„Gazeta Wyborcza” chwali się, że z okazji dzisiejszego Światowego Dnia Uchodźcy oddała swoje łamy migrantom i uchodźcom z różnych części świata. Brzmiałoby to całkiem szlachetnie, gdyby nie skandaliczne teksty dotyczące sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Autor jednego z nich, Kurd piszący pod pseudonimem Adam Aliksandar, porównuje polskich żołnierzy do hitlerowców, a oprócz Polaków obrywa się od niego także… Ukraińcom.
CZYTAJ TAKŻE:
„Rasiści” polscy i ukraińscy
Wśród tekstów pisanych przez obywatelki Ukrainy, które o Polsce wypowiadają się zdecydowanie pozytywnie, pojawiają się także te, których autorami są byli turyści Łukaszenki, oskarżający polskich żołnierzy o wszystko co najgorsze. Od jednego z nich dostało się także… Ukraińcom.
Dlaczego polski żołnierz przyłożył broń do głowy mojego przyjaciela?
— oskarża już w tytule 33-letni mężczyzna piszący pod pseudonimem „Adam Aliksandr”. Jak dowiadujemy się dalej, przed ucieczką do Europy był w irackim Kurdystanie nauczycielem matematyki, jego 24-letnia żona uczy języka angielskiego, mają też 2,5-letniego synka.
Tego dnia, kiedy terrorysta Putin zaatakował i najechał Ukrainę, poczułem się zmęczony życiem. Widziałem tyle przygnębiających rzeczy: płaczące kobiety, dzieci, mężczyzn. Zupełnie tak jak my, Kurdowie, kiedy byliśmy wysiedlani. Nie rozumiem, dlaczego w takiej sytuacji niektórzy Polacy i Ukraińcy okazują się rasistami. Dlaczego nie pozwalali czarnoskórym studentom przekraczać granicy z Polską tak jak białym, bez bicia, wyzwisk i rasistowskich uwag?
— pyta Aliksandar, powielając - świadomie bądź nie - rosyjską propagandę.
Dla większości polskich żołnierzy nasze życie nie stanowiło żadnej wartości. Historia nie zapomina. Ci żołnierze zostaną na jej kartach razem z ich rasizmem i hipokryzją, tak jak hitlerowcy. Paskudnie to będzie wyglądało w przyszłości.
— podkreśla.
Choć z jednej strony przyznaje, że to dobrze, iż ukraińscy uchodźcy znaleźli w Polsce schronienie, docenia gościnność mieszkańców Podlasia, którzy udzielili mu schronienia oraz pomoc aktywistów, z całego tekstu przebija ogromny żal i frustracja, a przy tym - toporna putinowsko-łukaszenkowska propaganda.
„Źli” polscy żołnierze, „dobrzy” Białorusini?
Co znamienne, w całym tekście kurdyjskiego imigranta, który - jak pisze „GW” - „prowadzi w sieci działalność aktywistyczną”, a w irackim Kurdystanie pracował jako nauczyciel matematyki, nie pada ani jedno złe słowo pod adresem władz Białorusi czy służb reżimu Łukaszenki, poza suchą, zdawkową wzmianką, że Białorusini wypchnęli autora tekstu i jego rodzinę do Polski, lakoniczną informacją, jak również, że po wylądowaniu w Mińsku migranci byli zmuszani przez służby Łukaszenki „do kolejnych działań” (ciekawe, jakich?). Co więcej, w tym samym tekście dowiadujemy się, że ci sami Białorusini byli tak dobrzy, aby za jedyne 300 dolarów przewieźć ich do Mińska. Bezlitośnie uderza za to w polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej, rząd, a nawet.. Polaków, którzy udzielili pomocy sąsiadom uciekającym przed bombami Putina. W sumie nawet nie tylko Polaków.
Uwierzcie, nie cieszy mnie, jeśli z jakiegokolwiek kraju muszą uciekać ludzie, o jakimkolwiek kolorze skóry czy wyznaniu, ale rosyjska napaść na Ukrainę jest faktem i dziwnie się czyta posty Polaków, Duńczyków czy Niemców zapraszających ukraińskie rodziny do swoich domów. My, ludzie o innym kolorze skóry, nie mamy dla nich nawet takiej wartości jak pies czy kot
— ubolewa imigrant, który przez pewien czas, dzięki pomocy aktywistów z Polski i Irlandii, wynajmował mieszkanie w… Mińsku.
Myślę, że ci, którzy nie postrzegają cierpienia kurdyjskiego, arabskiego, perskiego czy czeczeńskiego dziecka na równi z cierpieniem dziecka ukraińskiego, powinni postawić swoje człowieczeństwo pod znakiem zapytania
— podkreśla. Jak po chwili dodaje, to samo powinien zrobić muzułmanin radujący się z powodu cierpienia Europejczyków.
Zadam w końcu pytanie wszystkim dwulicowym ludziom, którzy teraz obnoszą się ze swoją humanitarną postawą.(…) Jeśli ja, moja żona i syn bylibyśmy ukraińskimi psami, kotami albo ptaszkami, nie podeszlibyście do nas z szacunkiem, nie dali jedzenia, nie udzielili schronienia? Hipokryci! Sprawiacie, że ludzie woleliby stać się zwierzętami domowymi.
— wskazuje.
W dalszej części tekstu poznajemy historię autora tekstu. Kurdyjski nauczyciel wyemigrował z rodziną do Europy, zapożyczając się u przyjaciół w Wielkiej Brytanii, ponieważ w jego kraju groziła mu śmierć. Twierdzi, że znalazł się w takiej sytuacji, kiedy konieczna była ucieczka za wszelką cenę. Pytanie jednak, dlaczego akurat przy „pomocy” Łukaszenki.
Czy ani autor, ani jego żona (a oboje są przecież młodymi i wykształconymi ludźmi, co więcej - mają znajomych w Europie) naprawdę nie mają świadomości, co dzieje się na Białorusi i że jeśli rządzący tam Łukaszenka terroryzuje obywateli swojego kraju, to jego nagła „gościnność” może być co najmniej podejrzana? Czy nie rozumieją, że to nie z winy Polaków znaleźli się w takim położeniu, że zostali podle wykorzystani przez nieludzki reżim, w dodatku prawdopodobnie współpracujący w tym procederze z Putinem, słusznie nazwanym przez Kurda terrorystą? Wreszcie - że w całej sprawie wcale nie chodzi o ich kolor skóry, ale o to, w jaki sposób przybyli do Europy i kto uczynił z nich narzędzie do destabilizacji sytuacji na granicach krajów UE.
Kolejne pytanie, które się nasuwa, to to, komu służy „Gazeta Wyborcza”, publikując takie teksty?
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/603442-obrzydliwy-tekst-gw-kurd-atakuje-polskich-zolnierzy