„Brak impact assessment dla ‘Fit for 55’ to jest błąd, który mogłyby teraz wykorzystać państwa członkowskie i tam, gdzie mają do czynienia z dyrektywą, to nie będą jej wdrażać tak długo, dopóki nie dostaną odpowiedzi, jakich skutków na forum Unii oczekuje się po jej przyjęciu. Natomiast gorzej, jeżeli jest to rozporządzenie, bo wchodzi ono w życie i obowiązuje na terenie całej Unii, nie wymaga wdrożenia” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Genowefa Grabowska, prawnik, konstytucjonalista, specjalista ds. prawa europejskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Parlament Europejski przegłosował większość pakietu „Fit for 55” autorstwa Fransa Timmermansa bez przedstawienia oceny wpływu (impact assessment) na poszczególne obszary gospodarki oraz społeczeństwo i mimo zdecydowanych krytycznych opinii ze strony ekspertów. Tego typu działanie ma konkretne konsekwencje prawne, o ocenę których portal wPolityce.pl poprosił prof. Genowefę Grabowską.
Pytana, czy fakt nieprzedstawienia impact assessment dla projektu „Fit fot 55” jest na tyle poważnym uchybieniem, że można podważyć cały proces przyjmowania tych dokumentów, prof. Genowefa Grabowska odpowiada:
Powinny być poczynione przewidywania. Może teraz w komisji zwrócą na to uwagę - trzy projekty z pakietu „Fit for 55” zostały przecież cofnięte. Natomiast faktem jest, że w państwach członkowskich właściwie każda inwestycja, każda działalność, która coś zmienia - czy w środowisku, czy w środowisku społecznym - musi być oceniona pod kątem wpływu, jaki wywiera na obywateli, na bezpieczeństwo, na zdrowie, na środowisko itd. Bez tego nie ma pozytywnej decyzji na szczeblu krajowym.
Jeżeli została podjęta przez PE decyzja o zakazie produkcji samochodów spalinowych po 2035 roku - z wyjątkiem oczywiście marek uprzywilejowanych - co też jest chore, to musi być wyliczenie, ile społeczeństwo, czy poszczególne państwa mają zainwestować w rozwijanie produkcji elektryków, skąd ma pochodzić energia itd. Nie sztuka podać pomysł, co zrobić, trzeba pokazać, jak to zrobić i jakie będą tego skutki
— zauważa konstytucjonalista podkreślając, iż „każdy polski projekt, kiedy wprowadzamy do polskiego prawa unijną dyrektywę, ma na końcu opis oddziaływania na nasz budżet, na społeczeństwo, na środowisko”.
Dziwię się, że przyjmowano poszczególne elementy bez tego bardzo ważnego dokumentu, podstawowego dla każdego planowania inwestycji, czy planowania zmian, bo przecież jak coś robimy, to chcemy wiedzieć, jakie będą w poszczególnych dziedzinach skutki naszego działania. Ja tego zupełnie nie rozumiem
— podkreśla.
„Sama UE w swoim prawie wskazywała na ocenę wpływu, jaki dana regulacja ma wywierać”
Sama Unia w swoim prawie wskazywała na ocenę wpływu, jaki dana regulacja ma wywierać - zawsze mówiono o środowisku (enviromental impact assessment), przy czym przez to środowisko rozumiano nie tylko to, co „zielone”, ale wszystko: zdrowie, sprawy społeczne, kwestie związane z reorganizacją przemysłu. Było to związane ze wszystkim, co dotyczy człowieka, jakie zmiany to wprowadzi: gospodarcze, społeczne, zdrowotne
— wyjaśnia prawnik.
Dopytywana, jakie są prawne konsekwencje braku impact assessment w przypadku „Fit for 55” i jak to wpływa na całą procedurę przyjmowania dokumentu, prof. Grabowska stwierdza:
Jeżeli był nałożony na Komisję obowiązek dołączenia już teraz tego „oddziaływania na środowisko” - powinien być dołączony, bo inaczej trudno głosować - to nie powinien nastąpić kolejny szczebel procesu legislacyjnego. Jeżeli tak jest, to jest to poważne uchybienie, bo Parlament Europejski powinien tak działać, żeby europejscy obywatele byli przekonani, że ograniczenia będą dla nich w sumie na końcu korzystne, że to nie jest tylko działanie zmierzające do spełnienia określonych wyimaginowanych projektów komisarza Timmermansa, tylko że za tym kryje się coś, co jest dla obywateli w sumie korzystne, a to można ocenić wyłącznie, kiedy mamy przedstawiony szacunkowy, jasny wykaz, co obywatele na tym zyskują, czyli ocenę wpływu tej regulacji na otaczający nas świat, na otaczające nas środowisko, nie tylko „zielone”, ale szeroko - biznesowe.
Nie mówię już o matematycznych wyliczeniach, ale jeżeli nie ma oceny, jakie regulacja wywrze skutki dla obywateli, dla przemysłu, dla środowiska, to jest poważna usterka w tej regulacji, to jest błąd i tak nigdy do tej pory nie postępowano
— zaznacza.
Prof. Grabowska zwraca uwagę, iż impact assessment powinien był sporządzić Frans Timmermans, „bo on inicjuje dokument, jest odpowiedzialny za treść ‘Fit for 55’ i on jest odpowiedzialny za ocenę skutków, jakie ten dokument będzie miał na Europejczyków, na przemysł, na środowisko, na nasze zdrowie, także na nasze życie gospodarcze, na naszą zamożność, mobilność itd.”.
Co dalej?
To jest błąd, który mogłyby teraz wykorzystać państwa członkowskie i tam, gdzie mają do czynienia z dyrektywą, to nie będą jej wdrażać tak długo, dopóki nie dostaną odpowiedzi, jakich skutków na forum Unii oczekuje się po jej przyjęciu. Natomiast gorzej, jeżeli jest to rozporządzenie, bo wchodzi w życie i obowiązuje na terenie całej Unii, nie wymaga wdrożenia
— mówi prof. Grabowska wskazując, iż „jeśli wśród przyjętych dokumentów jest rozporządzenie, to w tym zakresie mamy już sprawę zamkniętą, bo obowiązuje po przyjęciu w terminie, który tam określono i nie wymaga wdrożenia na obszarze całej Unii”.
Natomiast co do dyrektyw, to mamy jeszcze obowiązek wdrożenia, najczęściej w ciągu dwóch lat, do prawa wewnętrznego i tu państwa członkowskie mogą zażądać od pana Timmermansa powiedzenia, co chce osiągnąć przez taką dyrektywę, bo zabrakło wcześniej dokumentu oceniającego skutki wdrożenia
— konstatuje prawnik.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/602485-ff55-prof-grabowska-brak-oceny-wplywu-to-powazna-usterka