Różne metody oszustw już widzieliśmy. Jest metoda „na wnuczka”, „na kod”, „na budowlańca”. Teraz sejmowe koło PPS wymyśliło nową metodę oszustwa: „na SLD”. Ofiarą mogą paść nieświadomi wyborcy.
Byli działacze Nowej Lewicy: wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka oraz posłowie Joanna Senyszyn i Robert Kwiatkowski, którzy kilka miesięcy temu opuścili szeregi Nowej Lewicy, zakładając koło PPS ogłosili właśnie powstanie Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej. W skrócie oczywiście SLD. Przypomnijmy, że SLD zniknęło ze sceny politycznej po połączeniu Sojuszu i Wiosny, które utworzyły Nową Lewicę. Logo SLD wciąż jest jednak własnością Nowej Lewicy, więc nowe SLD nie ma do niego praw.
Partia Nowa Lewica ma umowę na utworzenie tego znaku, wraz z przeniesieniem praw autorskich
— przypomniała na TT Anna Maria Żukowska.
Ale kto wie co będzie, jeśli logo przejdzie lifting i zmieni kolory.
Czytaj także:
Wygląda na to, że znani z proplatformerskich afiliacji posłowie będą chcieli wyprowadzić część wyborców w pole. Skąd przekonanie o proplatformerskich ciągotach? Joanna Senyszyn głosowała już kiedyś z instrukcją PO w ręku, reszta polityków popierała i wciąż popiera, co jasno deklaruje, utworzenie wspólnej z PO listy, a w grudniu portal wPunkt.online opublikował zdjęcia, z których wynikało, że politycy PPS zostali dodani do wewnętrznego kanału komunikacyjnego przeznaczonego dla polityków Koalicji Obywatelskiej.
Wszyscy politycy, którzy opuścili Nową Lewicę chętnie oskarżają Włodzimierza Czarzastego o zamordyzm. Jednak w sejmowych kuluarach słychać, że żal posłanki Senyszyn do współprzewodniczącego (z Robertem Biedroniem) Nowej Lewicy wynika z urazów osobistych. Pani Senyszyn miała nie dostać od Włodzimierza Czarzastego przyrzeczenia otrzymania jedynki na liście wyborczej po Leszku Millerze, na czym bardzo jej zależało. Miała nawet straszyć lidera Nowej Lewicy, że zaszkodzi mu w mediach, jeśli ten nie obieca jej wymarzonego miejsca na liście. Swojej obietnicy dotrzymała.
Na czym polega plan polityków z koła PPS? Pewnie spróbują się podszyć pod stare SLD, tak, żeby zmylić wyborców, udając jedyną istniejącą lewicę. Następnie dostaną kilka miejsc na liście Donalda Tuska. Ten będzie mógł powiedzieć, że lewica idzie z nim na jednaj liście (bowiem Nowa Lewica Czarzastego i Biedronia na razie się na to nie zdecydowała i chce zjednoczonej listy całej lewicy).
To nie pierwszy raz, gdy Tusk próbuje wykiwać lewicę, dybiąc na jej wyborców. Udało mu się to już w 2015 roku, gdy przekonał część wyborców, że głos oddany na lewicę jest głosem straconym. SLD nie weszło wówczas do Sejmu, a system d’hondta wypłacił premię zwycięskiej partii, czyli Prawu i Sprawiedliwości. Pokusa przejęcia lewicowego elektoratu jest dziś tym większa, że Nowa Lewica odbiła się w sondażach, wracając w większości z nich na trzecie miejsce, co jest odbiciem układu sił w Sejmie. A PO, żeby wygrać musi poszerzyć bazę wyborców, nawet stosując chwyty poniżej pasa.
Czytaj także:
Lewica odzyskuje wyborców skradzionych przez Donalda Tuska. Czy to trwały trend?
Jeśli Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń nie złożą Donaldowi Tuskowi hołdu lennego, nie przyjmą jego zwierzchnictwa nad opozycją i wciąż będą się wzbraniali przed wspólną z PO listą, Donald Tusk dołoży wszelkich starań, by powtórzyć manewr z 2015 roku, by zepchnąć Nową Lewicę pod próg wyborczy i przejąć lewicowy elektorat. Czy oszustwo „na SLD” się powiedzie? To już zależy od wyborców, a jak wiemy ich łaska na pstrym koniu jeździ.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/601238-bylo-oszustwo-na-wnuczka-teraz-mamy-na-sld