Donald Tusk wszystkimi problemami finansowymi tych czasów obarczył Adama Glapińskiego i temu była poświęcona pierwsza część wywiadu. Nauczyciele znają ten sort odpowiedzi na pytania, w którym uczeń wpada w słowotok, żeby przykryć, że tak naprawdę nic nie wie, ale Katarzyna Kolenda-Zaleską tego rozmówcę traktuje przecież ze szczególnym namaszczeniem. Dlaczego więc NBP miałby odpowiadać za finansowe trudności - tego były premier nie powiedział. Nie odpowiedział także na jedyne sensowne pytanie - co on by sam zrobił, by zapobiec kryzysowi. Wił się szef PO i wił, wreszcie powiedział, że nie jest u władzy, że wybory za ponad rok, a problemy są teraz - i dlatego nie odpowie Oj, zdecydowanie nie za bardzo Tusk lubi rozmawiać o problemach państwa, zresztą jego elektorat nie tego wymaga. Przeszli więc z redaktor TVN do innych tematów, bo przecież rozwiązywanie zagadnień rządu nie jest dla pana przewodniczącego. Było więc znowu jak zła jest Prezes Julia Przyłębska, jak bardzo zły jest Ziobro, Morawiecki i Kaczyński, cała ta litania ubliżających frazesów i opinii potoczyście sunęła z ust byłego szefa Europejskiej Partii Ludowej. Lud TVNu potrzebuje mantry - dostał więc mantrę.
Ale były premier, ogłoszony kiedyś przez naczelnego „Rzepy” „bezdyskusyjnie najwybitniejszym politykiem”, „król Europy”, szef EPL, dwukrotny premier, wybitny umysł, nie odniósł się w ogóle do problemu, który - u licha - pali do żywego (dosłownie!) i ma wpływ na wszystko co nas otacza. Neonazistowska inwazja Rosji na Ukrainę zabija ludzi, głodzi Afrykę, dzieli Europę, uderza w Polskę, ale nie, o, nie wolno pytać o to Donalda Tuska, a i on sam się do tego nie odniesie. Raz że elektorat ma nie być niepokojony poważnymi sprawami, ma być postpolityczny i posthistoryczny, a dwa… że cóż miałby Tusk odpowiedzieć?
O wspieraniu niemieckiej polityki wobec Moskwy? O tym jak do 2014 roku był uznawany za „człowieka Moskwy w Warszawie”, o zapraszaniu Ławrowa na naradę ambasadorów, szkolenia polskiej PKW u Rosjan, projekty podpięcia części Polski pod elektrownie w Obwodzie Kaliningradzkim, o wypychaniu USA (zwłaszcza Trumpa) z Europy? Cóż Donald Tusk miałby do zaproponowania Ukrainie? Musiałby się określić po stronie Kijowa albo… Berlina. Nie skrytykowałby przecież Niemców, ale nie może przecież wyznać, że los Ukrainy jest dla niego tak ważny, jak zeszłoroczny śnieg nad Szprewą. Lepiej więc przemilczeć.
Ktoś uważa, że Tusk unika tematu wojny z innego powodu?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605876-jakzez-ten-tusk-boi-sie-powiedziec-choc-slowo-o-wojnie