Szkoda, że gdy trzeba naprawdę stanąć w obronie kobiet naczelni obrońcy praw kobiet nabierają wody w usta, ośmieszają problem lub odkładają go at calendas Graecas.
”Płakałam, miałam ataki paniki”. Ujawniamy zarzuty podwładnych wobec Tomasza Lisa. Dlaczego zwolniono naczelnego „Newsweeka”?
— tak brzmiał tytuł publikacji Szymona Jadczaka, dziennikarza Wirtualnej Polski.
Z publikacji dowiadujemy się, że dziennikarze „Newsweeka” mieli co najmniej od czterech lat zgłaszać w wydawnictwie Ringier Axel Springer Polska, do którego należy tygodnik, niewłaściwe zachowania swojego szefa.
Według publikacji Tomasz Lis, gdy był w dobrym nastroju, miał na kolegiach opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały. Gdy jednak humor mu nie dopisywał wyśmiewał zgłaszane tematy, używał wulgarnego języka, a jego zachowania wobec podwładnych były po prostu skandaliczne.
Naczelny zagląda w dekolt jednej z redaktorek i komentuje kolor jej stanika. Były też okropne kawały o gejach, koledzy geje z redakcji fatalnie to znosili
— to relacja jednego z podwładnych Tomasza Lisa.
To zestaw półprawd, ćwierćprawd, rozdmuchanych, poprzekręcanych, opartych na zeznaniach dwóch osób, które według mnie zasadnie usunąłem z redakcji. Dziś zrobiłbym to samo. Nie chcę tego zbyt ekstensywnie komentować, bo nadmierne komentowanie bzdur tylko je nobilituje
— tak o publikacji Wirtualnej Polski wypowiedział się Tomasz LiS.
Tomasz Lis w Tok FM właśnie mówi że tekst oparty jest na „kłamstwach i półprawdach” dwóch osób które wyrzucił z redakcji. Jest to KŁAMSTWO. Tekst jest oparty na relacjach kilkudziesięciu osób. Aż tylu ludzi to chyba Lis z redakcji nie wyrzucił…
— to zaś komentarz samego Szymona Jadczaka, autora publikacji.
W kontekście tej sprawy szokować muszą wypowiedzi środowiska liberalnego, które chętnie dopatrywało się w zwolnieniu Tomasza Lisa politycznych motywów.
Na mnie Lis krzyczał podczas programu w TVP „Co z tą Polską?”. Nie wiem czy to też się liczy, bo nie miałem potem ataku paniki. Ale cieszę się, jeśli mogłem pomóc
— napisał na TT Roman Giertych wyśmiewając odwagę i cierpienie tych, którzy odważyli się powiedzieć prawdę.
My też chyba przełożymy sprawę na kiedy indziej, albo nie wiadomo na kiedy
— zawyrokował Jacek Żakowski w radiu Tok FM.
Przykro, gdy znani obrońcy praw kobiet chętniej bronią kolegi, a temat dla kolegi niewygodny wolą przesunąć na bliżej nieokreślone nie-wiadomo-kiedy. A co z tymi prawami kobiet i szerzej osób pokrzywdzonych?
Skoro jednak Mark Dekan, prezes Ringier Axel Springer Polska w liście do pracowników napisał tak:
Chcielibyśmy Was zapewnić, że każdorazowo w przypadku zarzutów dotyczących niewłaściwych zachowań, natychmiast podejmujemy działania ustalamy fakty, a nasza reakcja jest zawsze adekwatna do stopnia stwierdzonych naruszeń. Jeżeli w toku postępowania zostają potwierdzone niewłaściwe zachowania, takie jak mobbing lub molestowanie, podejmujemy natychmiastowe i zdecydowane działania
— może to znaczyć, że sprawa zrobiła się naprawdę poważna i przelała się czara goryczy podwładnych pana Lisa.
Arystokratą dziennikarstwa nazywał Tomasza Lisa Wojciech Jaruzelski. A okazało się, że to mały, zakompleksiony facecik, który swoją pozycję utrwalał podłością i brutalnością. W takich sprawach nie powinno być różnic politycznych, bo podłość, to podłość. Po prostu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/604170-lis-skandal-i-milczenie-obroncow-praw-kobiet