„Z jednej strony PiS ma ogromne sukcesy w perspektywie polityki bezpieczeństwa, polityki zagranicznej, sytuacji związanej z wojną na Ukrainie, odblokowaniem różnorakich kierunków swojej polityki, kreślenia nowych perspektyw itd. Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z inflacją, czyli szalejącą drożyzną. Jeśli nawet pominiemy już jej rzeczywiste przyczyny, to jednak jest to problem, który dotyka zwykłego człowieka. Właśnie to powoduje, że mimo pierwszych sukcesów nie ma takiego odbicia w kierunku przewagi PiS-u” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Najnowszy sondaż Social Changes dla naszego portalu jest o tyle ciekawy, że wynik wszystkich największych ugrupowań w polskim parlamencie pozostaje niezmienny w porównaniu z poprzednim badaniem tej sondażowni. Zjednoczona Prawica, z poparciem na poziomie 37 proc., wyprzedza Koalicję Obywatelską o 10 pkt. proc. Z czego wynika ta sondażowa stabilizacja?
Prof. Mieczysław Ryba: Rozstrzygające są zawsze kwestie związane z życiem konkretnych ludzi. Z jednej strony PiS ma ogromne sukcesy w perspektywie polityki bezpieczeństwa, polityki zagranicznej, sytuacji związanej z wojną na Ukrainie, odblokowaniem różnorakich kierunków swojej polityki, kreślenia nowych perspektyw itd.
Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z inflacją, czyli szalejącą drożyzną. Jeśli nawet pominiemy już jej rzeczywiste przyczyny, to jednak jest to problem, który dotyka zwykłego człowieka. Właśnie to powoduje, że mimo pierwszych sukcesów nie ma takiego odbicia w kierunku przewagi PiS-u.
Trzeba też podkreślić, że scena polityczna w Polsce zaczyna kształtować się na zasadzie tożsamościowej, czyli ktoś, kto jest sprofilowany medialnie antypisowsko, to choćby świat miał się zawalić, zawsze będzie antypisowski – chyba że będą jakieś kwestie związane z błędami opozycji, których jest mnóstwo, to wówczas taka osoba nie pójdzie na wybory. Gdy znów ktoś jest sprofilowany prawicowo, konserwatywnie, to wiadomo, że nie zagłosuje na totalną opozycję, która zachowuje się skandalicznie, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę kontekst międzynarodowy.
Mamy więc pewną stabilizację, bo pewnie na ostatniej prostej, czyli w przeciągu tego roku rozstrzygną się te wyniki w jedną lub drugą stronę i być może dopiero same wybory pokażą, który elektorat będzie bardziej zmobilizowany, zdeterminowany.
Jak odczytałby Pan tę zwiększoną w ostatnim czasie mobilizację Prawa i Sprawiedliwości? Najpierw konwencja w Markach, później wystąpienie wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego w Sochaczewie? Czy to jakaś odpowiedź na działania Donalda Tuska, który prowadzi objazdy po Polsce i rozgrywa kwestię inflacji, KPO czy cen paliwa?
Pamiętajmy, że PiS – zakładając, że ten Krajowy Plan Odbudowy rzeczywiście zostanie odblokowany, zakładając wszystkie kwestie związane z tarczą antyinflacyjną i pewnymi projektami inwestycyjnymi – chce przede wszystkim pokazać, co zrobił i co jeszcze zamierza zrobić.
W przypadku Platformy Obywatelskiej natomiast trudno powiedzieć, czy te wszystkie campusy, i ten Trzaskowskiego i ten Tuska, są jakąś programową ofensywą. To raczej wewnętrzna rywalizacja o władzę w samej Platformie.
Trzeba zwrócić uwagę, że konia z rzędem temu, kto będzie w stanie powiedzieć, jaki Platforma Obywatelska ma program, jakie ma propozycje dla obywateli. Odpowiedź na to pytanie sprawia kłopoty nawet analitykom. Oprócz chęci odsunięcia PiS od władzy, właściwie chyba nikt nie jest w stanie wskazać czegoś trwałego, stałego, charakterystycznego dla tego obozu politycznego.
A kiedy już pojawią się jakieś konkrety, to zaczynają wręcz szkodzić samej Platformie. Donald Tusk chce jednej listy opozycji, ale liderzy pozostałych partii opozycyjnych patrzą na ten pomysł sceptycznie. Platforma Obywatelska najpierw uderza w PiS inflacją i drożyzną, później rzuca pomysłem podwyżek dla sfery budżetowej. A wtedy pojawiają się spory w samej opozycji, bo wychodzi np. prof. Balcerowicz i pyta, skąd Platforma weźmie na to pieniądze.
Przez dłuższy czas Platforma Obywatelska w sensie gospodarczym stała na gruncie polityki liberalnej i twierdziła, że inflację spowodowała „pisowska rozrzutność”. Zatem nie jest to nawet konkretna propozycja programowa, tylko po prostu krytyka PiS-u, bo na antyPiS-ie to wszystko się opiera.
I z jednej strony Platforma piętnuje PiS za rozrzutność, a z drugiej proponuje 20 proc. podwyżki dla całej budżetówki. To wszystko przecież nie spina się logicznie. Wiadomo, że ludzie, którzy są obyci w ekonomii, przecierają oczy ze zdumienia, czy Platforma jest w końcu partią liberalną, czy raczej socjalną. Z tego nie da się nic wywnioskować, takie propozycje są na tak niskim poziomie wiarygodności, że nikt w to chyba nie uwierzy, a na dodatek powoduje to wręcz konflikty wewnątrz zaplecza Platformy.
A może to nawet nie miała być propozycja programowa, tylko takie nerwowe rzucenie chwytliwego hasła, obiecanie podwyżek „na odczepnego”, bez myślenia o konsekwencjach takiej obietnicy?
Pamiętajmy, że partii lideruje Donald Tusk i nasuwa się pytanie, czy ktoś jeszcze traktuje go poważnie czy wiąże z nim jakieś nadzieje. Fakt, że zdjęto go z szefostwa Europejskiej Partii Ludowej i że gdy do Polski przyjeżdża jakiś ważny zagraniczny przywódca i chcąc rozmawiać z przedstawicielem opozycji, wybiera raczej Rafała Trzaskowskiego niż Donalda Tuska, budzi w przewodniczącym Platformy Obywatelskiej mocną irytację.
Tusk ma też świadomość, że zbudował nad sobą szklany sufit i często w sposób nerwowy, niekiedy wręcz histeryczny, próbuje go przebijać. Wydaje się jednak, że takie nerwowe, nielogiczne ruchy, tylko umacniają ten sufit, zamiast go likwidować.
A jak w tym wszystkim może odnaleźć się Prawo i Sprawiedliwość? Czy partii rządzącej mogą na dłuższą metę zaszkodzić takie sytuacje, jak ta wokół naczelnik oddziału Poczty Polskiej w Pacanowie i byłego już ministra Cieślaka?
Nie sądzę. Pytanie jest zresztą nie o to, czy takie sytuacje się pojawiają, ale raczej o to, jaka jest reakcja na te sytuacje. A była ona bardzo zdecydowana. Dodajmy, że to nie jest żadna sprawa korupcyjna, afera związana z jakimiś zarzutami kryminalnymi. Możemy to nazwać raczej „incydentem obyczajowym”. I jest bardzo mocna reakcja. Kiedy przyjrzymy się reakcji Platformy Obywatelskiej na sprawę marszałka Grodzkiego, to zobaczymy duży rozrzut.
Nie sądzę, aby incydent z Pocztą Polską wpłynął na poparcie społeczne dla PiS.
W ogromnej mierze o tym poparciu czy zyskaniu nowych wyborców zdecydują raczej kwestie gospodarcze. Ten tożsamościowy elektorat jest już zdefiniowany i on, bez względu na okoliczności, będzie głosował na PiS. Jeżeli chodzi o pozyskanie nowych wyborców, o ten elektorat „chwiejny”, to ludzie będą patrzeć na swoje portfele i ceny. Jeżeli uda się względnie ustabilizować tę przestrzeń do życia gospodarczego, uporać się z inflacją, to Prawo i Sprawiedliwość ma szansę nawet wziąć władzę samodzielnie. Jeżeli nie, to mogą być z tym poważne problemy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Jaszczuk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/602280-wywiad-prof-ryba-pis-moze-rzadzic-samodzielnie-jesli