Ponad siedem pokoleń długowieczna rodzina Estreicherów wspierała swoją pracą polską kulturę i naukę, ale że prof. Stanisław Estreicher (ur. w 1869 r.) dożyje naszych czasów i żywo będzie komentował bieżącą politykę - nikt by nie mógł przypuszczać. Rzecz jasna biografie wybitnego uczonego mówią twardo, że uczonego zabili Niemcy wywożąc go w ramach specjalnej operacji wymierzoną w polską inteligencję do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, ale jednak tekst prawnika pt. „Czy Polską należy rządzić batem?” z werwą i stanowczością komentuje wydarzenia po 2015 roku.
Prof. Estreicher był (jest?) bowiem zwolennikiem silnego rządu, który jednak zachowa wszystkie aspekty społecznej wolności na tyle, by debata publiczna trzymała władzę w ryzach i poprzez krytykę korygowała jej błędne decyzje i praktyczne nadużycia. Wspomniany artykuł pochodzi podobno z 1932 roku, ale diagnozuje nasz kraj i nas samych przerażająco trafnie i aktualnie. Bo oto pokazuje silny i stanowczy rząd, który nie powinien ulegać pokusie skorzystania z narzędzi państwowych do mitygowania opozycji, bo starcie polityczne wewnątrz kraju jest - zdaniem Profesora - areną walk drugorzędnych, a prowadzenie i naprawa państwa jest tutaj absolutnie najważniejsza.
Ale wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego dostrzega przecież skalę problemu związanego z totalną opozycją, zaprzedaną potężniejszym sąsiadom, awanturniczą, destabilizującą administrację i społeczeństwo. Pisze więc Estreicher następująco:
Ale cóż robić z opozycją warcholską, demagogiczną, ze złą wiarą szkodzącą państwu, a nie tylko rządowi, podburzającą społeczeństwo do anarchii, pozbawioną wszelkiej myśli państwowej? Czy i przeciwko niej nie wolno użyć bata tzn. surowych represji policyjnych, zamykania w więzieniu, zatykania ust, konfiskat itp. środków karnych? Czyż można ścierpieć spokojnie jej działalność nieraz nielegalną i czy należy się jedynie ograniczyć do spokojnego wyjaśniania, ufając w rozum społeczeństwa, który sam rozróżni ziarno od plew? Czyż nie byłoby to narażeniem interesu państwowego, gdyby rząd okazywał cierpliwość i wyrozumiałość wobec bezwzględności i kłamstwa?
Niech ktokolwiek, kto ten fragment przeczyta, powie teraz, że tekst jest sprzed 90 lat, a nie z wczoraj. Różnicy dostrzec nie sposób.
Recepta tylko w teorii
Estreicher tutaj proponuje receptę, a mianowicie kategoryczne zaostrzenie prawa wobec kłamstw - politycznych i medialnych - wobec fałszywych oskarżeń i „nielojalnej agitacji prowadzonej słowem czy piórem”. Prawnik zatem występuje stanowczo przeciw tytułowej tezie (nie, Polską nie należy rządzić poprzez bat), ale wzmocnienie rygorów prawnych. Uczony przyznaje jednak - i jest to dzisiejszy najważniejszy argument przeciwko ograniczaniu możliwości łgania - „Jakże bowiem trudno odróżnić samemu dotkniętemu krytykę przekraczającą granice dozwolone od krytyki dla państwa nieszkodliwej”.
Dalej Autor znowu piszę jak o Zjednoczonej Prawicy i totalnej opozycji, o wyssanych z palca aferach Onetu i Gazety Wyborczej:
Przepisy o nielojalnej agitacji prowadzonej słowem czy piórem powinny być u nas z pewnością surowsze jak gdzie indziej. A już zwłaszcza nadużywanie szpalt dziennikarskich dla szerzenia oszczerstw, dla znieważania przeciwników politycznych, dla obrzucania obelgami osób rządzących i odpowiedzialnych za rządy, powinny być tak skonstruowane, aby mogły temu wszystkiemu skutecznie przeszkodzić. Niepodobna oszczędzić dzisiejszemu rządowi zarzutu, że tę sprawę zaniedbał, a w szczególności nie doprowadzi! do końca reformy ustawy prasowej i patrzy neutralnie, gdy sejm zniósł dekret prasowy, stanowiący niewątpliwie na tym polu bardzo wielki postęp, pomimo pewnych braków, które łatwo było usunąć.
Czego Estreicher nie widział?
U nas owe „nadużywanie” to chleb powszedni. Kto pamięta spreparowane „urodziny Hitlera”, redaktora-holograma, pseudoaferę o parówki w hot-dogach, chamski i barbarzyński Strajk Kobiet z zachęcaniem do ataków na kościoły i duchowieństwo, mroczne materiały o Kościele, które po weryfikacji okazywały się stekiem przeinaczeń? Jak to ukrócić skoro przy ustawie uderzającej m.in. w TVN, zrywa się do obrony stacji połowa narodowej polityki, a niektóre dzienniki potrafią zmyślać nawet terminy prawne, by uderzyć w rząd? Wreszcie na cóż narzekał profesor Estreicher w - niech już będzie - tym 1932 roku? Kto był wówczas w opozycji? U endeków np. wybitny ekonomista Roman Rybarski, ziemianin Kakowski, pułkownik Arciszewski, u socjalistów Ignacy Daszyński, społecznik Szczerkowski, weteran Dubois, u ludowców: Maciej Rataj, adwokat Nosek i inni.
Przecież przy Jachirach, Sterczewskich i Hartwichach tamta opozycja była szczytem klasy i ucywilizowania! Przecież teraz w parlamencie polskim mamy najprawdziwszy polityczny syf, o którym Estreicher by słowa nie napisał, tylko plunął tam w odruchu obrzydzenia. Tak, tutaj się profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego pomylił w opisie naszej współczesności - demagogii i złych intencjach wobec państwa polskiego to on - w przeciwieństwie do nas - wcale a wcale nie widział.
OBEJRZYJ TAKŻE ROZMOWĘ O AKTUALNEJ SYTUACJI W DONBASIE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605526-jak-pogonic-opozycje-antypanstwowa-ktorej-wolno-wiecej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.