„To Donald Tusk zapisze się więc do historii jako ten, który doprowadził do opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. A jeśli chodzi o prorosyjskie sympatie, to w ostatnich latach nie było bardziej prorosyjskiego polityka europejskiego niż Angela Merkel, a Donald Tusk był jej bardzo bliskim współpracownikiem, jako polski premier realizował politykę całkowitego resetu z Rosją” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl senator Maria Koc (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Donald Tusk powiedział o Borisie Johnsonie, że przejdzie do historii przez zaangażowanie w bexit i dwuznaczne relacje z rosyjskim biznesem w Wielkiej Brytanii. Nie uważa Pani, że to dosyć dziwne słowa z ust polityka, który doprowadził do tego brexitu i który sam miał swoje układy z Rosjanami chociażby godząc się na Nord Stream?
Maria Koc: Donald Tusk zrzuca z siebie odpowiedzialność, bo przecież on był przewodniczącym Rady Europejskiej, kiedy doszło do brexitu i chyba nie jest dla nikogo tajemnicą, że właściwie realizował chyba takie założenia polityki europejskiej, które miały doprowadzić do wypchnięcia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, bo pewne wyśrubowane żądania dotyczące chociażby polityki migracyjnej, czy klimatycznej wobec Wielkiej Brytanii spowodowały, że Brytyjczycy powiedzieli „dość”. Ale przecież nieprzypadkowo te żądania wobec Wielkiej Brytanii były wysuwane. Wydaje się teraz już oczywistym, że chodziło o to – zwłaszcza Niemcom – aby wypchnąć Wielką Brytanię z Unii Europejskiej, ponieważ już wtedy zapanował zupełny duopol, czyli Niemcy i Francja jako ci najwięksi gracze w UE, we wspólnocie mogli już wtedy bez pytania o Wielką Brytanię, która w wielu sprawach miała swoje własne zdanie, decydować o całej wspólnocie i narzucać na różne sposoby swoją wolę mniejszym krajom. O to chodziło i wydaje się, że Donald Tusk realizował politykę Angeli Merkel, Niemiec – politykę, która miała na celu pozbycie się Wielkiej Brytanii ze wspólnoty. Niektórzy eksperci to trafnie opisują, podkreślają, i to się stało.
To Donald Tusk zapisze się więc do historii jako ten, który doprowadził do opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. A jeśli chodzi o prorosyjskie sympatie, to w ostatnich latach nie było bardziej prorosyjskiego polityka europejskiego niż Angela Merkel, a Donald Tusk był jej bardzo bliskim współpracownikiem, jako polski premier realizował politykę całkowitego resetu z Rosją. Pamiętamy jego wypowiedzi. Pamiętamy jego działania, które miały na celu maksymalne zbliżenie Warszawy i Moskwy, więc tutaj nikt Donalda Tuska nie prześcignie jeśli chodzi o prorosyjską politykę europejską. Podobnie zresztą jak był przewodniczącym Rady Europejskiej, to też nie wypowiadał się na temat Nord Stream 2, szkodliwości tego projektu, nie wypowiadał się na temat uzależnienia się polityki, gospodarki niemieckiej czy też europejskiej od rosyjskich paliw, od gazu. Takich głosów nie słyszeliśmy. Był bardzo prorosyjski w swoich działaniach, w swoich wypowiedziach, a teraz udaje, że było inaczej, ale internet wszystko pamięta, ludzie pamiętają, media również i ciągle przypominają jego kompromitującą politykę, więc nie ma w ogóle o czym mówić. Teraz, jako że Boris Johnson walczył z Rosją – przecież to jeden z czołowych polityków, który wspierał Ukrainę w wojnie z Rosją - to Donald Tusk stara się go ośmieszyć i zdyskredytować, bo widocznie polityka Borisa Johnsona jest mu nie na rękę. Generalnie chce odpowiedzialność za swoją nieskuteczną politykę, politykę uległości wobec Niemiec, także wobec Rosji zrzucić na innych polityków, ale to mu się nie uda, bo Boris Johnson przejdzie do historii jako ten, który w czasie wybuchu wojny z Rosją stanął po dobrej stronie i włożył dużo wysiłku, żeby wspierać Ukrainę w działaniach antywojennych.
Boris Johnson jeszcze jako szef resortu spraw zagranicznych angażował się w tej części Europy budując zręby struktury bezpieczeństwa, która teraz w czasie inwazji Rosji na Ukrainę przyniosła konkretne rezultaty. Tymczasem Donald Tusk, kiedy pełnił funkcję polskiego premiera, tak naprawdę prowadził działania dokładnie odwrotne. Niezrozumiałe zatem skąd i po co ta hipokryzja. Jak to Pani ocenia?
Ta hipokryzja jest właśnie po to, żeby zdyskredytować tych polityków, którzy prowadzą antyrosyjską politykę już od wielu lat, aby pokazać, że właściwie wszyscy byli w jakiś sposób zamieszani we współpracę z Rosją, co nie jest prawdą. Byli tacy politycy, którzy z Rosją blisko współpracowali, jak Angela Merkel czy Donald Tusk, ale byli tacy, którzy byli sceptyczni wobec Rosji. Mówili o potrzebie wzmocnienia NATO na wschodniej flance, mówili o potrzebie bardzo realistycznej polityki wobec Moskwy i do nich należał Boris Johnson. Jego zachowanie w momencie, kiedy nastąpiła wojna z Ukrainą, dokładnie pokazały, że ten polityk zawsze miał właśnie takie intencje, żeby wspierać wolną Ukrainę i walczyć z imperialistyczną polityką Rosji. Donaldowi Tuskowi po prostu ciężko to zrozumieć, że może być polityk, który myśli samodzielnie i realizuje wolnościową rację stanu swojego kraju, ale również krajów, które należą do wolnego świata.
Przypomnę tylko, Boris Johnson jako premier brytyjskiego rządu skierował ogromną pomoc jeśli chodzi o Ukrainę. Wielokrotnie był już w Kijowie od momentu, kiedy wybuchła wojna. Donald Tusk rzadko się na temat tej wojny wypowiada, do Kijowa jeszcze ani razu nie pojechał, żeby wesprzeć Ukrainę i prezydenta Zełenskiego – zajęty jest tylko sianiem propagandy i kłamstw na terenie naszego kraju. Już rok temu rozpoczął kampanię wyborczą i wokół tego skupiają się wszystkie jego działania, a na temat wojny na Ukrainie się nie wypowiada, chociaż to jest gorący temat i kwestia polskiej racji stanu. Wiemy, że jeżeli ta wojna zostałaby przez Ukrainę przegrana, to my będziemy w śmiertelnym zagrożeniu. Powinien nawoływać Europę do sankcji – w końcu był znaczącym politykiem europejskim – powinien nawoływać, zwłaszcza swoich przyjaciół Niemców, do większej pomocy militarnej dla Ukrainy. Nie robi tego, na ten temat się nie wypowiada, tylko snuje różne nieprawdy w kraju, żeby podburzać ludzi, jeszcze bardziej ich dzielić, a teraz jeszcze wziął się za dyskredytowanie zachodnich polityków. A Boris Johnson jest znany z tego, że bardzo też wspiera Polskę w kwestiach bezpieczeństwa, wspiera też projekt Trójmorza, należy do osi Waszyngton-Londyn-Warszawa, które najbardziej wspierają Ukrainę i to może się po prostu Tuskowi nie podobać. Pamiętamy, jak był premierem w 2014 roku, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, to przecież nie udzielił Ukrainie żadnej pomocy, udawał, że tej wojny nie ma – pełną decyzyjność oddał w ręce Niemców i Francuzów, więc pewnie uważa, że tamta postawa była właściwa, a nie ta postawa, jaką charakteryzuje się teraz część wolnego świata, czyli pomocy dla Ukrainy.
Donald Tusk atakując Borisa Johnsona posunął się również do ataku na polskiego premiera Mateusza Morawieckiego. Na Twitterze zwrócił się do niego ad personam: „Johnson został przyłapany na kłamstwie, więc podał się do dymisji. Dziwak jakiś, Mateuszu, nie sądzisz?”, jakby to premier Morawiecki był łapany na kłamstwie, a nie Donald Tusk. Internauci bardzo szybko wykazali, że to lider PO słynie z mówienia nieprawdy. W jakich kategoriach odbierać tego typu manifestacje polityczne, biorąc pod uwagę, że w dzisiejszych czasach wszystko jest stosunkowo łatwo weryfikowalne i nie jest trudno dotrzeć do informacji sprzed lat?
Moim zdaniem bardzo nisko sobie ceni swoich wyborców. Donald Tusk w ogóle chyba bardzo nisko sobie ceni Polaków, skoro uważa, że można tak kłamać w żywe oczy i że nikt tego nie sprawdzi, nie zweryfikuje, nie pamięta, że ludzie ślepo wierzą politykom, nie stać ich na własną refleksję. Widocznie Donald Tusk tak postrzega swój elektorat. Oczywiście, że łatwo jest wszelkie wypowiedzi, wszelkie kłamstwo zweryfikować i doskonale wiemy, że te jego opowieści, jak to Ewa Kopacz miała wprowadzać 500 plus. Teraz słyszymy od polityków Platformy, że to oni wymyślili czternastą emeryturę. Donald Tusk różne baśnie opowiada, życie to weryfikuje, media to weryfikują, Polacy to weryfikują, ale jednak się nie zatrzymuje, więc w tych swoich opowieściach chodzi mu o zdyskredytowanie polskiego rządu, o pokazanie, że właściwie to, czym rząd się zajmuje nie ma żadnego znaczenia, on po prostu chce wywołać jakieś niepokoje, niezadowolenie społeczne, niepokoje społeczne, ponieważ on wie, że nie mając żadnego programu będzie mu ciężko sięgnąć po władzę w wyborach, może więc jak wyprowadzi ludzi na ulice, to wtedy widzi dla siebie szansę na przejęcie władzy w taki sposób. Dlatego właśnie dyskredytuje polskiego premiera, polski rząd. Czyni to konsekwentnie, ale jestem przekonana, że Polacy to widzą. Widzą taką małość tego wszystkiego – bezradność i bezsilność, bo polityk większej klasy rywalizowałby na programy. Mógłby się odnosić do jakichś założeń programowych, mógłby dyskutować na ten temat, a takie rzucanie różnych kalumnii, kłamstw, przeinaczanie rzeczywistości świadczy tylko o małości człowieka.
Czyli de facto Donald Tusk dyskredytuje sam siebie próbując w ten sposób dyskredytować innych?
Myślę, że to dużo mówi o nim samym.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605716-atak-tuska-koc-nikt-go-nie-przescignie-w-prorosyjskosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.