Dostępne w internecie nagrania z zajścia w Inowrocławiu wskazują jednoznacznie: agresywna i wulgarna grupa demonstrantów nie wykonywała poleceń policjantów. Mężczyźni - mimo kilkukrotnych wezwań i ostrzeżeń - nie chcieli przejść na wskazane miejsce. Prowokowali też policjantów wulgarnymi zaczepkami i odzywkami:
Użycie gazu - punktowe, precyzyjne, po licznych ostrzeżeniach - trudno więc uznać za niesprowokowany atak na grupkę pokojowo nastawionych obywateli. To było typowe dla radykalnych środowisk poszukiwanie zderzenia, prowokacji, zadymy, czegoś, co da się przedstawić w mediach jako dowód na opresyjność państwa, na brutalność „reżimu”.
Dodajmy: w każdym niemal kraju europejskim, zwłaszcza zachodnioeuropejskim, demonstranci, którzy nie tyle razy nie usłuchaliby poleceń, zostaliby rzuceni na ziemię, skuci i zabrani do policyjnych samochodów. W Polsce mamy tradycję policyjnej pobłażliwości w takich sytuacjach, ale jednak i u nas są pewne granice. W istocie w takich sytuacjach rozstrzyga się sprawa całego porządku publicznego. Jeśli policjantów można wyzywać, można obrażać, można szarpać, to za rogiem jest zwykła anarchia, ze wszystkimi towarzyszącymi jej kosztami społecznymi.
Na rzecz tej anarchii pracuje duża część wymiaru sprawiedliwości, która zadymiarzy obrażających i atakujących policjantów taśmowo zwalnia z odpowiedzialności, twórczo interpretując tzw. doktrynę Neumanna. Według logiki: skoro policjanci chronią prezesa PiS, to ci, którzy ich atakują, podlegają medialnej i sądowej ochronie.
Reakcja opozycji na tę - w istocie minimalną - stanowczość policji jest wyjątkowo cyniczna. Z jednej strony nakręcanie atmosfery wojny domowej, z drugiej brak odcięcia się od bojówek, które chcą uniemożliwić jakąkolwiek normalną aktywność polityczną obozu rządzącego, a z trzeciej zarzuty, że władza chowa się rzekomo za kordonami policji:
Można uznać, że postulowanym przez opozycję scenariuszem jest taki, w którym opozycyjne bojówki swobodnie wchodzą na spotkania polityków PiS, i po prostu je rozbijają - tak jak to się działo w Niemczech w latach 20. i wczesnych 30. Tak tanie, że aż tandetne. A dziś, w warunkach bezpośredniego zagrożenia dla naszego państwa, także po prostu groźne, niebezpieczne. Te prowokacje mają przecież prowadzić do obniżenia poziomu zaufania wobec jednej z najważniejszych służb państwowych. Mają uczynić nasze państwo słabszym, bardziej podatnym na agresję, mniej spójnym.
Mówiąc krótko - Putin to lubi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604376-w-sprawie-bojowek-i-policji-cynizm-opozycji-bije-rekordy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.