Nieco ponad dwa miesiące temu marszałek Tomasz Grodzki oskarżał polski rząd i przepraszał Ukraińców:
Za to, że niektóre firmy w haniebny sposób kontynuują działalność w Rosji, że nadal przez Polskę jadą tysiące Tirów na Białoruś i dalej, że nadal rząd importuje rosyjski węgiel i nie potrafi zamrozić aktywów rosyjskich oligarchów. W ten sposób z niedającą się zaakceptować hipokryzją nadal – nawet wbrew intencjom - finansujemy zbrodniczy reżim, który zdobyte pieniądze zużywa na mordowanie niewinnych ludzi. Agresor musi być całkowicie izolowany i musi boleśnie odczuć, że świat twardo stoi po stronie zaatakowanych i nie pozwoli na rzeź Ukrainy.
Presja na natychmiastowe wstrzymanie wszelkiego importu z Rosji była potem ze strony polityków PO tylko większa.
Dosyć finansowania Rosji, interesów rosyjskich, przez polskiego podatnika i polskie spółki Skarbu Państwa
— grzmiał na początku kwietnia na konferencji prasowej w Wólce Dobryńskiej, przy granicy Polski z Białorusią, Donald Tusk.
Gdy to się dokonało, ten sam polityk ogłosił (3 czerwca):
Teoretycznie jesteśmy miliarderami, a w praktyce będziemy zbierać chrust.
Oburzył się też lider PO na wysoką cenę benzyny - bezpośrednią konsekwencji wojny.
Dziś, w poniedziałek, podczas wizyty na jednej z dolnośląskich wsi, [zagrał na innym okołowojennym strachu].
Jest też niepokój związany z niespodziewaną przecież konkurencją, mówiliście państwo o kukurydzy, ale generalnie też zboża, z Ukrainy. Jest wojna , blokada portów i coraz więcej transportów idzie z Ukrainy przez Polskę do innych krajów, ale z punktu widzenia polskich rolników oznacza to, że część tych zbóż i kukurydzy będzie sprzedawana tutaj w Polsce po wyraźnie niższych cenach
— stwierdził.
Odłóżmy na bok nieprawdziwość tych strachów, bo zboża jest na świecie mało, wojna zdusiła handel z Ukrainą i część tamtejszych upraw, grozi raczej wzrost cen i braki, w niektórych regionach świata nawet głód. Polityk europejski, w ogóle cywilizowany, ludzki, raczej by się tym zmartwił i próbował coś zrobić. Na przykład jak prezydent Andrzej Duda, który poleciał w tej sprawie nawet do Egiptu, dużego odbiorcy zboża.
Tusk woli jednak cynicznie korzystać z każdej okołowojennej straty, trudności, z każdego ryzyka dla politycznego zysku. Najpierw, uciekając od oczywistej współodpowiedzialności (wraz z Angelą Merkel) za utuczenie i uzbrojenie Putina, za wystawienie geopolityczne Ukrainy, za wyszydzanie rzekomych „rusofobów”, bije w rząd domagając się jak najostrzejszych sankcji. Gdy jednak pojawiają się oczywiste koszty tych sankcji, od Putinflacji po czasochłonną konieczność uzupełnienia zapasów z innych kierunków, próbuje zgarnąć z tego niezadowolenia cokolwiek się da. Idzie nawet dalej - nakręcając strachy.
W tym sensie obiektywnie pracuje na rzecz reżimu Putina, który liczy na rozchwianie wewnętrzne społeczeństw zachodnich, na zmęczenie kosztami wojny, co ma doprowadzić do zaniechania pomocy Ukrainie i poddania tego kraju Rosji.
Ten polityk w kampaniach mówi jak jest dumny z solidarnościowego epizodu w życiorysie. Wiemy, że dawno większość tego dziedzictwa zaprzedał. Dziś na dodatek okazuje się po prostu paserem ukraińskiej krzywdy i tragedii. Nie on jeden, całe środowisko postanowiło wejść w to polityczne szambo.
Widać, że nie tylko Polska nie może na nich liczyć, ale także Ukraina. Nasze państwo zwijali, z armią włącznie. Państwo ukraińskie właśnie zdradzają, nakręcając histerię na tle konsekwencji wojny, postępując zgodnie z życzeniami moskiewskiego agresora. Wielkim młotem walą w premiera Węgier, ale nie są w stanie zdobyć się na słowo potępienia bierności prawdziwego rozgrywającego - Niemiec. Te więzy i zależności okazują się nie do przecięcia. Swoją drogą, to ci ludzie proponowali Polsce oparcie bezpieczeństwa na tym sąsiedzie, który był i jest gotów po prostu sprzedaż Ukrainę za gaz i inne interesy z Rosją. Trudno sądzić, że polski los byłby inny w takim scenariuszu.
Polskie wsparcie dla Ukrainy, społeczne i rządowe, nie może liczyć na ich solidarność. Wciąż próbują wraz z brukselskimi i niemieckimi sojusznikami zablokować należne nam fundusze z Krajowego Planu Odbudowy. W takim momencie! Nadal nie przeprosili za wsparcie łukaszenkowskiego ataku na nasze granice - ataku, który był przygotowaniem do napaści na Ukrainę i który miał sparaliżować polską zdolność do przyjęcia prawdziwych uchodźców. Tamte kamienie, podrzucane przez białoruskiego dyktatora, brali z wdzięcznością. Te od Putina też im najwyraźniej odpowiadają.
W momencie najtrudniejszego testu po 2010 roku wybrali rolę paserów ludzkiego nieszczęścia i skutków wojny wywołanej przez Rosję. Wziąć od tyranów nawet najbardziej obrzydliwy towar, każde nieszczęście, dowolny problem, przepakować i sprzedawać światu jako rzekome błędy obozu rządzącego - taki mają pomysł na przejęcie władzy.
Moralnie to postawa wstrętna. Politycznie szkodliwa dla Polski. To takie działania napędzają nadzieje zbrodniczego reżimu na przeczekanie oburzenia świata, na takich polityków liczy Putin.
Strzeżmy się takich ludzi. Los Polaków naprawdę nic ich nie obchodzi, podobnie jak los Ukraińców. To dla nich tylko polityczne mięso.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/601672-paserzy-ukrainskiej-tragedii