. Tym trudniej wyobrazić sobie jak zachowałaby się Polska, gdyby wybory prezydenckie wygrał Rafał Trzaskowski. Pewnie dałby się rozgrywać Niemcom i Francji, tuszując niezdarnie swoje zagubienie. Prezydent Andrzej Duda od lat świadom był rosyjskiego zagrożenia. Jeszcze przed wybuchem wojny podjął pierwsze kroki osłonowe na rzecz Ukrainy. To on stał się jej ambasadorem na świecie i apelował do wszelkich struktur międzynarodowych o konkretną pomoc. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie jego nieustępliwość, zaangażowanie opornych i skupionych na własnym interesie państw do dziś byłoby jedynie pozorowane. Andrzej Duda od pierwszych chwil stanowił istotne wsparcie dla Wołodymyra Zełenskiego. Sąsiedztwo przerodziło się w przyjacielski sojusz. W każdym jednak momencie prezydent zachowywał własną odrębność i podkreślał, że jego zadaniem jest stać na straży bezpieczeństwa Polski.
Bestialska napaść Rosji na Ukrainę pokazała, że wszelkie mity budowane na hasłach „nigdy więcej” są jedynie pustym mirażem, a rację mieli ci, którzy od lat ostrzegali przed wojną. Polska stanęła jednak na wysokości zadania. Mimo, że Rosjanie rozgrywali Europę przez dziesięciolecia, pogłębiali podziały, wzmacniali rozłamy, podsycali nieufność, rozniecali nienawiść, prowadzili wojnę informacyjną, uzależniali państwa Zachodu gospodarczo i politycznie, realizując strategię rewolucji kulturowej, nie dopięli swego. Polacy już w pierwszym odruchu wyciągnęli pomocną dłoń do Ukraińców. Przyjęliśmy do siebie miliony ukraińskich sąsiadów. Od 24 lutego naszą granicę przekroczyło ponad 4,7 mln osób. Od pierwszych chwil wysyłaliśmy na Ukrainę pomoc humanitarną i militarną. I choć Rosjanie zaangażowali wszelkie środki propagandowe, by tę chęć pomocy wykoleić, nie zdołali. Nie oznacza to jednak, że pomoc jest ślepa i bezrefleksyjna. Także ze strony państwa, choć i ten trend próbowano ustawić w świadomości publicznej. Wczorajszy dzień pokazał to znakomicie.
11 lipca to data dla Polaków niezwykle trudna. Obchodziliśmy wczoraj 79. rocznicę „krwawej niedzieli”, która była kulminacyjnym momentem Rzezi Wołyńskiej. Oddziały OUN-UPA zaatakowały prawie 100 polskich wsi, w bestialski sposób mordując mężczyzn, kobiety, dzieci i starców. W wyniku zbrodniczych działań Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii, Służby Bezpieki OUN, Samoobronnych Kuszczowych Widdiłów i band chłopskich na terenie czterech przedwojennych wschodnich województw II RP – wołyńskiego, lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego – zginęło ponad 130 tys. polskich obywateli. Śmierć zadawano im w niezwykle okrutny sposób. W domach, w zabudowaniach gospodarczych, w szkołach, podczas podróży, w kościołach. Państwowe obchody 79. rocznicy Rzezi Wołyńskiej pokazały jak głęboka i mądra jest świadomość historyczna polskich władz, ale też jak bardzo zmieniły się nasze relacje z Ukrainą. Słowa prezydenta Andrzeja Dudy były jednoznacznym wołaniem o prawdę, lecz nie przekreślały świadomego i mądrego pojednania, zbudowanego na nowych fundamentach usypanych przez postawę polsko-ukraińską podczas trwającej właśnie wojny.
Prawda musi być mocno i jasno wypowiedziana. Ale, co jest w tym wszystkim ogromnie ważne i co bardzo mocno chcę podkreślić, właśnie w tym czasie - bo choć jest dramatyczny, to w tym kontekście straszliwym Wołynia, rzezi wołyńskiej, ludobójstwa, które tam miało miejsce, na wschodzie, tych wszystkich relacji, potem akcji Wisła, tego wszystkiego, co tak trudne w naszej wspólnej historii i dramatycznej pamięci, trzeba jasno i mocno powiedzieć: nie chodziło i nie chodzi o zemstę, o żaden odwet. Nie ma lepszego dowodu na to, niż ten czas, który mamy teraz. Choć tak trudny, to zarazem to, co dzisiaj dzieje się między Polakami i Ukraińcami, jest najlepszym tego dowodem, że nie chodzi o zemstę. Nie chodziło i nie chodzi o żaden odwet. Nie ma lepszego dowodu na to, niż ten czas, który mamy teraz. To, co dzieje się między Polakami a Ukraińcami, jest tego najlepszym dowodem. A pamięta cały naród. Nie ma Polaka, który nie wiedziałby, czym była rzeź wołyńska. A jednak wyciągają ręce, jednak niosą pomoc. Indywidualnie, ale też zbiorowo – całemu społeczeństwu i państwu. Nie chodzi o zemstę, nie chodzi o to, by pognębić, by zabrać. (…) Tam, na tym trudnym stole w naszej historii między Polakami a Ukraińcami, gdzie tyle razy leżał karabin, topór, widły, sękaty kij, położony został chleb i ręka została wyciągnięta, by pomóc i ona została przyjęta z wdzięcznością i często ze łzami. Być może ze łzami, bo tam też ta wstydliwa pamięć też tam jest. Ale każde działanie, każda zemsta, rodziła kolejną zemstę i to jest ostatnia rzecz, której potrzebujemy
– mówił prezydent Andrzej Duda na Skwerze Wołyńskim.
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent na Skwerze Wołyńskim: Ta zbrodnia była ludobójstwem. Prawda musi być mocno wypowiedziana. Chcemy prawdy, chcemy grobów
Dotąd trudno było o przestrzeń do porozumienia. Ta wojna postawiła jednak wszystko w zupełnie nowym świetle. Sprawą najważniejszą było niesienie pomocy napadniętej bestialsko Ukrainie. Zadziałaliśmy niemalże w odruchu – tym państwowym i obywatelskim. Nie rachowaliśmy własnych zysów i strat. Nieśliśmy pomoc. Dzięki bezinteresownym, ale świadomym i mądrym działaniom prezydenta Dudy, ugruntowała się nowa relacja na linii Warszawa-Kijów. I choć wiele jeszcze przed nami, na sprawę wyjaśnienia Rzezi Wołyńskiej przyjdzie czas po wojnie. Wszystko wskazuje na to, że przyjdzie. Prezydent Zełenski skierował do Rady Najwyższej Ukrainy projekt ustawy o nadaniu Polakom specjalnego statusu na Ukrainie. Zrobił to 11 lipca, w rocznicę rzezi wołyńskiej. To ważny i symboliczny gest.
Budowanie wspólnoty wymaga prawdy, pamięci i przebaczenia. Prezydent Duda stoi przy Ukrainie, wspiera prezydenta Zełenskiego, ale jednoznacznie mówi o wołyńskim ludobójstwie, jakiego dopuścili się na Polakach ukraińscy nacjonaliści. Nie brnie w chorą ekwilibrystykę jak Bronisław Komorowski, któremu „ludobójstwo” nie przechodziło przez gardło. Andrzej Duda woła o pamięć, o prawdę, o ekshumacje, o godne pochowanie i uczczenie naszych pomordowanych Rodaków. Odpowiedzialność bez tuszowania win. Budowanie wspólnoty i partnerstwa na prawdzie. Zachowanie odrębności polskich spraw i właściwe rozumienie narodowego interesu. Właśnie tak prowadzona polityka zagraniczna daje gwarancję suwerenności, budując jednocześnie siłę państwa, z którym liczą się międzynarodowi partnerzy.
Siedem lat prezydentury Andrzeja Dudy to ogrom wydarzeń, doświadczeń, kluczowych spraw. Ale ostatnie miesiące, domknięte wczorajszym, niezwykle symbolicznym dniem, opisują ją wyjątkowo precyzyjnie: świadomość historyczna, odpowiedzialność za kulturowe i państwowe dziedzictwo, troska o bezpieczeństwo, zdolność do przewidywania zagrożeń, umiejętność budowania wspólnoty, odwaga w realizacji trudnych, ale uznanych za słuszne rozwiązań i nieustępliwość w walce o dobrze pojęty interes państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/606356-prezydentura-w-sasiedztwie-wojny-2-lata-po-2-wygranej-dudy