PiS zapowiada drastyczne wzmocnienie polskiej armii, odmienia kurs polityczno-wojskowy kraju na dekady, a opozycja zajmuje się rąbkiem u spódnicy i ziarenkiem grochu pod materacem księżniczki. Jarosław Kaczyński mówił wczoraj w Toruniu, że:
Odstraszanie jest priorytetem naszej polityki obronnej; chcemy mieć sześć brygad wyrzutni rakietowej HIMARS, a także wzmocnić broń pancerną i obronę przeciwlotniczą.
Prezes PiS powiedział, że:
Chcemy, by Rosjanie wiedzieli, że tu nie ma czego szukać.
Zakupowe podróże ministra Błaszczaka, debaty eksperckie o przyszłości Polski i Ukrainy, rozmowy polsko-amerykańskie o dozbrojeniu i sporo mniej spektakularnych i jawnych działań wtłaczają Rzeczpospolitą na pozycję prawdziwie obronną przed „drugą armią świata”. Takich planów wolna Polska nie miała od lat 30-tych XX wieku. W tle oczywiście pobrzmiewają salwy artyleryjskie rosyjsko-ukraińskiej wojny.
Co na to opozycja? Tusk ogłasza, że podniósłby budżetówce pensje, Trzaskowski - że jest „dupiarzem”, Lewica idzie na marsz równości a liderzy środowisk okołokonfederackich kwestionują w ogóle, że wojna ma miejsce.
Świat się zmienił, ale ich debata nie - ciągle PiS jest wszystkiemu winny i jest złem największym. To właśnie najważniejszy punkt definicji elit upadłych, „dominującej mniejszości”, jak ją określił brytyjski historiozof Arnold Toynbee, że zajmuje się ona problemami wymyślonymi, gdy te realne, potężne ich przerastają. Gdyby za 50 lat puścić naszym potomkom wypowiedzi Trzaskowskiego i Tuska z 2016, 2019 i 2022 roku, widz nie zorientowałby się że właśnie na wschodzie upada stary porządek świata, a nowi totalitarni ludobójcy mordują naszych sąsiadów. Łatwiej pozostać przy mantrze, że wszystkiemu winny jest PiS, ale powodem pomijania wojny w opozycyjnej debacie publicznej jest jeszcze coś.
Ich zewnątrzsterowność. Niemcy nie pozwolą za bardzo, Brukseli też to nie w smak, Amerykanie co prawda obwąchują nosem swojego niewybitnego ambasadora liderów opozycji, ale liderzy PO czy Polski2050 nie za bardzo odczytują znaki.
Niby wiemy, niby widzimy, ale chyba można się jeszcze zdziwić, że tych ludzi z salonów Czerskiej i Wiertniczej, nie ruszy żadna światowa rewolucja. Padną trony i sczernieją gwiazdy, a intelektualne popychadła będą nadal biadolić, że winny wszystkiemu jest PiS i niczym innym nie warto się zajmować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604269-dlaczego-opozycja-unika-debaty-o-dozbrajaniu-polskiej-armii