„Jeżeli KE się nie opamięta, Rada Europejska nadal będzie poprawna politycznie i będzie ją trudno przekonać do podstawowych rzeczy, jak między innymi zawieszenie ETS-u, żeby nie generować dodatkowych podatków, obywatele będą decydować o tym, żeby zmieniać rządy, albo po prostu wyjdą na ulice” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowana Anna Zalewska (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Ursula von der Leyen zapowiedziała stworzenie planu na wypadek szantażu gazowego ze strony Rosji. Faktem jest, że dostrzegła ten problem, ale czy KE będzie w stanie te zapowiedzi zrealizować, biorąc pod uwagę interesy Niemiec i innych krajów czy środowisk zainteresowanych porozumieniem się z Rosją?
Anna Zalewska: Komisja Europejska na razie mówi, planuje i zapowiada. Cały czas mamy wrażenie, że jest kilka kroków za Putinem, że sytuacja wojenna i szantaż gazowy czy węglowodorowy Putina absolutnie zaskoczył wszystkich i od czasu wojny nikt się z tym nie potrafi pozbierać. Działania trzeba podejmować tu i teraz: między innymi związane po pierwsze z pakietem „Fit for 55” – będę mówiła o tym bez końca – z zawieszeniem ETS-u, dlatego że wydaje się, że jedyną możliwością do przetrwania przez najbliższe lata jest węgiel. Mówią o tym Niemcy, mówią Włosi, mówią Austriacy, Holendrzy, ale z drugiej strony mówią jednoznacznie, że przy takich cenach ETS-u oni po prostu nie wytrzymają, ewentualnie wszystko przerzucą na odbiorców – chodzi oczywiście o cenę energii. Jest już przecież właściwie czas wakacyjny, to się czuje w Brukseli i w Strasburgu. Przypominam, że właściwie na półtora miesiąca KE, PE i europejskie instytucje się wyłączą i już będzie wrzesień, czyli sezon grzewczy.
W tym momencie rodzi się pytanie, na ile wiarygodne są te zapowiedzi Komisji Europejskiej? Jak dotąd Zielony Ład jest forsowany, jego wprowadzenie się może tylko trochę przedłuża. Czy to nie jest zatem zwykła gra ze strony szefowej KE?
To jest wyobrażenie o tym, że można zadziałać poprzez mówienie i pisanie kolejnych sprawozdań bez realnych działań. Wbrew pozorom pakiet „Fit for 55” wcale nie zwalnia – wszystkie głosowania, wszystkie plany i terminy są takie, jak zostało to wymyślone jeszcze przed wojną. Do końca roku pod prezydencją czeską KE chciałaby zamknąć wszystkie dyskusje na temat pakietu „Fit for 55”. Jednocześnie KE nie robi podstawowej rzeczy i dziwię się też Radzie Europejskiej, że tego nie wymusza, mianowicie nie zweryfikowała nowej polityki energetycznej, to znaczy nie zrobiła inwentaryzacji zasobów, które jesteśmy w stanie uruchomić w ciągu najbliższych dosłownie kilku tygodni. Proszę też zauważyć, że w wypadku Polski my możemy jak najbardziej zwiększyć wydobycie węgla, ale ostatnie działania klimatyczne KE spowodowały, że zamknęliśmy niektóre elementy poszczególnych kopalni, albo wprost kopalnie. Żeby to odtworzyć, potrzebujemy nie tylko pieniędzy – te pewnie by się znalazły, bo przecież musimy zadbać o ceny energii, nie możemy pozwolić na to, żeby obywatele płacili ciągle więcej – ale czasu. To jest proces, który trwa półtora roku. Jednocześnie jeśli chodzi o węgiel, trudno go kupić na całym świecie – między innymi w Chinach i w Indiach, dlatego że tam się w ogóle węgla nie sprzedaje, bo UE, która wyprowadziła swoją produkcję do Chin i do Indii, po pandemii zwiększyła trzykrotnie swoje zamówienia, w związku z tym potrzebna jest na to energia. W czwartek w ubiegłym tygodniu miałam spotkanie z europejską organizacją, która skupia energetyków i tych, którzy produkują energię z węgla i mówili, że nie są w stanie na najbliższe lata określić maksimum ceny energii w Europie. Sytuacja jest zatem naprawdę bardzo niebezpieczna. I to Niemcy mówili o ETS-ie.
Tylko że Niemcy w tej chwili – przynajmniej ich lewicowa część – liczy na to – i to mówią otwarcie – że ruszy gazociąg Nord Stream 2. Uważają, że należy rozmawiać z Rosjanami na temat Nord Stream 2. Na ile zatem te zapowiedzi działań KE można określać jako autentyczne? Wydaje się bowiem, że ktoś tu liczy na przeczekanie.
Rzeczywiście większość tych działań – konferencji, spotkań, sprawozdań, komunikatów – nie zmienia rzeczywistości i coraz częściej mamy wrażenie, że rzeczywiście to jest tak, że „poczekajmy może dwa, trzy miesiące, może jakoś skończy się wojna i będzie można na nowo dyskutować z Rosją o gazie”, bo proszę zauważyć, że jakoś nie widzimy w UE – oprócz pomysłu z węglem, który jest oczywisty – żeby zabrano się za różnego rodzaju inwestycje, które miałyby powodować, że jesteśmy gotowi na przykład do dywersyfikacji, do szukania tego gazu poza kierunkiem rosyjskim.
Myślę, że w tej chwili KE czy UE po deklaracjach związanych ze wsparciem Ukrainy, odbudowaniem tego kraju czy też poparciem jako kandydata do UE, nie ma śmiałości mówić innym językiem, ale rzeczywiście poszczególne grupy, poszczególni eurodeputowani coraz śmielej mówią o tym, że jednak chyba inaczej się nie da, jak z Rosją i rosyjskim gazem.
Niemcy nadal nie uruchamiają zamkniętych elektrowni atomowych, nadal prowadzą wstrzemięźliwą politykę jeśli chodzi o Ukrainę. Czego w tym momencie należy się spodziewać jeśli chodzi o działania KE? Czy KE nie będzie jednak pod wpływem Niemiec, jak to było do tej pory?
Niemcy rzeczywiście mają tutaj głos decydujący. KE wraz ze swoją przewodniczącą bezwzględnie uzależniają swoje decyzje od sytuacji Niemiec. Chciałoby się powiedzieć, że decydowanie się na dalsze zamykanie – chyba jeszcze dwie elektrownie atomowe zostały do zamknięcia – jest pomysłem samobójczym, ale czytać to można również w ten sposób, że „trzeba będzie wracać do rosyjskiego gazu”. Obywatele mają to usłyszeć – między innymi niemieccy – żeby ewentualnie usprawiedliwić działania niemieckiego rządu. Tak jak powiedziałam, nie ma w tej chwili klimatu politycznego, żeby poszczególne rządy w ten sposób mówiły. Cały świat patrzy na Unię Europejską, w jaki sposób się zachowuje w stosunku do Ukrainy, więc na ten moment będą kolejne debaty, dyskusje, plany, zapowiedzi.
Czy to nie jest programowanie gigantycznej katastrofy, która będzie już zdecydowanie większych rozmiarów niż pandemia koronawirusa, na której „poległa” Komisja Europejska, czy inne kryzysy, którym nie podołała? Jak to się skończy dla całej wspólnoty?
To będzie gigantyczna katastrofa. My odczuwaliśmy ceny energii już od dłuższego czasu. W tej chwili odczuwają je kraje południa, dlatego że potrzebują energii do tego, żeby się ochłodzić. Z rozmów z eurodeputowanymi wynika, że drożyzna szaleje w absolutnie całej Europie. Nikt nie wyobraża sobie, żeby można było jeszcze więcej zapłacić za energię, a mamy analityków, ekspertów, którzy zajmują się produkcją energii, którzy mówią o wielokrotnościach cen energii. W związku z tym jeżeli KE się nie opamięta, Rada Europejska nadal będzie poprawna politycznie i będzie ją trudno przekonać do podstawowych rzeczy, jak między innymi zawieszenie ETS-u, żeby nie generować dodatkowych podatków, obywatele będą decydować o tym, żeby zmieniać rządy, albo po prostu wyjdą na ulice.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605565-nasz-wywiad-zalewska-to-bedzie-gigantyczna-katastrofa