24 maja niemiecki wydawca „Newsweeka” podziękował Tomaszowi Lisowi za współpracę, tydzień później Donaldowi Tuskowi podziękowano za dalsze prowadzenie Europejskiej Partii Ludowej, zaś po kolejnych dwóch tygodniach potwierdziły się informacje, że ambasador Arndt Freytag von Loringhoven nie będzie już reprezentował państwa niemieckiego w Warszawie. W ciągu niespełna miesiąca usunięto ze stanowisk trzy grube ryby niemieckiej polityki w Polsce.
Całość odbywa się w konkretnym kontekście niemieckim: kompromitacji Berlina w obliczu wojny na Ukrainie oraz po okrzepnięciu kanclerza Socjaldemokratów. Niemcy zdają się ustawiać swoje wpływy w Polsce na nowo, zwłaszcza po odsunięciu CDU od rządowych stanowisk. Poseł Andrzej Szejna wspominał ostatnio o spotkaniu przedstawicieli Nowej Lewicy z gośćmi z SPD, którzy mają zjawić się w Warszawie. Jesienią zeszłego roku Włodzimierz Czarzasty wyraził nadzieję, że SPD będzie się w polskich sprawach konsultowało z jego ugrupowaniem.
Wypadli więc z obiegu Tusk, jego wielki medialny zwolennik i ambasador, za którego Tusk powrócił na tron w Platformie. Te figury, tak mocno ze sobą połączone, spadły z szachownicy.
Może się niebawem okazać, że dziennikarzom naszych salonów Tusk czy nawet Trzaskowski przestaną się podobać. Trudno by postawiono jednoznacznie na postać instytucjonalnie powiązaną z reżimem PRL jakim był lider Nowej Lewicy, ale kompromitacja dotychczasowej frakcji pruskiej grozi trwalszą utratą wpływów, jeśli Berlin nie szarpnie cuglami.
Wiele wskazuje na to, że stronnictwo niemieckie w Polsce będzie poddane głębokiej przebudowie. Jego obecna formuła nie dała rady obozowi niepodległościowemu w normalnych czasach, tym bardziej nie udźwignie nowych wyzwań w obliczu totalnych przemian wynikających z rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Bye, bye Platformo Obywatelska?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604425-niemcy-w-miejsce-platformy-obywatelskiej-postawia-lewice