„To daje gigantyczną szansę na stworzenie takiego duetu dwóch narodów, które mogą bardzo wiele osiągnąć, i na arenie międzynarodowej, i wewnątrz Unii, bo ja wierzę, że Ukraina zostanie wkrótce przyjęta do Unii i to będzie nasz polski wielki interes, co wzmocni Polskę. Z pożytkiem też dla Ukrainy, bo będzie to wzajemna korzyść” - powiedział historyk i publicysta Piotr Gursztyn w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej Radia Warszawa, tygodnika „Idziemy” oraz portalu wPolityce.pl emitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE: Goście „Salonu Dziennikarskiego” o KPO dla Polski: „KE miała spory dylemat”; „Wojna w Ukrainie pokazuje, że mamy dwa Zachody”
„Ukraińcy zostawiają u nas nie tylko swoją pracę, ale i swoje pieniądze”
W dalszej części programu prowadzący, redaktor Michał Karnowski, zwrócił uwagę, że Ukraińcy już od 101 dni odpierają rosyjską nawałę, a Polacy pomagają im, otwierając swoje serca i domy. Goście dzisiejszego wydania „Salonu Dziennikarskiego” przyjęli uchodźców z Ukrainy. Jak potoczyły się ich losy i jak dziennikarze i publicyści wspominają to doświadczenie?
Przyjęliśmy dwie Ukrainki z dziećmi i z małym dzieckiem, jedna pojechała dalej do Włoch, bo tam miała rodzinę, a druga została tu w Warszawie, dostała mieszkanie, które wynajęła, dzieci poszły do szkoły, do przedszkola, bardzo im się w Polsce podoba, są tu szczęśliwi
— powiedziała publicystka „Sieci” Aleksandra Rybińska.
Na razie zostanie, bo ona z Sumy pochodziła, tam jej mąż stacjonuje w koszarach, i to jest też kwestia tego, że w tym momencie też nie bardzo ma dokąd wracać, chciałaby wrócić, ale obecnie nie jest to możliwe
— dodała.
Dziennikarka zwróciła uwagę na ogromną pracowitość Ukrainek (bo to głównie one, wraz z dziećmi schroniły się w Polsce przed putinowską agresją, ponieważ ich ukochani mężczyźni, mężowie, ojcowie, synowie i bracia walczą na froncie).
W każdym razie bardzo jej się w Polsce podoba, uczy się polskiego, znalazła tutaj pracę. Ja zauważyłam, że Ukrainki są takie bardzo energiczne, chcą działać, pracować, bardzo szybko po przybyciu do Polski zaczynają szukać pracy. Są niesamowicie sprawne, uczynne i rzeczywiście potrafią sobie radzić, jedne pieką ciasta, inne lepią pierogi, wszystkie w jakiś sposób, nawet po kilku dniach pobytu w Polsce, już zaczynają działać
— podkreśliła.
Historyk i publicysta z TVP Historia, Piotr Gursztyn, również na podstawie własnych doświadczeń z uchodźcami, sprzeciwił się stereotypom na temat rzekomego „żerowania” Ukraińców na Polsce.
Ukraińcy zostawiają u nas nie tylko swoją pracę, ale i swoje pieniądze. Ja akurat znam przypadek pani, której miałem przyjemność pomóc wraz z moim bratem i przyjaciółmi. Ta pani jest księgową na Ukrainie, jej firma działa w Zaporożu i ona cały czas zdalnie pracuje, a zarobione pieniądze wydaje tutaj. Wiem, że nie o to w tym wszystkim chodzi, ale są wśród nas tacy egoiści, którzy wciąż mówią, że Ukraińcy niby tak strasznie na nas żerują. Nie, ta pani akurat dokłada do swojego pobytu w Polsce. Pieniądze płyną z Ukrainy do Polski, a nie odwrotnie i podobnie jest w bardzo wielu przypadkach
— powiedział gość „Salonu Dziennikarskiego”.
To daje gigantyczną szansę na stworzenie takiego duetu dwóch narodów, które mogą bardzo wiele osiągnąć, i na arenie międzynarodowej, i wewnątrz Unii, bo ja wierzę, że Ukraina zostanie wkrótce przyjęta do Unii i to będzie nasz polski wielki interes, co wzmocni Polskę. Z pożytkiem też dla Ukrainy, bo będzie to wzajemna korzyść
— dodał historyk.
Pawlicki: Mongolska mentalność Rosji kontra polskie i ukraińskie umiłowanie wolności
Ukraińskich uchodźców przyjął w swoim domu także Maciej Pawlicki, reżyser i publicysta.
Moja historia z przyjęciem Ukraińców się nie skończyła, bo trwa. Mieszkają u nas dwie młode kobiety z synem, chcą wracać, ale mąż jednej z nich prosił, by jeszcze zostały w Polsce. To są bardzo fajne dziewczyny i po jakimś czasie zrobiliśmy sobie wspólną lekcję historii. Na ogromnej płachcie narysowaliśmy Bałtyk, narysowaliśmy Krym i opowiedzieliśmy sobie tysiąc lat wspólnej historii. Wyszła z tego rzecz bardzo prosta: nasze dwa narody, ale również Litwini czy Białorusini, wielokrotnie ruszały w dobrą stronę, a potem wkraczała Moskwa
— zauważył.
Przecież Księstwo Włodzimierskie, zamienione na moskiewskie, to jest część Rusi Kijowskiej, która była i miała ogromną szansę pozostać cywilizowanym elementem Europy. Ale została przez Moskwę zatruta. W tej niwie szukamy wspólnych bohaterów, przykładem może być hetman Konaszewicz-Sahajdaczny, wierny obrońca Rzeczypospolitej, bohater spod Chocimia i wielu innych bitew. Bił Rosjan, Szwedów, Turków, Tatarów w obronie Rzeczypospolitej, ale też apelował, by zwiększyć liczbę Kozaków rejestrowych, aby docenić poczucie wolności Kozaczyzny i ich podmiotowość
— podkreślił reżyser.
Z tej lekcji historii wyszło nam to, że dramatycznie różna jest postawa i mentalność Rosji, Azji, tej mongolskiej tradycji władzy za wszelką cenę, od polskiego i ukraińskiego umiłowania wolności
— dodał.
Ta piękna wspólnota może być podstawą czegoś naprawdę nowego w Europie, jeśli uda nam się to życie między dwoma drapieżnymi narodami, rosyjskim i niemieckim, które chcą nas zniszczyć
— powiedział Maciej Pawlicki.
Maciejewski: W Donbasie jest piekło, ale Ukraińcy się bronią
Sytuacja Jakuba Maciejewskiego z tygodnika „Sieci”, portalu wPolityce.pl i telewizji wPolsce.pl, jest inna niż pozostałych gości, ponieważ nasz dziennikarz właściwie od początku wojny przebywa w Ukrainie, skąd relacjonuje dla naszych widzów i czytelników sytuację na froncie.
Portal Onet.pl pisze, że Ukraina właściwie przegrywa wojnę,. Ale takie są też zadania niemieckich mediów. Niemcy chcą szybko, jak mówił Schroeder, wrócić do interesów z Rosją, nawet kosztem Ukrainy
— wskazał publicysta.
Rosja bardzo się wykrwawia, więc w jej interesie jest szybko tę wojnę zakończyć z jakąkolwiek zdobyczą i do tego te niemieckie media zachęcają, łącznie z tymi w Polsce
— dodał.
W Donbasie jest piekło na ziemi, wygląda jak w I wś. na froncie zachodnim. Chłopaki wsuwają się wieczorem w śpiwory i nie wiedzą, czy rano się z nich wysuną, bo na małe odcinki frontu Rosjanie rzucają tak wiele rakiet i bomb, jakie w planach zimnowojennych były przeznaczane na zdobycie np. całej Danii
— zauważył.
A tutaj, między Iziumem a Popasną, są bomby fosforowe, rakiety kasetowe, broń chemiczna. Tam jest naprawdę strasznie i rozumiem, że wysyła się niektórych korespondentów po to, aby potwierdzali i straszyli: patrzcie, Ukraina nie ma szans
— podkreślił Maciejewski.
Ale ja jestem dziś w Kijowie, ale kiedy byłem tam na początku wojny, trzy miesiące temu, była absolutna trwoga. Na każdym skrzyżowaniu były posterunki wojskowe, Rosjanie okrążali miasto, a Zachód mówił: „Jeszcze paręnaście godzin i Kijów padnie”. A dzisiaj po naszym programie pójdę do kawiarni, bo Kijów jest na wojnie, ale nie żyje wojną. Te słowa powiedział mi jeden z kapucynów kijowskich
— wskazał.
Właśnie okazało się, że tę potężną armię, podobno drugą armię świata, udało się zatrzymać dziś w obwodzie kijowskim czy czernichowskim. Rosjanie prawie zdobyli stolice tych obwodów, a dziś Rosjan już tam nie ma. Z obwodu charkowskiego wypycha się Rosjan, w obwodzie chersońskim trwa skuteczna ukraińska ofensywa, a w Donbasie, owszem, piekło. Ale Ukraińcy się bronią
— powiedział dziennikarz.
I dlatego - na litość Boską - niech sobie żaden niemiecki czy zachodni dziennikarz nie wyciera korespondenckiej gęby ukraińskim poświęceniem, kiedy Ukraińcy chcą swój kraj, swoje granice, obronić W CA-ŁOŚ-CI. To jest ich decyzja, ich wola, a my mamy ich w tym podtrzymywać, także w interesie Polski.
— spuentował Maciejewski.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/601350-salon-dziennikarski-maciejewskidonbas-to-pieklo-na-ziemi