„Rosjanie systematycznie naruszają przestrzeń powietrzną kogo tylko mogą i robią to bezkarnie. W ciągu ostatnich kilku lat jedynym przypadkiem, który pamiętam, kiedy Rosjanie za to naruszanie przestrzeni zostali ukarani, był przypadek turecki. Rosjanie latali w przestrzeni tureckiej mimo ostrzeżeń do czasu, kiedy Turcja nie strąciła im samolotu. Od tamtego czasu żaden samolot rosyjski nie wlatuje w przestrzeń powietrzną Turcji. Moje pytanie jest zatem takie – czy NATO, które tak pręży muskuły, nie jest w stanie zapobiec naruszaniu swojej przestrzeni powietrznej na wzór turecki?” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: W ostatnim czasie rosyjscy politycy zaczęli wygrażać Litwie, natomiast Estonia alarmowała, że Rosjanie w ostatnich dniach wielokrotnie naruszyli jej przestrzeń powietrzną. Jak pan odczytuje te działania Rosji wobec państw bałtyckich?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Na początku warto się odnieść do kwestii naruszenia przestrzeni powietrznej państw NATO przez lotnictwo rosyjskie. To nie jest nowy temat, mamy z tym do czynienia od dawna. Rosjanie systematycznie naruszają przestrzeń powietrzną kogo tylko mogą i robią to bezkarnie. W ciągu ostatnich kilku lat jedynym przypadkiem, który pamiętam, kiedy Rosjanie za to naruszanie przestrzeni zostali ukarani, był przypadek turecki. Rosjanie latali w przestrzeni tureckiej mimo ostrzeżeń do czasu, kiedy Turcja nie strąciła im samolotu. Od tamtego czasu żaden samolot rosyjski nie wlatuje w przestrzeń powietrzną Turcji. Moje pytanie jest zatem takie – czy NATO, które tak pręży muskuły, nie jest w stanie zapobiec naruszaniu swojej przestrzeni powietrznej na wzór turecki? Dla mnie to jest objaw bezradności NATO. Rosjanie naruszają przestrzeń innych niż Turcja państw NATO systematycznie, w wyniku tego podejmowane są działania dyplomatyczne, wzywani są ambasadorowie. Jednak na dobrą sprawę Rosjanie mają to gdzieś i dalej robią co chcą. Dlaczego NATO, które ma takie doskonałe systemy, nie jest w stanie zapobiec naruszaniu swojej przestrzeni powietrznej?
Czyli krótko mówiąc – pana zdaniem, jeśli jakiś rosyjski statek powietrzny naruszy przestrzeń powietrzną któregokolwiek państwa NATO, to należy go natychmiast zestrzelić?
Trzeba dać Rosjanom ostrzeżenie, że każdorazowe naruszenie przestrzeni powietrznej któregokolwiek członka NATO skończy się zestrzeleniem samolotu. Operacja Baltic Air Policing działa tak – wlatuje rosyjski samolot w przestrzeń powietrzną państwa NATO i podrywana jest dyżurna para samolotów NATO, zawsze za późno. Rosjanie grają nam na nosie, to zaczyna być śmiechu warte. Dopóki Rosjanie nie przekonają się, że potrafimy być stanowczy, to będą się nami bawić. A czego my się boimy?
Podejrzewam, że chodzi o strach przed eskalacją konfliktu ze strony Rosji, ponieważ to państwo nieobliczalne, posiadające broń nuklearną.
Bardzo przepraszam, to ja się urodziłem w wydawałoby się wolnym państwie i mam cały czas żyć w strachu dlatego, że politycy nie mają odwagi? Ja mam odwagę, dlaczego politycy jej nie mają? Cały czas mamy żyć w strachu dlatego, że Rosjanie mają bombę atomową? Z rosyjskimi groźbami mamy do czynienia bez przerwy, pani Zacharowa i pan Pieskow przynajmniej raz dziennie jakąś groźbę w kierunku kogoś artykułują – czy to w stronę Litwy, Estonii, czy ostatnio mają na tapecie Kazachstan. U nas te groźby transmituje się we wszystkich mediach i my mamy się ich bać.
Pewnie ten strach wzmaga to, iż niektóre z tych gróźb są jednak realizowane – co pokazuje obecna sytuacja na Ukrainie.
Ukraina zawsze była kością niezgody, a my mamy w NATO bać się cały czas? Litwa ma się bać, że NATO nie pomoże Litwie? To jest czas próby dla NATO. Jeżeli NATO nie zagwarantuje bezpieczeństwa Litwie, to niech się pakuje i rozwiąże. Czas bania się gróźb Rosji już minął. Rosja jest teraz tak słaba, jak nie była nigdy wcześniej. To trzeba wykorzystać. Niech to Rosja się nas boi, że będziemy konsekwentni w tym, by sprowadzić ją do roli imperium co najwyżej regionalnego. Nie może być tak, że mamy się rodzić w państwie, które bez przerwy boi się Rosji.
Prezydent Litwy stwierdził ostatnio, że nie wierzy, iż Rosja rzuci wyzwanie militarne Litwie, ponieważ to państwo członkowskie NATO.
Jestem tego samego zdania i przestańmy w końcu się straszyć, także tymi głosami, że Rosja jest gotowa do ataku na Polskę. Pytam w takim razie – a czym? Najlepszy potencjał w swojej historii Rosja miała przed atakiem na Ukrainę. Teraz ich wojska są rozbite, sięgają po ostatnie rezerwy. Rosjanie wykrwawiają się w Siewierodoniecku, Liczańsku. Tak to się kończy, kiedy za dowodzenie w wojnie biorą się politycy, a nie wojskowi.
To zapytam jeszcze o sytuację wojskową na Ukrainie – już z miesiąc temu pojawiały się głosy, że wspomniany przez pana Siewierodonieck padnie lub Ukraińcy się z niego wycofają, tymczasem dalej trwają tam walki. Jak pan ocenia obecną sytuację na froncie?
Wojna to nie jest pojęcie taktyczne. Wynik wojny nie zapadnie w Siewierodoniecku, a u nas niektórzy eksperci od rana do wieczora analizują sytuację w Siewierodoniecku, uważając, że tam ma miejsce niezwykle ważna operacja. Otóż nie – tam się biją między sobą 2-3 rosyjskie grupy bojowe i kilka setek zdeterminowanych Ukraińców. Nie ma to wymiaru operacyjnego. Stało się to, co powinno – Rosjanie z braku potencjału sił ograniczyli zakres operacji do rejonu łuku donbaskiego. Pierwotnie ich uderzenie oskrzydlające miało sięgać aż po Dniepropietrowsk i Połtawę. Okazało się, że w wyniku oporu armii ukraińskiej nie są w stanie takich dużych, głębokich operacji przeprowadzić, w związku z tym przeprowadzają bardzo płytkie operacje, a taką jest m.in. uderzenie na Lisiczańsk.
W takim razie które starcia będą kluczowe dla wyniku wyniku wojny na Ukrainie? Jakiś czas temu Ukraińcy rozpoczęli kontrofensywę w kierunku Chersonia, ale tam zdaje się, że poza odbiciem kilku miejscowości jakichś ogromnych sukcesów tam nie ma.
To też wynika z taktyki Ukraińców – nie biją się za wszelką cenę. Jeżeli napotykają zdecydowany opór armii rosyjskiej, to dalej nie atakują, bo wiedzą, że poniosą duże straty. W związku z tym szukają innych punktów, słabych miejsc w ugrupowania armii rosyjskich. W końcu je znajdą i rozbiją wojsko rosyjskie na kierunku chersońskim. Mówiłem już trzy miesiące temu, że obiecującym kierunkiem dla prowadzenia działań zaczepnych przez Ukraińców jest kierunek chersoński, ponieważ jest tam możliwość odcięcie podstawy operacyjnej z Krymu. Mam nadzieję, że Ukraińcy przełamią w końcu obronę armii rosyjskiej, rozwiną tę kontrofensywę i rozbiją wojska rosyjskie.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/603876-wywiad-gen-skrzypczak-czas-bania-sie-grozb-rosji-minal