” To pierwsze takie ostrzeżenie, że ideologiczna frakcja w Parlamencie Europejskim powoli zbliża się do ściany. Nawet zagorzali zwolennicy polityki klimatycznej nie chcą brać odpowiedzialności za niektóre, zabójcze dla ludzi i gospodarki zapisy pakietu Fit for 55” -mówi europoseł Izabela Kloc w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Eurodeputowani podczas sesji plenarnej w Strasburgu odrzucili sprawozdanie o rewizji unijnego systemu handlu emisjami, w efekcie czego trzy projekty wchodzące w skład pakietu „Fit for 55” zostały odesłane do komisji ochrony środowiska naturalnego PE. Prace nad raportami mają się rozpocząć od zera. To dość nieoczekiwany obrót sprawy. Z czego on wynikał?
CZYTAJ WIĘCEJ: Europosłowie zablokowali Fit for 55! Trzy projekty wchodzące w skład pakietu trafią pod obrady komisji ochrony środowiska
Izabela Kloc: Taki obrót sprawy wynikał głównie z buty i pewności siebie klimatycznych radykałów. Byli przekonani, że tak jak zawsze przegłosowane zostaną ich wszystkie, nawet najbardziej absurdalne pomysły. Ta sesja nie ułożyła się jednak po ich myśli. Kluczowym momentem było głosowanie nad poprawkami Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) do raportu na temat ETS. Poprawki przewidywały rozpoczęcie wycofywania bezpłatnych uprawnień do emisji dwutlenku węgla dopiero w 2028 r. Zieloni i spółka kalkulowali, że mogą zignorować rekomendacje komisji ITRE, ale w kluczowym momencie okazało się, że większość na sali plenarnej popiera te poprawki. Najbardziej zaskakująco zachowali się socjaliści. Zazwyczaj popierają wszystkie projekty, które są „zielone” i radykalne, ale to głosowanie ich podzieliło. W tej sytuacji widząc, że nie mają większości i obawiając się o cały pakiet Fit for 55, sprawozdawcy trzech najważniejszych raportów, czyli ETS, Społecznego Funduszu Klimatycznego i CBAM, poprosili o głosowanie za ponownym skierowaniem swoich raportów do komisji. Tak też się stało. Prace nad raportami będą musiały rozpocząć się od zera. Obecnie jedynym wiążącym dokumentem Parlamentu Europejskiego dotyczącym wycofywania bezpłatnych uprawnień do emisji dwutlenku węgla pozostaje przyjęta w komisji ITRE opinia na temat CBAM, której jestem sprawozdawcą.
Chyba po raz pierwszy w szeregi klimatycznych radykałów wkradł się taki chaos. Będą to zapewne tłumaczyć problemami z wewnętrzną komunikacją, ale ta wpadka ma głębsze znaczenie niż tylko rysa na wizerunku. Frans Timmermans, który uchodzi ojca chrzestnego Zielonego Ładu, dostał żółtą kartkę. To pierwsze takie ostrzeżenie, że ideologiczna frakcja w Parlamencie Europejskim powoli zbliża się do ściany. Nawet zagorzali zwolennicy polityki klimatycznej nie chcą brać odpowiedzialności za niektóre, zabójcze dla ludzi i gospodarki zapisy pakietu Fit for 55.
Wojna na Ukrainie, działania Putina na rynku energetycznym i patologiczny system ETS wygenerowały w UE olbrzymią inflację, która spowodowała niezadowolenie społeczne. Na ile manewr z odesłaniem do komisji tych raportów wynikał z tego, iż uznano, że w obecnej sytuacji proponowane zmiany doprowadzą do silnych niepokojów społecznych i utraty władzy przez te środowiska w części krajów UE, w których rządzą? Na ile jest prawdopodobne, że poczekają na uspokojenie sytuacji i dopiero wówczas przedstawią kolejny dokument, ale już zdecydowanie bardziej radykalny niż poprzedni?
Mówiąc „wojna na Ukrainie” nie wszyscy w Unii Europejskiej mają na myśli to samo. Polska i część europejskich krajów chcą przerwać cierpienia narodu ukraińskiego i osłabić Rosję na tyle, aby przestała stanowić zagrożenie dla kontynentalnego i światowego ładu. Natomiast dla największych unijnych graczy, zwłaszcza dla Niemiec, „wojna na Ukrainie” oznacza głownie problemy w interesach z Putinem. Cała polityka klimatyczna, włącznie z najbardziej radykalnym pakietem Fit for 55, była skrojona pod energetyczno-surowcowy „deal” z Rosją. W tym kontekście słowa o „poczekaniu na uspokojenie sytuacji” też można różnie interpretować. Jeśli Ukraina wyjdzie z tej wojny zwycięsko, a przynajmniej jej nie przegra, to zapewne wzmocni relacje gospodarcze z krajami, które jej najbardziej pomagają, czyli Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Polską. Osłabi to ogromnie niemiecko-rosyjskie biznesy. Na pewno takie rozstrzygnięcie nie będzie oznaczało „uspokojenia sytuacji” dla grup politycznych, które prą do dalszego radykalizowania Zielonego Ładu. Dlatego trudno w tej chwili oceniać, jaki będzie los odesłanych do komisji raportów. Nie sadzę, aby stojące za nimi środowiska obawiały się protestów społecznych albo utraty władzy. Najważniejsze europejskie sprawy dzieją się teraz na Ukrainie. Od wyniku wojny i powstałego po jej zakończeniu układu sił w Europie, zależeć będzie także los pakietu Fit for 55.
Został za to przyjęty LULUCF, do którego strona polska miała wiele zastrzeżeń. W jakim kształcie przeszedł? Jakie będzie niósł za sobą konsekwencje?
Polski rząd już jesienią ubiegłego roku przedstawił krytyczne stanowisko w sprawie LULUCF i – niestety - te zastrzeżenia są wciąż aktualne. Przede wszystkim zawarte tam rozwiązania są nawet jak na unijne standardy bardzo niesprawiedliwe. Dotyczy to zwłaszcza celu związanego z pochłanianiem dwutlenku węgla przez lasy. Dla Polski ten limit został określony na poziomie 38 mln ton ekwiwalentu CO2. Teraz mamy 28 mln ton. Oznacza to wzrost zobowiązania o 30 proc, czyli o wiele więcej niż wyznaczono innym krajom unijnym, a Francji ten cel wręcz obniżono. Uważam to za bardzo zły pomysł, aby polskimi lasami zarządzali eurokraci z Komisji Europejskiej. Może to doprowadzić do upadku Lasów Państwowych, które mają bardzo istotny wpływ na narodową gospodarkę. Zwiększone limity pochłaniania CO2 będą miały istotny wpływ także na rolnictwo. W konsekwencji LULUCF może doprowadzić do zmian i ograniczeń w produkcji rolnej, na co nie możemy sobie pozwolić wobec nadciągającego kryzysu żywnościowego spowodowanego wojną na Ukrainie.
PE przegłosował także wprowadzenie do 2035 roku zeroemisyjności pojazdów transportu drogowego. Czy podczas debaty przedstawiono, jakie będą konsekwencje społeczne i gospodarcze tego rozwiązania?
Podczas debat na „zielone” tematy w Parlamencie Europejskim, autorzy rewolucyjnych rozwiązań nie zaprzątają sobie głowy takimi „drobiazgami” jak konsekwencje społeczne i gospodarcze. Ich nie interesują obciążenia dla przeciętnych Europejczyków. Na każdą wątpliwość mają starą wymówkę Fransa Timmermans o moralnym obowiązku ludzkości wobec planety. Skoro nie ma oficjalnych raportów na temat skutków wprowadzenia zeroemisyjności dla pojazdów drogowych, musimy sobie dopowiedzieć je sami. Na pewno będzie to potężny cios dla osób słabo i średniozamożnych. Dotyczy to też małych i średnich firm. Tani, używany samochód spalinowy jest cywilizacyjnym standardem i dobrem niezbędnym do prowadzenia interesów i w miarę wygodnego życia. Natomiast „elektryki” długo jeszcze będą sporym wydatkiem, a to oznacza, że wrócimy do czasów, kiedy samochód był dobrem luksusowym. Poza tym fabryki produkujące napędy do samochodów elektrycznych znajdują się głównie w krajach azjatyckich, Chinach, Korei Południowej, Tajwanie. Oznacza to dalsze uzależnianie się unijnej gospodarki i to w czasach, kiedy z powodu pandemii i wojny zrywane są globalne łańcuchy handlowe.
Patrząc na prace nad „Fit for 55” wydaje się, że środowiska lewicowo-liberalne zrezygnowały z jednoczesnego przyjęcia wszystkich rewolucyjnych rozwiązań i postanowiły dać czas obywatelom, aby przyzwyczaili się do sytuacji po to, aby Zielony Ład przeszedł możliwie bez turbulencji społecznych. Czy może jest inaczej? Jak Pani to widzi?
Nie wierzę, aby środowiska lewicowo-liberalne były tak „łaskawe” i chciały dać czas obywatelom na przyzwyczajenie się do sytuacji. Za dużo polityczno-gospodarczych interesów jest uwikłanych w Zielony Ład, aby teraz je odpuszczać z powodu społecznych skrupułów. Obecna sytuacja jest doraźną taktyką, a nie zmianą filozofii działania. Oni muszą się otrząsnąć po niepowodzeniach podczas ostatnich głosowań i zdyscyplinować szeregi. Nie można wykluczyć pewnych kompromisów, ale kierowanych głównie do własnego środowiska, aby uniknąć, jak socjaliści, rozłamu podczas głosowań. Poza tym środowiska lewicowo-liberalne dominują w europejskich mediach, a to jest klucz do sterowania opinią publiczną. Jest to symptomatyczne, że podczas niewygodnych debat pojawia się zawsze jakaś inna, nośna wrzutka tematyczna, jak choćby nieśmiertelny spór o polskie sądownictwo. Jest to typowy, ale skuteczny fake-news, służący od odwracania uwagi od spraw naprawdę ważnych, takich jak zabójcze skutki pakietu Fit for 55.
Czy rzeczywiście obędzie się bez protestów? Czy też propaganda klimatyczna obecna w zachodniej prasie okaże się za słabą, aby powstrzymać społeczne niezadowolenie, kiedy przyjdzie do opłacania rachunków?
Obecny czas nie sprzyja społecznym protestom. Żyjemy przytłoczeni wojną na Ukrainie i strachem, że konflikt rozleje się na kolejne kraje. Boimy się wyższych rachunków, ale mamy świadomość, że mogą nas spotkać większe nieszczęścia. Podświadomie nie chcemy – przynajmniej na razie - trwonić społecznej energii. Poza tym propaganda klimatyczna nawet wojnę potrafi wprzęgnąć w swój ideologiczny przekaz. Pojawia się coraz więcej opinii, że do wojny by nie doszło, gdybyśmy szybciej i na większa skalę nie zaczęli stosować energetyki odnawialnej. Jest to bzdura, ale w tych ciężkich czasach ludzie oczekują prostych odpowiedzi na trudne pytania. Powtórzę jeszcze raz, na ostateczny kształt pakietu Fit for 55 wpłynie bardzo wiele czynników, ale jeden będzie najważniejszy: finał wojny na Ukrainie.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/602163-nasz-wywiad-kloc-timmermans-dostal-zolta-kartke