„Komisja Europejska nie podejmowałaby takich działań, gdyby nie było tej całej polityki antypolskiej, antyrządowej, realizowanej przez opozycję, która wszystkie sprawy wewnętrzne wywleka na arenę europejską, na arenę międzynarodową, przygotowuje, inspiruje skargi do ETPCz, do TSUE, podsyła argumenty, czynnie w tych sprawach występuje. Gdyby nie ta aktywność opozycji, przypuszczam, że Polska dawno już otrzymałaby te środki i już dawno służyłyby one polskim obywatelom” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Sejm uchwalił nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Nowe przepisy likwidują Izbę Dyscyplinarną SN
wPolityce.pl: Sejm przegłosował zmiany w ustawie o Sądzie Najwyższym. Opozycja, co ciekawe, głosowała przeciw, czyli tak naprawdę również przeciw przyznaniu środków na KPO, bo przecież to był warunek Komisji Europejskiej, żeby te środki zostały odblokowane. Jak Pan przewiduje, co będzie się działo w Senacie z tymi zmianami?
Arkadiusz Mularczyk: Domyślam się, że opozycja konsekwentnie będzie blokowała te zmiany, bo oni nie chcą, żeby Polska te środki otrzymała. To jest przecież oczywiste. Będą zasmuceni, jeśli te środki dla Polski zostaną odblokowane, więc będą wymyślali różne konstrukty, różne wygibasy, żeby twierdzić, że ta ustawa nie spełnia warunków, czy też jest w jakiś sposób niezgodna z ich oczekiwaniami. Także nie mam większych złudzeń, że Platforma i w Sejmie i w Senacie będzie blokowała jakiekolwiek korekty tej ustawy, bo nie chcą, żeby państwo polskie, polski rząd te środki otrzymał. To jest oczywiste.
W tym momencie pojawia się jeszcze jedna kwestia, a mianowicie to, że Komisja Europejska nie ma kompetencji w dziedzinie sądownictwa i de facto opozycja swoimi działaniami prowadziła do tego, żeby Komisja sobie te kompetencje po prostu wyrwała. Czy się mylę?
Zdecydowanie tak. To wynika nie tylko z traktatów, ale również z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego, z kilku rozstrzygnięć, które badały kwestię możliwości ingerowania Komisji Europejskiej w Unii Europejskiej na podstawie traktatów o funkcjonowaniu UE. Trybunał jednoznacznie określił, że KE i UE nie ma prawa do ingerowania w polski wymiar sprawiedliwości, ale oczywiście metodą siłowego oddziaływania, pod presją środowisk sędziowskich, pod presją opozycji, Tuska, wyinterpretowano z traktatów, że Komisja Europejska ma takie prawo - mimo iż go nie ma - i ta cała sytuacja doprowadziła po prostu do siłowego, politycznego oddziaływania na polski rząd, żeby dokonywał zmian poszczególnych rozwiązań, oczywiście z szantażem, że Polska nie otrzyma unijnych środków, co do dzisiaj jest blokowane.
Ale Komisja Europejska nie podejmowałaby takich działań, gdyby nie było tej całej polityki antypolskiej, antyrządowej, realizowanej przez opozycję, która wszystkie sprawy wewnętrzne wywleka na arenę europejską, na arenę międzynarodową, przygotowuje, inspiruje skargi do ETPCz, do TSUE, podsyła argumenty, czynnie w tych sprawach występuje. Gdyby nie ta aktywność opozycji, przypuszczam, że Polska dawno już otrzymałaby te środki i już dawno służyłyby one polskim obywatelom.
Rządowi udało się w negocjacjach przynajmniej częściowo rozbroić tę „bombę” podłożoną przez opozycję. Czy do Pana docierają sygnały, że opozycja jest rozczarowana tym, że jednak to porozumienie nastąpiło?
To widać, słychać i czuć z postawy opozycji, która jest rozczarowana tym, że doszło do jakiejś próby konsensusu czy porozumienia. Oni mają pełną świadomość, że jeśli te środki do Polski trafią, to nikt ich nie ukradnie, nikt ich nie rozgrabi. One trafią do samorządów, trafią na inwestycje rządowe, samorządowe - trafią do Polaków i dadzą olbrzymią szansę na zwycięstwo w kolejnych wyborach. Myślę, że to jest główny problem opozycji, że ona ma świadomość, że jeśli te środki trafią do Polski, będą dobrze wykorzystane i dadzą ZP wielką szansę na zwycięstwo w kolejnych wyborach, co jest koszmarem dla Tuska, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i liderów opozycji. Oni się po prostu nie potrafią z tym pogodzić. Dzisiaj dla nich ważniejsze jest pozbawienie ZP szans na zwycięstwo w kolejnych wyborach nawet kosztem tego, że Polska tych środków nie dostanie. To jest polityka widoczna na każdym etapie, że oni oficjalnie rzekomo chcą tych środków, ale robią wszystko, żeby Polska tych środków nie dostała. To po prostu widać, słychać i czuć.
Na razie popłynie tylko część środków. Czy nie należy się spodziewać kolejnych prób zablokowania pozstałej części tych środków?
Niewątpliwie takie próby będą podejmowane. Przecież oczywistym jest, że establishment europejski, sterowany z Berlina i Paryża, jest nieprzyjazny nie tylko wobec polskiego rządu, wobec Polski - wzrostu znaczenia, rozwoju, modernizacji naszego kraju. Dzisiaj, po rozpoczęciu wojny na Ukrainie jest to widoczne gołym okiem dla każdego obywatela, że interesy Niemiec i Francji są inne niż interesy Polski w UE i będą podejmowane różne próby, żeby te środki blokować, opóźniać. W tle są oczywiście wybory i będą robili wszystko, żeby te środki nie były wydatkowane przed wyborami parlamentarnymi. Taki jest widać plan, taki jest plan Brukseli. Oczywiście sytuacja wojenna trochę tę sprawę pokrzyżowała, bo w grę weszły nowe elementy, też presja Stanów Zjednoczonych - to też ma znacznienie - w związku z powyższym dzisiaj już wydaje się, że UE nie może tak po prostu, w sposób bardzo jawny, bezczelny, tych środków blokować. W sytuacji, jeśli doszło do pewnych porozumień między naszym rządem, prezydentem a KE, to te środki będą powoli wpływały, ale nie mam co do tego złudzeń, że establishment europejski będzie robił wszystko, żeby wydłużać, opóźniać, żeby te środki nie mogły być skutecznie implementowane przed wyborami.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/600229-mularczyk-ke-nie-blokowalaby-srodkow-gdyby-nie-opozycja