Wychodzą na jaw kolejne pułapki, w które próbowano wpuścić Polskę i zachwiać naszym bezpieczeństwem tuż przed napaścią Rosji na Ukrainę. Przypomnijmy sobie aktywność polityków opozycji i rozmaitych organizacji, które podważały decyzje rządu, atakowały Straż Graniczną i próbowały wzbudzić powszechną nieufność wobec mundurowych. Apelowano wtedy usilnie, że polskich granic powinien bronić Frontex. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że sztuczne wywołanie kryzysu na granicy było prowokacją białorusko-rosyjską, wpisującą się w strategię wojenną Putina. Nowe fakty dotyczące Frontexu rzucają nowe światło. Szef organizacji zrezygnował z funkcji w trybie natychmiastowym, ponieważ eksperci przez nią opłacani uznali, że pomoc krajom UE w obronie granic jest łamaniem prawa!
Zwolniony za ochronę granic
Fabrice Leggeri, szef Frontexu, czyli Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej, złożył rezygnację ze stanowiska ze skutkiem natychmiastowych już w kwietniu, ale dopiero wczoraj opowiedział szerzej o przyczynach swojej decyzji. Podjął ją wskutek zarzutów wobec niego i jego współpracowników o tuszowanie nielegalnego zawracania łodzi z migrantami na Morzu Śródziemnym. Śledztwo przeciwko niemu prowadził europejski urząd ds. zwalczania nadużyć finansowych (OLAF). O kulisach swojej rezygnacji opowiedział na antenie TVP Info:
„W ostatnich tygodniach przed tym, jak podałem się do dymisji, było spotkanie zarządu i ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jest robocza decyzja zarządu, która pojawiła się znikąd. Zazwyczaj takie robocze decyzje przygotowywał w swoim biurze dyrektor zarządzający, ale ja nic o tym nie wiedziałem. Okazało się, że chodzi o to, żeby zmusić dyrektora wykonawczego, by wdrożył rekomendacje przygotowane przez eksperta ds. praw fundamentalnych i organizacje pozarządowe”.
Leggeri podkreślił, że zmieniła się interpretacja jego mandatu. Dlaczego? Ponieważ według zatrudnionych przez agencję ekspertów ds. praw fundamentalnych, Frontex nie powinien wspierać trzymania szczelności granic przed napływem nielegalnych migrantów. Eksperci byli opłacani przez agencję, ale pozostawali niezależnymi podmiotami. Ich rekomendacje zaważyły jednak na zmianie interpretacji mandatu szefa Frontexu.
Przykład? Litwa podczas kryzysu migracyjnego wykreowanego na granicy z Białoruś. Leggeri wskazał, że na Litwie istnieją przepisy, które dopuszczają możliwość ubiegania się o azyl tylko na wyznaczonych przejściach granicznych. Według eksperta ds. praw fundamentalnych jest to niezgodne z prawem europejskim.
Z jego raportu wynikało, że za każdym razem, gdy wspieraliśmy Litwę w ochronie jej granic, łamaliśmy prawo
— podkreślił były szef Frontexu.
Zadania Frontexu
„W czerwcu 2019 roku przegłosowano przedłużenie mojego mandatu i przegłosowano, by wprowadzić europejską jednostkę, która będzie miała mundury, broń, będzie mogła stosować środki przymusu bezpośredniego zgodnie z prawem danego kraju”
— mówi Leggieri, dodając że właśnie teraz, podczas wzmożonego kryzysu migracyjnego, zmieniła się interpretacja tego mandatu i sposób jego postrzegania.
W kodeksie granicznym Schengen, który jest częścią prawodawstwa UE, jest wyraźnie napisane, że przekraczanie granicy poza oficjalnymi przejściami jest nielegalne i każdy, kto próbuje robić to poza oficjalnymi punktami, robi to nielegalnie. Co ciekawe w kodeksie granicznym jest zapisane, że państwa członkowskie mają zadbać, by osoba, która przekroczyła granice nielegalnie, została pociągnięta do odpowiedzialności. Frontex powinien wspierać kraje członkowskie w tym. To jest legalne wspierać narodowych prawodawców - według wspomnianego kodeksu
— wyjaśnia Leggeri, wskazując że nowa interpretacja jest dla niego niedopuszczalna¸ bo przecież obowiązkiem Frontexu była obrona obywateli Europy „przed przemytnikami, przestępcami, terrorystami”. Podkreślił, że tych, którzy naprawdę potrzebują azylu należy chronić i przykładem są tutaj uciekający przed wojną obywatele Ukrainy. Zupełnie inna jest jednak sytuacja ataków hybrydowe, które - jak podkreślił Leggeri - miały miejsce na granicach: turecko-greckiej oraz polsko-, litewsko-, łotewsko-białoruskiej. I dokładnie tak rozumie te procesy polski rząd oraz zdecydowana większość polskich obywateli.
Próba demontażu bezpieczeństwa
Przypomnijmy więc sobie sytuację z września 2021. Komisja Europejska domagała się wówczas dopuszczenia na granicę z Białorusią swoich wysłanników z Brukseli i przedstawicielstwa w Warszawie. Komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson apelowała, by Polska poprosiła o pomoc Frontex. Opozycja naciskała, by to ona zastąpiła Straż Graniczną. Nastroje nieco spadły, gdy agencja pozytywnie oceniła działania polskiego rządu.
Dziś widać, w jaki sposób już wtedy pisano ten scenariusz. Leggeri, który realizował przyznaną mu prawem misję, by chronić granic Schengen i wspierać państwa narodowe w działaniach na rzecz bezpieczeństwa, został usunięty. Podstawą były miałkie ekspertyzy „niezależnych ekspertów”. Na szczęście – jak na razie – poszczególne państwa trzymają jeszcze niezależność w zakresie rozumienia własnego bezpieczeństwa. Ale jak długo? Cała ta sytuacja pokazuje, jak łatwo można rozmontować suwerenność. Wystarczy przenieść odpowiedzialność za kluczowe sprawy z państwa na organizacje unijne, a potem miękkim ruchem, za pomocą kilku ekspertyz i decyzji zarządów, zmienić zasady ich działania.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/602293-szokujace-kulisy-odwolania-szefa-frontexu-w-tle-bialorus