Nie ma nic gorszego niż to, gdy człowiek utożsamiany z byciem lalusiem i lebiegą próbuje sobie diametralnie odmienić wizerunek. Właśnie to przydarzyło się prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu. Poszedł do programu Jakuba Wojewódzkiego, zwanego Kubą, żeby pokazać, jakim jest twardzielem, a nawet zawadiaką. I jak nie wiąże go poprawność ani językowe konwenanse. Innymi słowy chciał się pokazać jako chuligan. Nawet narażając się na zarzuty, że jest chamem, seksistą i kimś, kto włączył tryb „rubaszny wujo z wąsami” – jak to ujęła posłanka lewicy Anna Maria Żukowska.
W ramach udawania twardziela Trzaskowski przyznał, iż był „dupiarzem”, a nie „bawidamkiem”, czyli kiedyś nie stronił od podrywu i czegoś więcej. Problemem jest to, że określenie „dupiarz” w gwarze miejskiej i młodzieżowej wcale nie znaczy tego, co sobie wyobraził Trzaskowski, a nie skorygował go Wojewódzki. Oznacza osobę leniwą, bez ambicji, bezwolną, która zamiast przygód ma w dorobku jedynie bierność, czyli na przykład siedzenie na du…ie przy mamusi bądź przed telewizorem czy komputerem. „Dupiarz” to po prostu laluś i oferma.
Gdyby Trzaskowski nie chciał na siłę robić z siebie kogoś innego niż jest postrzegany, wiedziałby, że w czasach jego młodości na określenie kogoś takiego, kim chciałby być w marzeniach nie mówiło się „dupiarz”, lecz m.in. używało słowa zaczynającego się na „ru” i kończącego na „acz”. Jeśli używa słowa, które znaczy coś przeciwnego, to może oznaczać, iż w czasach swej młodości już był lalusiem i ofermą, a nie tym na „ru”. A nawet dziś mógłby się dowiedzieć od własnej osiemnastoletniej córki, że słowo „dupiarz” znaczy kompletnie co innego niż sądził.
Zawsze jest „kupa śmiechu”, gdy laluś i lebiega postanawia stać się mężczyzną i to od razu macho, nawet w wersji rubasznej. Podobny ubaw jest z Radosławem Sikorskim, z tym, że on raczej poprzez rubaszność i koszarowy dowcip pokazuje swoją prawdziwą bazę kulturową, natomiast Trzaskowski tylko się zgrywa. I nawet mu się nie chce sprawdzić, co oznacza słowo, które ma zmienić jego wizerunek. Inna sprawa, że raczej nie ma przypisywanych sobie doświadczeń, bo używa określenia, które w jego młodości po prostu nie funkcjonowało.
Tak to jest, gdy paniczyk wyrwie się z domu na podwórko i udaje urwisa, tylko bez pomocy służby nie jest w stanie sobie na tym podwórku poradzić. Trzaskowski od lat walczy z wizerunkiem paniczyka (takiego Dudusia Fąferskiego z „Podroży za jeden uśmiech”), chcąc być co najmniej Poldkiem Wanatowiczem, a może nawet Filipem Merynosem ze „Złego” Leopolda Tyrmanda (w najgorszym razie jego podwładnym Jerzym Meteorem). I nic z tego.
Poza tym, że uruchomił wszelkie seksistowskie schematy, Trzaskowski wykazał się kompletną nieznajomością życia i języka. Także w polityce nie można sobie ot tak, na pstryknięcie palcami, zmienić wizerunku, bo się wykoncypowało, że lepiej byłoby nie być kojarzonym z lalusiem i ofermą. A poprzez wybór słowa „dupiarz” teraz wszyscy będą wiedzieli, że Trzaskowski jest właśnie tym, kim nie chciałby być. Dowiódł też, że wszystko jest dla niego przedstawieniem. Tylko przedstawienie jest wtedy wiarygodne, jeśli aktorzy wiedzą, co grają. Trzaskowski tego najwyraźniej nie wie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/601650-trzaskowski-chcial-byc-twardzielem-macho-i-pozeraczem-serc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.