Papieżyca genderu reanimuje okropny czynnik biologiczny (genetyczny) cofając ludzkość w rozwoju co najmniej do mechanistycznego wieku XIX.
To niemożliwe, ale stało się. Magdalena Środa zdradziła. I to bardzo szpetnie, bowiem kilkoma zdaniami na swoim profilu na Facebooku przekreśliła największe osiągnięcia gender. Wiekopomnym osiągnięciem nauki genderowej (skoro był naukowy komunizm oraz naukowy światopogląd, więc tym bardziej może być naukowy gender) było przekonanie, że biologia to nieistotny detal, bowiem wszystko jest uwarunkowane społecznie i kulturowo. A skoro tak, to w sensie społecznym geny nie mają żadnego znaczenia. Wszystko można sobie wybrać, od płci poczynając. A czynniki biologiczne czy genetyczne mogą tylko generować rasizm i różnego rodzaju dyskryminację.
Nagle (18 czerwca 2022 r.) prof. Magdalena Środa wyjechała z genetyką i biologią, a kultura znalazła się na marginesie. Wolny wybór i istotę gender szlag trafił. Wykorzystując „zachwyt nad ciemnoskórą Polką, Sarą Jones”, prof. Środa snuje wizje tego, „ile możemy osiągnąć jeśli tylko otworzymy się na etniczną i kulturową inność”. Zauważmy: etniczność idzie przed kulturą, choć to też kategoria kulturowa. „Ach, wyobrazić sobie Polskę różnorodną, kolorową, tolerancyjną, wzmocnioną genetycznie i kulturowo ludźmi spoza mdławej słowiańszczyzny” – rozmarzyła się Magdalena Środa.
Co ma być wzmocnione genetycznie i po co? Owszem, można się nakręcać, „ileż nowych wartości, perspektyw, talentów mogłoby wzmocnić naszą kulturę, współpracę, społeczeństwo obywatelskie”, ale geny jako istotny czynnik? Tfu! Przecież najważniejsze są wola i wolny wybór. Jeśli znajdą się osoby o „kolorowych” genach, to trzeba im zapewnić wszystko, co tylko można sobie wyobrazić, ale geny to ewidentne ograniczenie, a wręcz rasizm. Największym osiągnięciem naukowego gender jest przecież wybór wynikający wyłącznie z kultury.
Każdy może sobie wybrać nie tylko płeć (albo stać się bezpłciowym), ale też kolor skóry i różne właściwości, które niby zależą od genów, ale w istocie od decyzji wolnego człowieka, a raczej osoby ludzkiej, żeby uniknąć stygmatyzującej maskulinizacji. I można takie decyzje podejmować wielokrotnie nawet w ciągu jednej doby. Żadnych genetycznych czy fizjologicznych ograniczeń nie ma i być nie może. Jednego dnia (godziny) ktoś decyduje, że jako drobna i niewysoka kobieta jest muskularnym, ciemnoskórym mężczyzną, to nim jest. I odwrotnie. Mamy tu dowolne kombinacje i krzyżówki zależne wyłącznie od ochoty i wyobraźni.
Nie trzeba sprowadzać, asymilować czy rodzić osób o innym kolorze skóry, bo jedną decyzją można kimś takim się stać bez tego całego (czasem kłopotliwego) biologicznego anturażu czy wręcz obciążenia. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś kieruje się genami, fizjologią czy kolorem skóry, to siłą rzeczy uwiarygodnia tradycyjną, a więc obrzydliwą i rasistowską naukę biologii, zamiast korzystać z osiągnięć nauki gender.
Jeśli ktoś chce uprawiać wyczynowo sport jako kobieta, a genetycznie urodził się mężczyzną (nawet w wersji pakowanej, np. testosteronem) to podejmuje decyzję i już startuje jako kobieta (dowolnego koloru skóry). No i oczywiście w szatni oraz pod prysznicem też jest kobietą. Nawet w więzieniu może być kobietą. Na razie byłby kłopot z porodówką, ale chyba da się z tym ograniczeniem coś zrobić.
Magdalena Środa ubolewa, że „mnożymy się między sobą”, choć nadzieję daje to, że „coraz rzadziej”. To też rasizm i biologizm. Można przecież nie mnożyć się w ogóle w „tradycyjny” sposób, tylko wynajmować osoby nosicielskie, gdy chodzi o zarodki, zawiązane in vitro. Przecież nie przez seks traktowany w kategoriach rozrodczości, bo taki jest dyskryminujący dla osób nie mogących się rozmnażać, niezdolnych do dzieworództwa czy uprawiających seks wyłącznie dla przyjemności. Nauka gender mówi, że nie ma i nie powinno być ograniczeń.
Sądząc, że robi dobrze i zgodnie z zaleceniami nauki postępu (naukowy progresywizm jest oczywistością taką jak naukowy komunizm) Magdalena Środa dopuszcza się rzeczy strasznej. Reanimuje okropny czynnik biologiczny (genetyczny) cofając ludzkość w rozwoju co najmniej do mechanistycznego wieku XIX. Po co były wspaniałe osiągnięcia nauki gender, jeśli znowu biologia ma o czymkolwiek decydować? W dodatku ten zdradziecki cios zadała papieżyca genderu. Czy nauka gender się po tym podniesie? Jak teraz żyć?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/603478-sroda-zadala-zdradziecki-i-smiertelny-cios-genderowi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.