„Nie jest mądre stwarzanie i wspieranie takiego wizerunku Polski, która nic nie może, jest gdzieś na marginesie. Jest błędem entuzjastyczne opowiadanie publicznie, że nikt nie zabrał Polski na jakąś wycieczkę, nikt z nami nie rozmawia” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska.
CZYTAJ TAKŻE: Gdula dołączył do chóru oburzonych „nieobecnością” premiera i prezydenta w Kijowie. Odpowiedziały m.in… koleżanki z partii
wPolityce.pl: Jak ocenia Pani wizytę kanclerza Niemiec, prezydenta Francji i premiera Włoch w Kijowie? Czy ataki opozycji na rząd, że żaden przedstawiciel Polski nie pojechał razem z nimi do Kijowa, są uzasadnione?
Anna Maria Żukowska: Wojna to nie są wyścigi ani Disneyland. Ściganie się, kto pojechał pierwszy, a kto z kim pod ramię, jest chyba niestosowne. Polska zaznaczyła już bardzo mocno swoją obecność jako pierwsza w Ukrainie i nie ma potrzeby towarzyszyć każdej kolejnej delegacji. Bardzo się cieszę, że ta delegacja najwyższych władz Republiki Federalnej Niemiec i Republiki Francuskiej (na którą wszyscy czekali również w Ukrainie) wreszcie się pojawiła w Kijowie. Wprawdzie były wizyty minister spraw zagranicznych Niemiec i premiera Francji, ale wszyscy jednak czekali na najważniejszych polityków tych krajów. Z kontaktów mojej partii z SPD wynikało, że kanclerz Scholz od dawna planował pojechać do Ukrainy, jednak nie chciał pojechać z pustymi rękoma. Chciał złożyć jakąś dobrą, konkretną, poważną ofertę. Myślę, że tą ofertą jest właśnie status państwa kandydackiego do Unii Europejskiej dla Ukrainy. Dobrze, że ten mocny akcent polityczny podczas tej podróży się pojawił. Mam także nadzieję, że prezydent Francji i kanclerz Niemiec zobaczyli na własne oczy te okrucieństwa wojny i będą w związku z tym bardziej zaangażowani i zdeterminowani do pomocy militarnej Ukrainie, nie tylko politycznej.
Brak udziału premiera Mateusza Morawieckiego w wizycie zachodnich przywódców nie spodobał się także Pani klubowemu koledze Maciejowi Gduli. Skąd dwugłos w Lewicy związany z tym tematem?
Lewica składa się obecnie z dwóch partii jeśli chodzi o klub. Przypomnę, że pan poseł Gdula jest z frakcji Wiosna. Myślę, że po to mamy dwie frakcje w partii, iż czasami w sprawach międzynarodowych mamy nieco inne spojrzenie, wynikające z innego doświadczenia i priorytetów. Różnimy się pięknie, ale cały czas jesteśmy w 99 proc. postulatów zgodni. Po prostu niektóre oceny mamy w różny sposób zniuansowane. Rozumiem mojego kolegę prof. Gdulę, który tak to ocenia. Natomiast ja zastanawiam się jednak szerzej, tzn. czy gdybyśmy byli hipotetycznie jako Polska uczestnikiem tego wyjazdu, to czy za jakiś czas nie byłoby tak (ponieważ stalibyśmy wspólnie jako jedna delegacja europejska), że bylibyśmy rozliczani z ewentualnego braku spełnienia obietnic dotyczących pomocy militarnej lub tych nieszczęsnych zwłaszcza prezydenta Macrona, iż Putinowi powinno pozwolić się wyjść z twarzą czy powinno się negocjować. Ja akurat uważam, że dobrze się stało, iż nie musimy tego legitymizować. Jako Polka nie chciałabym legitymizować takiej polityki Francji, która jest suwerennym krajem i ma prawo do swojej polityki, ale po prostu nie musimy się pod nią podklejać. Bo ja się np. z nią nie zgadzam. Nie popieram tego, by humanizować Putina i stwarzać wrażenie, że co by się nie działo, to Rosja musi wylądować jak kot na cztery łapy po tej wojnie.
Wszyscy doskonale widzimy, jak bardzo jest zaogniony spór pomiędzy opozycją a rządem. W Pani przypadku, a także niektórych przedstawicieli Lewicy czasami można usłyszeć głosy wsparcia dla działań rządzących. Z czego to wynika?
Wychodzę z takiego założenia, że w sprawach polityki krajowej można się kłócić, nawet bardzo ostro. To bardzo łatwo zmienić, jeżeli zmieni się władza w Polsce. A przecież kiedyś się zmieni, bo jesteśmy demokracją. Ale wtedy to my w Polsce będziemy sami ze sobą negocjować. Natomiast jeżeli utrwali się taki wizerunek naszego kraju na świecie bardzo negatywny… Tu jest akurat dużo win Prawa i Sprawiedliwości. Nie ukrywam, że mam dużo zastrzeżeń do tego, jak prezydent Duda na początku kadencji bardzo nieudolnie prowadził politykę, również wobec państwa Izrael. Było dużo wtop i myślę, że rząd też wie, iż było dużo wtop, bo gdyby ich nie było, to nie wycofywaliby się z niektórych ustaw. Według mnie rządzący doskonale zdają sobie sprawę z tego, że w polityce międzynarodowej popełniali błędy. Natomiast nie jest mądre stwarzanie i wspieranie takiego wizerunku Polski, która nic nie może, jest gdzieś na marginesie. Jest błędem entuzjastyczne opowiadanie publicznie, że nikt nie zabrał Polski na jakąś wycieczkę, nikt z nami nie rozmawia, Polska powinna być ambasadorem, a nie jest. Po pierwsze ambasadorów wybierają sobie własne kraje, więc tutaj byłoby jakieś kolonialne podejście, gdybyśmy chcieli Ukrainie narzucać tę rolę. My po prostu jesteśmy partnerem, przyjacielem (Ukrainy – red.) i tak to powinno wyglądać. A jeżeli chodzi o politykę międzynarodową, to nie jest wspieranie polityki rządu – takiego czy innego. To jest wspieranie swojego kraju. W przyszłości, kiedy obecna opozycja dojdzie do władzy, odkręcanie tego wizerunku, mówienie, że rząd się zmienił, to teraz już Polska jest fajna, wcale nie zajmie tak mało czasu. I właśnie dlatego uważam, że w polityce międzynarodowej powinniśmy mieć inny język niż w polityce krajowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/603241-dwuglos-w-opozycji-po-wizycie-w-kijowie-zukowska-komentuje