„Rosja jest w sytuacji bardzo defensywnej, bardzo niewygodnej operacyjnie, a strategicznie wręcz beznadziejnej, więc nie wydaje mi się, aby w związku z tym mogła przedsięwziąć jakieś zagrażające nam - Polsce, państwom natowskim i innym - działania ofensywne” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej, ekspert ds. bezpieczeństwa.
wPolityce.pl: Prezydenci i ministrowie obrony Polski i Litwy sprawdzają stan wojska na przesmyku suwalskim. Na ile sytuację zmienia jeśli chodzi o zabezpieczenie tego obszaru wejście do NATO Szwecji i Finlandii?
Prof. Romuald Szeremietiew: Zmienia w istotny sposób. Osobiście uważam, że operacyjne znaczenie tego przesmyku jest wydumane.
Dlaczego?
Dlatego, że niby w jakim sensie ten przesmyk jest ważny? On jest ważny z tego powodu, że spoglądamy na mapę i widzimy, że gdyby przez Rosję zagrożone były państwa bałtyckie, to przez ten przesmyk jest jedynym połączeniem, które ma Litwa z państwami NATO, m.in. z Polską. W związku z tym ktoś wysnuł wniosek, że skoro tak, to Rosja będzie chciała izolować te państwa bałtyckie i zrobi to w ten sposób, by odciąć je od pomocy ze strony NATO. A ponieważ ta pomoc może nadejść tylko poprzez przesmyk suwalski, to tam będzie uderzenie. Otóż nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś głębszy sens – mówię to w sensie operacyjnym, nie w sensie politycznym, bo politycznie oczywiście można tak to traktować – dlatego że po pierwsze ten przesmyk jest bardzo trudny do sforsowania, gdyby ktoś chciał przez ten przesmyk maszerować. Po drugie, jeżeli Rosja rzeczywiście miałaby ochotę dotrzeć do Królewca, czyli do Kaliningradski obłasti, to nie musi tego robić przez przesmyk suwalski, tylko wystarczy zająć Litwę i wtedy ma tam długą granicę litewsko-ruską, przez którą może się połączyć. Od tej strony.
Natomiast jeżeli Finlandia i Szwecja staną się członkami NATO, a to się właśnie dzieje, to wtedy odcięcie państw bałtyckich od natowskiej pomocy poprzez przesmyk suwalski tym bardziej nie ma sensu, dlatego że Morzem Bałtyckim będzie można udzielać tego typu pomocy – i Szwecja i Finlandia. I to Rosja będzie w trudnej sytuacji, ponieważ trudno jej będzie operować na Bałtyku, biorąc pod uwagę to, że Bałtyk stanie się wewnątrznatowskim morzem, na którym państwa NATO będą dominować. Również więc w sensie morskim. Wszystko to razem wskazuje, że po pierwsze oczywiście dobrze jest być tam ubezpieczonym i dobrze, że prezydent tam jedzie i to sprawdza, i że jest to obsadzone wojskiem, bo oczywiście licho nie śpi, ale biorąc pod uwagę wymogi natury operacyjnej, a takie trzeba brać wtedy, gdy planuje się jakąś operację zbrojną, to nie wydaje mi się to najbardziej wiarygodne.
Powiedział Pan, że Bałtyk staje się w tym momencie wewnętrznym morzem natowskim. Jak bardzo osłabia to możliwości Rosji, jeśli chodzi o ewentualne uderzenie na państwa NATO?
W sposób bardzo istotny. Rosja w takim układzie zostaje tylko z tym, co ma w Petersburgu, czy w Kronsztadzie jeżeli idzie o siły morskie, i z tym, co ma w Królewcu czyli w Kaliningradzie, ale ten obszar jest izolowany właśnie przez państwa NATO i moim zdaniem jest bardzo łatwo go spacyfikować, jeśli tylko NATO będzie chciało coś takiego uczynić. Rosja jest tu więc w sytuacji bardzo defensywnej, bardzo niewygodnej operacyjnie, a strategicznie wręcz beznadziejnej więc nie wydaje mi się, aby w związku z tym mogła przedsięwziąć jakieś zagrażające nam, Polsce i państwom natowskim i innym działania ofensywne.
Jeszcze przed wejściem Szwecji i Finlandii do NATO pojawiały się obawy, że Rosja może zechcieć zaatakować państwa bałtyckie…
Tak. To było cały czas.
Jak bardzo w tym momencie jest to nieprawdopodobne właśnie po rozszerzeniu NATO?
To się zmienia oczywiście, tak jak powiedziałem, na naszą korzyść. NATO tutaj zdecydowanie od tego momentu przeważa, bo Finlandia i Szwecja to są poważne potencjały i znajdują się one właśnie w tym regionie basenu Morza Bałtyckiego. Jak spojrzymy na mapę, to widzimy, jaki punkt zaczepienia o ten Bałtyk ma Rosja, bo Zatoka Fińska - to jest wejście do Petersburga i do bazy w Kronsztadzie - jest w całości kontrolowana przez Finlandię z jednej strony, a Estonię z drugiej strony. To jest bardzo niekorzystne położenie z punktu widzenia operowania Rosji. Ten wrzód, który Rosja nam zostawiła na resztówce Prus Wschodnich, który nas drażnił i denerwował, on będzie kompletnie izolowany ze wszystkich stron. Nie będzie miał żadnego kontaktu z matuszką Rossiją, bo jak. W tej chwili nie tylko droga lądowa, która dotąd była trudna do wyobrażenia - chyba że Białoruś by uderzyła w przesmyk suwalski, co jest mało prawdopodobne, i dotarła do Kaliningradu - była więc wątpliwa, a teraz okazuje się, że niemożliwy będzie również kontakt poprzez morze. Mają więc Rosjanie jeżeli idzie o tę sytuację potężny ból głowy.
Ale Rosjanie twierdzą, że w Kaliningrdzie mają tyle rakiet, że są w stanie zasypać nimi całą Europę.
A co mają mówić? Przecież Rosjanie od dawna straszyli i straszą wszystkich, czego to oni nie zrobią i właśnie widzimy na Ukrainie, jaka to jest „potęga”, skoro nie może się uporać z państwem, które ani nie jest najpotężniejsze, ani nie jest jakąś wielką potęgą – państwo, które pozbyło się zresztą ze swojego terytorium broni nuklearnej. Moim zdaniem więc to są „strachy na lachy”, chyba że w jakimś akcie niewyobrażalnego szaleństwa Rosja czy Putin mógłby coś zrobić, ale ciągle nie wydaje mi się, aby udało się taki akt szaleństwa wygenerować. Nawet Putinowi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605664-szeremietiew-strategiczna-sytuacja-rosji-jest-beznadziejna