„Putin chce teraz zamknąć obszary, które zdobył, nagle przemienić się w „gołąbka pokoju”, i zamrozić konflikt, by budować swoje zdolności” - mówi portalowi wPolityce.pl były dowódca GROM, gen. Roman Polko.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: W ostatnich dniach coraz więcej mówi się o tzw. przesmyku suwalskim. Portal Politico pisze, że to „najniebezpieczniejsze miejsce na ziemi”. Jak ocenia Pan sytuację w tym obszarze i prawdopodobne zagrożenie?
Gen. Roman Polko: W zasadzie już od II wojny światowej wiadomo, że jest to drażliwe miejsce, a na pewno od początku lat 90. Granica raczej od tej pory się nie zmieniła. Mam wrażenie, jakby część mediów w ostatnich dniach odkryła coś, co jest oczywistością.
Zawsze był to wrażliwy obszar jeśli chodzi o bezpieczeństwo Polski. Przynajmniej od momentu przystąpienia Polski i Estonii do NATO wiadomo, że jest to miejsce, gdzie Rosja bardzo często rozmieszczała Iskandery czy prowadziła różnego rodzaju prowokacje. W tym zakresie nie ma co przesadzać, bo to jednak jest lotniskowiec, nie duży, mocno uzbrojony obszar. Uzbrojenie jest tam przestarzała. Z drugiej strony jest to na pewno teren, z którego Rosja może prowadzić działania destabilizujące.
Jak mówią przedstawiciele polskiego rządu, temat przesmyku suwalskiego ma zostać poruszony na madryckim szczycie NATO. Czego możemy spodziewać się w związku z tym?
Nie wydaje mi się, aby akurat to miało być głównym tematem szczytu NATO. Bardziej istotne kwestie to rozszerzenie Sojuszu o Szwecję i Finlandię, druga rzecz – zwiększenie charakteru obecności na wschodniej flance, przejście na stałą obecność, może bazy, aby to jakoś stabilizowało region. Myślę też, ze warto byłoby przyjrzeć się też tej grze strategicznej, którą realizuje Rosja, budując sojusze, czy to z Chinami, czy z Brazylią.
I zapewne również stanowisku wobec Rosji. Mówił Pan ostatnio w jednym z wywiadów, że już czas, aby zacząć wyprzedzać działania Rosji.
Tak, zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że podczas tego szczytu Sojuszu będziemy jednak strategicznie lepiej przygotowani, będziemy w stanie szybciej reagować. Bo, niestety, ale obecnie Putin cały czas ma inicjatywę lub przynajmniej do tej pory miał, i wyprzedza te ruchy Sojuszu. Europie zbudowanie odpowiedzi zwykle zajmowało dużo czasu. A nie może być tak, że to my reagujemy na to, co powie Putin. Takie głosy, które ostatnio się pojawiły, żeby zaprosić Putina na szczyt G20, to tak jakby niektórzy politycy wciąż chcieli grać pod jego batutą i reagować na to, co on robi.
Tymczasem istotą bezpieczeństwa jest to, aby, po pierwsze: nie bać się, po drugie: jednak przejmować inicjatywę, samemu dyktować warunki, i - co najistotniejsze i o czym od dawna mówią stratedzy wojskowi – mieć już gotowe scenariusze reagowania na sytuacje, które mogą mieć miejsce, bo one są dosyć przewidywalne.
Budowanie takiej odporności na różnego rodzaju agresywne kroki Putina. To, że wiemy jak działać i nie damy się zaskoczyć, to są standardy wojskowe.
A jak oceniłby Pan obecną sytuację? Czy można powiedzieć, że Ukraina wygrywa albo przegrywa?
Putin przegrał strategicznie, bo NATO się zjednoczyło, bo nie udało mu się obalić legalnie wybranego rządu w Kijowie. Z drugiej strony ma też pewne zdobycze terytorialne, które polegają na tym, że jedzie tym swoim ruskim walcem i niszczy wszystko, co ma po drodze, pali, dewastuje. Z jego punktu widzenia ma pewne konkretne zdobycze, jak choćby ta ogromna przewaga ludzka, mimo że to ludzie traktowani jak mięso armatnie, to jednak udało mu się zdobyć dużą część Donbasu i zrealizować ten cel, który też był bardzo łatwy do przewidzenia, czyli połączenie Rosji z Krymem.
Rosja zapłaciła za to co prawda dużą cenę, ale teraz, jak sądzę, może nagle zamienić się w „gołąbka pokoju”, ponieważ w dużej części zrealizowała swój cel polegający na zablokowaniu dostępu do Morza Azowskiego, Czarnego, Ukrainie i przejęcia Donbasu, został w dużej części zrealizowany.
Jeśli Zachód nie pospieszy z pomocą, gdzie Ukraina mogłaby uzyskać zdolności do przeprowadzenia kontrofensywy, to Putin z pewnością będzie chciał zamrozić ten konflikt, aby za jakieś 10 lat odbudować go od nowa i niszczyć, destabilizować Ukrainę. W żadnym wypadku nie wolno na to pozwolić, byłoby to kolejne takie posunięcie, jak wtedy w 2014 r., kiedy zabrakło takiej zdecydowanej reakcji.
A czy może być tak, że Putin gra już na „zmęczenie” wojną wszystkich wokół, w tym przywódców i społeczeństw zachodnich, aby zaczęły dążyć do ustępstw na jego rzecz?
Putin chce teraz zamknąć obszary, które zdobył, nagle przemienić się w gołąbka pokoju, i zamrozić konflikt, by budować swoje zdolności. W tym wszystkim oczywiście liczy na to, że Europa zmęczy się tą wojną i sprawą Ukrainy, bo społeczeństwa, a tak naprawdę bardziej rządy, nie będą gotowe do poświęceń czy rezygnacji z komfortu życiowego, zresztą kosztem tak naprawdę wartości, które część Zachodu niby wyznaje, a nie do końca ich przestrzega.
Jedną z tych wartości jest zapewne pokój. I choć wydaje się, że doniesienia medialne o tym, jakoby kanclerz Niemiec, prezydent Francji oraz prezydent Włoch mieli za zamkniętymi drzwiami naciskać na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, aby rozpoczął z Putinem negocjacje pokojowe, nawet za cenę ustępstw wobec Rosji, pozostały niepotwierdzone, to czy możemy obawiać się, że Zachód, a przynajmniej ta jego cześć reprezentowana przez przywódców zachodnioeuropejskich, będzie ostatecznie dążył do takiego scenariusza?
Właśnie o tym tak naprawdę mówię. Traktowanie ludobójcy, bandyty, jako partnera do rozmowy, jest niebezpieczne samo w sobie. Z terrorystami się nie negocjuje. To było zresztą do przewidzenia już od początku, sam o tym mówiłem jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę, że jakiekolwiek zdobycze Putina w tej wojnie, to będzie kontynuacja tej polityki ustępstw, która prowadzi do tego, że za parę lat będziemy mieć jeszcze większy konflikt. To trzeba zamknąć tu i teraz, musimy być gotowi na długą, wytrwałą walkę, a nie na to, by oddawać terytorium Putinowi.
Czy Rosja może pójść na otwartą konfrontację z NATO lub nawet którymś z pojedynczych państw Sojuszu?
Proxy war w istocie toczy się w tej chwili, Kreml próbuje zastraszać NATO, ale na otwarty konflikt nie pójdzie, ponieważ go na to nie stać i nie to jest jego celem.
Czy państwo polskie działa prawidłowo, czy wykorzystujemy wszystkie możliwości, które mamy? Czy może dałoby się jeszcze bardziej wpłynąć na tych sojuszników, których postawa wobec Rosji i Ukrainy jest nie do końca jasna?
Myślę, ze Polska realizuje właściwie wszystkie działania, które wiążą się z naszym bezpieczeństwem i trudno jest znaleźć jakieś inne elementy, które moglibyśmy jeszcze wprowadzić. Po pierwsze: pomagamy Ukrainie dużo bardziej niż inne kraje, dobrze, aby wzorowały się na nas. Po drugie: daliśmy schronienie uchodźcom. Po trzecie: ofensywa dyplomatyczna w wykonaniu prezydenta Andrzeja Dudy jest coraz wyraźniej widoczna na całym świecie, Polsce wręcz przyznaje się racje, coraz więcej słyszymy, że wysyłane przez nas ostrzeżenia były prawidłowe. Niestety, tkwi tu wciąż wiele niebezpieczeństw, że niektóre kraje, czy to ze zmęczenia tematem wojny, czy w trosce o słupki sondaży, będą takim rozsadnikiem, który powoduje, że Putin wciąż będzie czuć się w Europie dobrze, wciąż mając tam sojuszników.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604385-gen-polkorosyjska-agresje-trzeba-zatrzymac-tu-i-teraz