Brak praworządności, lekceważenie prawa, autorytaryzm – trąbią o tym od lat, ale teraz widać wreszcie, że ich słowa nie pozostaną puste. Wystarczy, że opozycja przejmie władzę. Do tego w prostej linii prowadzą kolejne zapowiedzi lidera Platformy Obywatelskiej i coraz częstsze przyklaskiwania jego pomysłom w wykonaniu co gorliwszych przedstawicieli Lewicy.
Donald Tusk zapowiada wyprowadzenie prezesa NBP z jego gabinetu już pierwszego dnia, gdy szef PO zostanie premierem. Tomasz Siemoniak (zastępca Tuska) zapowiada Adamowi Glapińskiemu, że „przyjadą silni ludzie i go przekonają, że nie jest prezesem Narodowego Banku”. Teraz dołącza do nich Krzysztof Śmiszek z Lewicy:
W ostateczności będę zwolennikiem rozwiązania siłowego w kwestii dublerów z Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli politycy PiS udający sędziów nie będą chcieli dobrowolnie opuścić TK to trzeba będzie wyprowadzić ich siłą.
Brzmi to wszystko bardzo, bardzo źle. Zwiastuje pogardę dla prawa i skłonności do stosowania rozwiązań siłowych niczym w Putinowskiej Rosji.
Tej wizji przestraszyła się chyba nawet „Gazeta Wyborcza”, której oczywiście marzy się odwrócenie wszystkich zmian, jakie zaszły w Polsce w ostatnich siedmiu latach, dlatego rozpoczyna epopeję pt. jak się zemścić, by nie było widać naszego zamordyzmu.
W Platformie kombinują, jak zaraz po przejęciu władzy odzyskać instytucje niezbędne do rządzenia, bez uchwalania ustaw i ryzyka weta Dudy
–- czytamy w tekście zatytułowanym „Wystarczą decyzje administracyjne? Tusk zapowiada porządki po PiS”. Nawet autorka tej publikacji ma świadomość, że przewodniczący Platformy bredzi twierdząc, że w ciągu godzin, maksymalnie dni jakimiś premierowskimi dekretami zmieni skład KRS, TK, SN, NBP czy władz mediów publicznych. Tego się zrobić po prostu nie da (przynajmniej w granicach prawa i tak przez nich uwielbianej Konstytucji). Trzeba więc będzie szukać przeróżnych wygibasów prawnych. Tu z pomocą przychodzi prof. Mikołaj Małecki, filozof, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jedna z jego recept brzmi tak:
W przypadku Trybunału Konstytucyjnego wiemy na pewno, że funkcjonują w nim osoby niebędące sędziami. Można zatem zbadać, czy przypadkiem nie doszło tu do fałszywego podawania się za funkcjonariusza publicznego i wykonywania jego funkcji mimo niebycia sędzią. Udawanie sędziego to przestępstwo, a więc sprawa dla niezależnej prokuratury i sądu, który będzie mógł ocenić postępowanie przebierańców w togach.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że nowy minister sprawiedliwości, dajmy na to Roman Giertych (naturalnie z wycofanymi już zarzutami), znajduje prokuratora, który stawia Julii Przyłębskiej zarzut fałszywego podawania się za funkcjonariusza publicznego, TVN temu przyklaskuje, a przypadkowo wylosowany sędzia z Iustitii wydaje wyrok skazujący. Obłęd graniczący z groteską, ale idealnie mieszczący się w granicach modelu sprawowania władzy prezentowanego przez Tuska w trakcie jego trwającej ofensywy na Polskę lokalną.
Jak zapewnić sobie warunki do długofalowego procesu oczyszczania Polski z PiS? Igrzyska, tylko igrzyska! Prof. Małecki zapowiada:
Wielu osobom sprawującym władzę grożą poważne konsekwencje karne. Gdy będą odpowiadać za popełnione przestępstwa, muszą mieć pełne gwarancje procesowe, takie jak prawo do obrony, domniemanie niewinności czy prawo do uczciwego procesu.
W Rosji polityczni oskarżeni też formalnie mają gwarancje procesowe, prawo do obrony, domniemanie niewinności itd. Nad Wisłą ma być podobnie. Spektakularne rozprawy sądowe, transmitowane w nowym kanale TVN Wokanda, z suwerenem (czyt. ulicznym bydłem wyhodowanym przez PO) domagającym się przed gmachem wsadzenia za kraty pisowskich urzędników? Wolne sądy nie mogą się tego doczekać.
Zastanawia tylko, czy obóz Zjednoczonej Prawicy obudził się już z wieloletniego snu i zorientował się, z kim ma do czynienia?
Być może jest już za późno i można tylko zacząć się bać. Bo litości ze strony Tuska nie będzie. Sięgnie on po każde narzędzie, by się zemścić. Zwłaszcza, że czuje się bezkarny.
Okazuje się bowiem, że siedem lat to za mało, by wyciągnąć konsekwencje wobec urzędników przekraczających swoje uprawnienia bądź jawnie godzących w interes państwa.
Z całym szacunkiem, ale korupcja Piniora, czy solidne przekręty Nowaka na Ukrainie to jednak margines patologii ze szczytów władzy, którą należało rozliczyć.
Gdzie te wszystkie akty oskarżenia już piszące się po audycie resortów z wiosny 2016 roku? Ile lat potrzebuje prokuratura, by postawić zarzuty wysokim urzędnikom za sprzeczne z polską racją stanu umowy gazowe, czy katastrofę smoleńską? 20, 30? Nie ma tak długich terminów przedawnień w polskim kpk.
Nie można tłumaczyć wszystkiego obstrukcją w sądach, bo w wielu przypadkach nawet nie spróbowano naprawić państwa poprzez pociągnięcie do odpowiedzialności. Za każdym razem przed spojrzeniem w akta, patrzono w kalendarz wyborczy i zastanawiano się, jak to zostanie odebrane przez opinię publiczną.
Tusk nie będzie się zastanawiał, tylko zrobi wam „jesień średniowiecza”. Zgodnie z prawem, czy nie – to nie będzie miało znaczenia. I – znów niczym Putin – zapowiada to wprost. Lepiej mu uwierzyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/606137-tusk-niczym-putin-wprost-zapowiada-jesien-sredniowiecza