W negocjacjach z Brukselą dotyczących Krajowego Planu Odbudowy obóz propolski zdobył się na bardzo trudny i bolesny kompromis.
Z jednej strony doszliśmy do granicy możliwego (prawnie więcej niż wątpliwego) nacisku unijnych i międzynarodowych struktur na suwerenne państwo polskie. Same wejście w takie negocjacje, podjęcie rozmowy z siłami politycznymi uzależniającymi oczywiste pieniądze ze wspólnego funduszu odbudowy od spełnienia przez Polskę dodatkowych warunków, było czymś mocno upokarzającym i niebezpiecznym.
Z drugiej strony udało się uniknąć naruszenia polskiej suwerenności, wejścia Komisji Europejskiej w rolę nadzorcę Polski w dowolnych obszarach - o to toczyła się de facto walka. Pomógł bardzo doprecyzowujący granice unijnej władzy wyrok Trybunału Konstytucyjnego oraz zaskakujące dwa wyroki TSUE, które odsunęły ryzyko oceniania prawomocności umocowania jednego sędziego przez drugiego, co było prostą drogą do paraliżu prawnego państwa.
Porozumienie nie byłoby to możliwe bez mądrego, ostrożnego ale upartego szukania porozumienia przez cały obóz i negocjatorów.
Nie można pominąć oczywistego kontekstu wojny na Ukrainie. Zbrodnicza napaść rosyjska przywróciła w co mądrzejszych głowach właściwą hierarchię spraw. A polska postawa - państwowa i społeczna - pokazała, że Polska jest krajem w którym wartości europejskie (choć u nas wywodzone z wartości chrześcijańskich) traktowane są na serio. Wszystkie opowieści o reżimie, bezduszności, niesprawnym państwie okazały się być tym wyłącznie rosyjsko - niemiecką propagandą, powielaną niestety przez ośrodki krajowe.
W wymiarze politycznym dalsze pozbawienie Polski funduszy z KPO oznacza destabilizację państwa kluczowego dla pomocy Ukrainie. A w obszarze gospodarczym ryzyko zerwania kolejnych łańcuchów gospodarczych.
Warszawsko-brukselsko-berlińskie napięcie oczywiście się nie skończy, wynika bowiem ono z niechęci Polski i Polaków do rozpłynięcia się w jakiejś beznarodowej i niedemokratycznej strukturze, do czego dąży unijny establishment. Szantaże będą się powtarzały. Otwiera się jednak szansa na choćby chwilowe przełamanie, na uruchomienie wreszcie należnych Polsce funduszy.
Próbują to jednak zablokować politycy Platformy. Cynicznie, bezczelnie, w biały dzień. Na twarzach widać panikę, w słowach słychać całkowitą obojętność na los Polaków.
Tusk, Trzaskowski, Grodzki. Robią to wszystko nieporadnie, co chwila wypierając się swoich wypowiedzi. Pohukując na tych, którzy pytają, jak tak można. Ale ciąg, sens i cel tych działań są oczywiste: Komisja Europejska ma postawić kolejne warunki. Znaczy - porozumienie ma zostać storpedowane. Pieniądze mają do Polski nie trafić.
Plan zagłodzenia Polski i Polaków, a wskutek tego przejęcie władzy przez przegnanych w roku 2015, okazuje się jedynym jakim dysponują.
Okrutni egoiści z PO. Okrutni wobec Polski, która zdaje dziś najważniejszy test po 2010 roku. Próba wymuszenia dalszego blokowania środków z KPO w sytuacji wojennej to przekroczenie czerwonej linii.
To jasna gra na nieszczęście, biedę, bezrobocie i katastrofę Polski. Po pandemii, w czasie wojny, w obliczu nadchodzących światowych problemów gospodarczych (przepowiadanych jednoznacznie na Forum Ekonomicznym w Davos).
Możliwe, że niektórym wyborcom to się podoba. Ale cena za tak straszliwie cyniczną i odrzucającą polską rację stanu opozycję może być tragicznie wysoka. Jeśli im się uda, cenę zapłacą wszyscy Polacy. Wszyscy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/600855-okrutni-egoisci-z-po-przekraczaja-czerwona-linie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.