Opozycja wciąż kombinuje, jak odsunąć Zjednoczoną Prawicę od władzy. Co i rusz ktoś przedstawia opinii publicznej jakąś nową, odkrywczą metodą.
Na przykład Donald Tusk zapowiedział w weekend, że jeśli nie spodoba mu się wybór Polaków, to wyprowadzi ludzi na ulicę i siłowo zmieni decyzję wyborców. Powiedział to ten sam Donald Tusk, który kilka dni wcześniej obiecał, że PO z pewnością wygra wybory i pokona PiS. Czyżby już dziś Donald Tusk miał wątpliwości czy uda mu się dotrzymać danego słowa?
Senator Michał Kamiński wciąż nawołuje do przeprowadzenia konstruktywnego wotum nieufności. Opozycja miałaby obalić rząd i wyłonić z siebie przeszłego premiera, by jeszcze przed wyborami pokazać, że umie wspólnie rządzić. Tylko do tego pomysłu jakoś nikt się nie pali. No bo co by było, gdyby jeszcze przed wyborami okazało się, że jednak opozycja nie jest w stanie się dogadać i wspólnie rządzić lub nawet nie jest w stanie wskazać kandydata na premiera ani przeprowadzić operacji, pt. „Konstruktywne wotum”?
Są też próby odwołania rządu przez skargi w Brukseli. Parlament Europejski przyjął już kilkadziesiąt różnych rezolucji przeciwko Polsce. Cały pech opozycji polega jednak na tym, że w żadnym z traktatów nie zapisano, że Komisja Europejska lub Parlament Europejski mają prawo odwołać rząd państwa członkowskiego, jeśli jego polityka nie spodoba się międzynarodowemu gremium. Jedyne co może robić Unia, to gadać lub blokować pieniądze, tak by wpłynąć na decyzję wyborców. I w ten sposób wracamy do punktu wyjścia i banalnej konstatacji, że władzę w Polsce mogę zmienić lub przedłużyć jej mandat, sami Polacy. Bardzo dobitnie mówiła o tym w 2014 roku była premier Ewa Kopacz.
Przed nami druga tura wyborów samorządowych. W tym akcie, oddania głosu, zawarty jest cały sens demokracji. Każdy ma prawo do suwerennej decyzji. Podejmuje ją we własnym sumieniu. W zgodzie ze swoimi przekonaniami. Nikt nie ma prawa tej decyzji osądzać ani podważać
— przekonywała w orędziu Ewa Kopacz.
Dajmy świadectwo temu, że Polska jest państwem prawa. Pokażmy, że władzy w Polsce nie można przejąć na ulicy, a jedynie przy urnie wyborczej i że każdy ma tyle władzy, ile przyznali mu obywatele, a nie tyle ile przyznaje sobie sam
— mówiła Kopacz.
Ktoś powinien to nagranie pokazać Donaldowi Tuskowi, choć to może być dla niego zbyt duży szok. Podobnie zresztą jak ostatnie słowa Grzegorza Schetyny, który wbrew obietnicom i zapewnieniom Donalda Tuska, że odsunięcie PiS od władzy, to najlepszy możliwy program, ma w tej sprawie nieco inne zdanie:
Nie mam poczucia, aby dzisiaj PiS czuło oddech na plecach. Aby funkcjonowała prawdziwa alternatywa wobec ich trzeciej kadencji. Nie ma czegoś takiego. Trzeba między innymi przedstawić minimum programowe dla środowisk, które miałyby się znaleźć na zintegrowanej liście opozycji
— powiedział były szef PO w rozmowie z portalem Interia.pl.
To jednak na razie przerasta Donalda Tuska, który chętnie przejmuje polityczne propozycje innych partii, głównie Lewicy. I właściwe tej niemocy można nawet Donaldowi Tuskowi współczuć, gdyby nie to, że to już nie mój problem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605369-tusk-znowu-chce-zmieniac-wladze-na-ulicy-inaczej-nie-umie