Sobotnia konwencja Platformy Obywatelskiej była czymś więcej, niż pokazem turbopopulizmu. To był seans nienawiści o posmaku totalitarnym, pełen jadu, toksyn, szczucia na przeciwników politycznych, ale także i na konkretnych ludzi. Wystarczy zerknąć na poniższy, krótki fragment. Ktoś, kto tak mówi, uruchamia najniższe instynkty społeczne.
Pomysł Tuska na dojście do władzy jest taki sam jak w latach 2005-2007: wielka kampania hejtu, kłamstw, manipulacji, wrzasków, która wywoła społeczną falę prowadzącą do zmiany władzy. Fakty się nie liczą, można powiedzieć wszystko - choćby w sprawie lasów:
Tusk prezentował poziom wręcz żenujący, np. wówczas, gdy chwalił się deflacją w końcówce rządów Platformy. Nie trzeba kończyć ekonomii, by wiedzieć, że deflacja oznacza finalnie recesję, i jest zjawiskiem znacznie gorszym niż niewielka inflacja. W sumie widać, że zdaniem szefa PO Polakom można sprzedać każde kłamstwo, każdą bzdurę.
Tusk powtarza więc ścieżkę z lat 2005-2007, z jedną różnicą: jest znacznie bardziej brutalny. Zapowiada usuwanie przemocą prezes Trybunału Konstytucyjnego, zapowiada wyrzucenie z gabinetu prezesa Narodowego Banku Polskiego, i to bez „bez żadnej ustawy”. Zapowiada otwarcie nielegalne przejęcie instytucji państwowych dysponujących bezpośrednim mandatem konstytucyjnym. Taki z niego „demokrata”. Nie dziwmy się: w istocie to bolszewik.
Tusk rozpętuje w Polsce piekło, zupełnie nie bacząc na toczącą się wojnę. W istocie Ukraina go nie obchodzi, jej los nie ma dla niego znaczenia. Gdy mówi:
„Istota dobrego rządu to jest zdolność zapewnienia ludziom chleba dobrego i taniego i wody zimnej i ciepłej w kranie” -
— to w istocie mówi, że lepiej, by Ukraina padła, byle by w Polsce nie było podwyższonej inflacji. Oczywiście, to pozorny wybór, bo zwycięstwo Rosji przyniesie Polsce nie tani chleb, ale Buczę i Irpień, ale Tuska to wyraźnie nie interesuje. Martwił się będzie później. Nie, przepraszam, w ogóle się nie będzie martwił. On po prostu Moskwie ulegnie, nie pierwszy przecież raz, i da to, tego czego zażądało.
W sumie to dobrze, że Tusk mówi to, co mówi. Nikt nie będzie mógł mówić, że nie wiedział, co nam szykuje odsunięty od władzy Namiestnik, poirytowany długim trwaniem rządów niepodległościowych. Ci, którzy nie chcą, by Polska przegrała podwójnie - wpadając w ręce zmutowanego bolszewizmu z jednej strony i skazując się na podległość wobec Rosji i Niemiec z drugiej - muszą na to wyzwanie odpowiedź w jedyny możliwy sposób: mobilizacją, jednością, ciężką pracą. Bo kolejna szansa pojawi się nie za cztery lata, nawet nie za osiem, ale najwcześniej za 20 lat. Ten turbopolizm przyniesie nam i turbozamordyzm, tak charakterystyczny dla pacyfikowanych po buncie prowincji imperium.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605133-tusk-potwierdzil-ze-ukraina-go-po-prostu-nie-obchodzi