W środowisku PiS od dawna istnieje bardzo wyraźna skłonność do publicznego atakowania Niemiec dla zdobycia przychylności prawicowego elektoratu kosztem dobrych relacji polsko-niemieckich. Nie rozumiem takiej logiki działania - mówi w „Rzeczpospolitej” ambasador RFN Arndt Freytag von Loringhoven.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pytanie o polsko-niemieckie relacje
Ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven pytany był w wywiadzie dla poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” m.in. o to, czy jego relacje z politykami PiS przez cały czas pozostawały chłodne.
Miałem w środowisku PiS, a także w rządzie wiele dobrych kontaktów. Jednak od wybuchu wojny relacje ponownie stają się trudniejsze. Obawiam się, że w miarę wchodzenia kraju w kampanię wyborczą może być z tym gorzej. W środowisku PiS od dawna istnieje bardzo wyraźna skłonność do publicznego atakowania Niemiec dla zdobycia przychylności prawicowego elektoratu kosztem dobrych relacji polsko-niemieckich
— ocenił.
Zadaję sobie pytanie, jakie intencje mają obecne władze w Warszawie? Czy chcą one, aby Niemcy były silnym sojusznikiem Polski, czy też potrzebują nas w roli kozła ofiarnego dla rozgrywania własnych problemów wewnętrznych? To szczególnie niepokojące w dzisiejszych czasach, gdy Rosja stara się wykorzystać każdy podział, jaki rysuje się na Zachodzie. Nie jestem więc w stanie pojąć logiki takiego działania
— dodał Freytag von Loringhoven.
Ambasador powiedział, że nie rozumie też, dlaczego polskie władze wciąż uważają, że „publiczna presja na Niemcy jest skuteczna, by skłaniać nas do ustępstw choćby w sprawie sankcji na Rosję czy w sprawie nauki języka dla mniejszości”.
Takie sprawy powinno się omawiać w zaciszu gabinetu. Jeśli wyciąga się je na światło dzienne, znacznie trudniej jest skłonić Niemcy, podobnie jak każdego innego partnera, do elastyczności. To jest po prostu kontrproduktywne
— ocenił.
Zapytany o to, czy może postawić pod znakiem zapytania polsko-niemieckie pojednanie stwierdził:
Nie sądzę, bo jest to proces głęboko zakorzeniony w społeczeństwach obu naszych krajów. Ale też trzeba przyznać, że PiS już w ogóle nie mówi o pojednaniu. Na przód wysuwane są wyłącznie kwestie winy, reparacji.
Ataki na Niemcy są przy tym asymetryczne: nie przypominam sobie żadnego przykładu podczas mojej misji tutaj, aby niemieckie władze w podobny sposób publicznie postawiły Polskę pod pręgierzem. Chcemy różnice zdań rozstrzygać rzeczowo i nie podsycać nawzajem nastrojów
— zauważył.
Pozytywne jest to, że obaj prezydenci dobrze się rozumieją i że obywatele naszych krajów są przychylnie do siebie nastawieni. Sam nawiązałem w Polsce wiele pozytywnych kontaktów
— zaznaczył Freytag von Loringhoven.
Niemieckie zbrodnie
Odpowiadając na pytanie, czy wyjeżdża z Polski z przekonaniem, że Niemcy całkowicie rozliczyły się z przeszłością, wskazał na dwa zagadnienia.
Tu trzeba rozdzielić aspekt prawny, reparacje – gdzie z punktu widzenia Niemiec sprawa jest zamknięta, od wymiaru moralnego, gdzie bilans tragicznej historii, ciężar niemieckich win zawsze pozostanie obecny
— powiedział, dodając, że Niemcy mają „szczególną odpowiedzialność wobec - jak to nazwał w swojej słynnej książce Timothy Snyder „Skrwawionych ziem” (Bloodlands”)”.
Już od dawna Niemcy powinny swoją uwagę kierować teraz na kraje położone między Niemcami a Rosją
— zaznaczył.
Ambasador przyznał, że zaskoczyła go w Polsce „wszechobecność historii”.
Wcześniej jako dyplomata pracowałem w trzech innych krajach sąsiadujących z Niemcami: Francji, Belgii i Czechach. Nigdzie jednak nie spotkałem się z podobną wszechobecnością historii
— powiedział.
Zapytany o to, co powiedziałby prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdyby się z nim spotkał, odpowiedział:
Próbowałbym go przekonać, że dzisiaj wobec krwawej agresji Rosji powinniśmy skoncentrować się na tym, co teraz najważniejsze: budowie silnego spójnego Zachodu, silnej Europy.
Ambasador Niemiec niczym przedstawiciel opozycji
Pytany o „zagrożenie dla demokracji” w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven przyznał, że Niemcy są „od dawna zaniepokojeni stanem rządów prawa w Polsce”. Dopytywany, czy Berlinowi nie przeszkadzało utrzymywanie kontaktów z „autorytarnym reżimem Putina”, stwierdził, że „jest to zupełnie inny rodzaj relacji”.
Polska jest przyjacielem, Rosja - zagrożeniem
— tłumaczył.
Jednocześnie zgodził się, że błędem było uzależnienie się Niemiec od rosyjskich nośników energii.
Niemieckie władze nie potrafiły tu właściwie ocenić intencji Putina
— przyznał ambasador.
Powinniśmy byli bardziej słuchać naszych sąsiadów z Europy Środkowej i Wschodniej. Choć nie powiedziałbym, że nasza polityka była błędna od początku
— dodał.
Dyplomata w rozmowie z „Rz” próbował również przekonywać, że zaproszenie do Warszawy m.in. Viktora Orbana, Matteo Salviniego i Marine Le Pen był… „pośrednim” wspieraniem przez Polskę „interesów Putina”.
A czy osłabienie praworządności w Polsce nie podważa jedności Zachodu, która jest dziś tak pilnie potrzebna?
— pytał dyplomata.
W rozmowie z Jędrzejem Bieleckim przyznał również, że Nord Stream 2 jest „martwy”.
Mizerne wsparcie dla Ukrainy
Dyplomata tłumaczył również niemieckie „wsparcie” dla Ukrainy. Dlaczego Berlin z takim oporem wysyła broń Ukrainie?
CZYTAJ WIĘCEJ: Szokujące doniesienia „Welt am Sonntag”! Ukraina nie dostała broni od Niemiec. Musiała ją sama kupić od Berlina!
Mszczą się lata oszczędności, przez które magazyny Bundeswehry są dziś puste
— przyznał.
Dyplomata jednocześnie podkreślił, że tylko władze w Kijowie mogą decydować o kształcie pokoju. Dopytywany na koniec o przyszłość polsko-niemieckich relacji gospodarczych, ambasador zaznaczył, że dużo zależy od „wątpliwości w sprawie rządów prawa”.
Niemiecki biznes wciąż się nas o to pyta
— powiedział.
Czytając wywiad z niemieckim ambasadorem można odnieść wrażenie, że na koniec jego urzędowania pomyliły mu się rolę i zapisał się do opozycji. Wszystkie zarzuty wobec polskich władz już dawno padły z ust polityków opozycji w Polsce.
kk/PAP/”Rz”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604331-ambasador-niemiec-zapisal-sie-do-opozycjiabsurdalne-zarzuty