„Problem z PO jest taki, że oni właściwie nie głoszą nic, a nawet jeśli, to w takim chaosie i sprzecznościach, że nic do opinii publicznej się nie przebija. Jeżeli się przebija, to albo kwestie obyczajowe, jak aborcja, albo ciągłe kreowanie „czarnego luda” pisowskiego, który winny jest wszystkim nieszczęściom, włącznie z wojną” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog z KUL.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Dziś odbyły się dwa wydarzenia największych partii politycznych: konwencja Platformy Obywatelskiej w Radomiu oraz spotkanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości z mieszkańcami Białegostoku, będące jednym z elementów zapowiadanego kilka tygodni temu w Markach cyklu objazdów po Polsce. Jak oceniłby Pan te wydarzenia?
Prof. Mieczysław Ryba: Przede wszystkim rzeczywiście to spotkanie Prawa i Sprawiedliwości to jedno z wielu w kontekście tzw. objazdu kraju i ma jakiś charakter dyskusji programowej. Konwencja Platformy, skoro jest konwencją, też powinna tak wyglądać. Okazuje się jednak, że nic się nie zmieniło, jeśli mówimy o głównym haśle programowym, czy nawet całym programie. Jest to oczywiście antyPiS. Według Platformy Obywatelskiej, jedyną receptą na wszelkie nieszczęścia, które spotykają Polaków – takie jak inflacja czy różnego rodzaju problemy społeczne – jest odsunięcie PiS od władzy.
Adresatem jest tylko i wyłącznie sztywny elektorat Platformy i jej aktyw, plus ewentualnie elektorat sąsiednich partii opozycyjnych, jak PSL, Lewica czy Polska2050. Kilka tysięcy osób w hali rzeczywiście robiło wrażenie – wrażenie najbogatszej, największej partii opozycyjnej. Program jest jednak ten sam od lat: bycie totalną opozycją i odsunięcie PiS o władzy. Oprócz tego mieliśmy stale powtarzane i już trochę śmieszne i żenujące słowa o „energii”, że „mamy energię”, „budujemy wspólnotę, która ma energię”, ale co to za energia i do czego ma zostać użyta – tego nie usłyszeliśmy.
W Radomiu zabrakło haseł programowych, ciekawych propozycji, które potencjalny wyborca zapamięta i będzie wiedział: „oni zrobią to, to i to”. Konia z rzędem temu, kto wyniósł z tej konwencji jakieś konkretne zapowiedzi, propozycje czy nawet hasła. Nie ma tego nawet w relacjach liberalnych mediów, a są tylko słowa w rodzaju: „Kto wierzy w Boga, nie zagłosuje na PiS”. To już żałosne hasło.
Czyli jednak była pewna nowość, bo Donald Tusk zaserwował nam tym samym dość ciekawą teorię z pogranicza teologii. Czy stawianie spraw w ten sposób to już wyraz pewnej desperacji?
To raczej tylko retoryka, bo z jednej strony Platforma skręca w lewo, mówi o aborcji, LGBT, związkach partnerskich itd., czyli podważa retorykę katolicką, a z drugiej strony odwołuje się do Boga. Otrzymujemy więc bełkot, z którego nic nie wynika, jakąś emocjonalną figurę retoryczną, która ma zagrzewać do walki.
A zagrzewa?
To jest przekaz skierowany do twardego elektoratu, hodowanego na tym antyPiS-ie, któremu w tysiącach różnych odsłon powtarza się nieustannie hasło: trzeba odsunąć PiS od władzy. Nie jest to jednak hasło dla wyborcy centrowego, który szuka odpowiedniej dla siebie partii. To żadna oferta.
Platforma nazwała to wydarzenie „Konwencją Przyszłości”, ale czy mieliśmy tam w ogóle, poza pojedynczymi zapowiedziami w wystąpieniach polityków PO, jak np. poseł Kinga Gajewska, która mówiła o podwyżkach dla nauczycieli, albo słowa Donalda Tuska o „wyprowadzeniu” prof. Adama Glapińskiego z NBP, jakiekolwiek odniesienia do przyszłości? Wyglądało to raczej na podkręcanie bieżącego sporu politycznego, jak gdyby dążenie do wojny domowej, o której mówił prezes PiS
Jeśli się personifikuje inflację - która każdemu ciąży, to jest oczywiste – w postaci prezesa Glapińskiego, sugeruje, że to prezes NBP jest winny inflacji w Polsce, a przecież jest to problem dużo bardziej złożony i występujący na całym świecie, są czynniki, takie jak chociażby wojna – to mamy do czynienia z szukaniem wroga. Jest to niebezpieczne, bo im bardziej nakręcamy emocje, tym bardziej ktoś naprawdę może w to uwierzyć, nie potraktowac tego jako zwykłą grę partyjną i może się to skończyć nieszczęściem. Co do przyszłości, to nie znalazłem takiej poważnej, istotnej treści. Nie było czegoś, co można by zapamiętać. Kiedy PiS ogłaszał takie propozycje jak 500 Plus, to słuchało się tych propozycji i od razu wiedziało: „dla mnie to oznacza to i to”. W kontekście wojny, ale również i tego, co się dzieje w perspektywie zachodniej, PiS uderza w retorykę patriotyczną. Swój obóz definiuje jako patriotyczny, w konfrontacji do obozu kosmopolitycznego, który szuka czynnika zewnętrznego, aby mówił mu, co ma robić i wyznaczał kierunki działań Polski.
PiS podnosi nie tylko kwestie socjalne, ale również infrastrukturalne, bo one realnie już odmieniają oblicze Polski. Można obiecywać, że się coś zbuduje i kogoś przekonać, a kogoś nie, to budowanie rzeczywiście przekonuje. Nie trzeba przekonywać mieszkańców Elbląga i okolic, że będzie przekop Mierzei Wiślanej, bo powstaje. Mieszkańców Polski wschodniej, że Via Carpatia powstanie w całości, bo powstaje, itd.
PiS schodzi powoli z drogi socjalnej, w kierunku wielkich inwestycji i idzie w kierunku takiego hasła głównego, które rozkłada się na różne elementy: gospodarcze, polityczne, militarne etc. - w kierunku sporu obozu patriotycznego z kosmopolitycznym.
Jarosław Kaczyński powiedział w Białymstoku: „Chcemy Polski, która nie żyje ze świadczeń społecznych, Polski, która pracuje i ma z czego żyć”, ale też „jest coraz bogatsza, piękniejsza”. Czy to właśnie ten zwrot w stronę inwestycji?
To też odpowiedź na to, co głosiła dotychczas Platforma, bo to ona dotąd mieniła się partią, która ma program gospodarczy, która inwestuje. W tej chwili jednak problem z PO jest taki, że oni właściwie nie głoszą nic, a nawet jeśli, to w takim chaosie i sprzecznościach, że nic do opinii publicznej się nie przebija. Jeżeli się przebija, to albo kwestie obyczajowe, jak aborcja, albo ciągłe kreowanie „czarnego luda” pisowskiego, który winny jest wszystkim nieszczęściom, włącznie z wojną.
Kłopotem PO jest również to, że wiele z tych antypisowskich zapowedzi, nie sprawdziło się. Zaledwie pół roku temu Tusk mówił, że nie powstanie zapora na granicy polsko-białoruskiej. A powstała i mamy setki tysięcy czy nawet milion mieszkańców tamtych terenów, którzy czują się już bezpieczniej. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska i jej koledzy mówili, że przekop Mierzei Wiślanej jest bezsensowny, tymczasem za naszą wschodnią granicą Rosja prowadzi wojnę, więc cała Cieśnina Piławska jest nie do użytku. PO neguje sens wydawania pieniędzy na CPK, to tak zaczyna to wyglądać, że ich krytyka jest mało wiarygodna. Mają ogólnie niski próg wiarygodności. I myślę, że Donald Tusk dlatego tkwi w takiej retoryce, że ma duży problem z własną wiarygodnością, jego notowania w tej kwestii są bardzo słabe. Zbudował więc szklany sufit i na tym radykalizmie, wzorem Schetyny i Budki, stara się utrzymać to przywództwo.
Czy po roku od powrotu byłego premiera, byłego szefa Rady Europejskiej, do polskiej polityki możemy jeszcze mówić o szumnie zapowiadanym wówczas „efekcie Tuska”?
Efekt Tuska jest taki, że lider Platformy staje się dla swojej partii coraz większym ciężarem. Bo takiego obciążenia z czasów swoich rządów nie miał nawet Schetyna, który był co prawda członkiem rządu, ale nie odpowiadał za fundamentalne sprawy, nie był jego „twarzą”. A pamiętamy, że Tusk był premierem i że tę swoją proniemieckość zamieniał niekiedy na prorosyjskość, ponieważ Niemcy byli prorosyjscy, więc tak musiało to wyglądać. Jako szef Rady Europejskiej był człowiekiem Angeli Merkel, więc jego proniemieckość aż biła po oczach. Gdy dziś polityka wschodnia Niemiec bankrutuje, a relacje z Rosją są jak najgorsze, ze względu na wojnę. W obliczu tej sytuacji geopolitycznej on jeszcze bardziej dociąża Platformę, nie ma prostych ruchów, aby się z tego wydobyć. Jest ociężała, manewrowo nieczynna. Nawet tacy ludzie jak poseł Sterczewski, czy poseł Klaudia Jachira, ich zachowanie, chociażby podczas kryzysu na granicy z Białorusią, to kolejne bardzo poważne obciążenia. Jest cały szereg takich obciążeń, z którymi Tusk po prostu sobie nie radzi.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/605044-nasz-wywiad-prof-ryba-jedyny-program-po-to-wciaz-antypis