Najnowsze doniesienia z Wielkiej Brytanii brzmią następująco: minister finansów w rządzie premiera Borys Johnsona kończy pracę nad podatkiem od nadmiernych zysków, które w czasie pandemii osiągnęły firmy energetyczne. To tzw. „windfall tax”, termin stosowany już od dawna, swego czasu zastosowany wobec firm bardzo dochodowych firm sprywatyzowanych przez rządy Thatcher, zdaniem lewicy - zbyt tanio.
Pieniądze z nadzwyczajnego podatku od firm naftowych i gazowych mają pójść na pomoc gospodarstwom domowym, które zmagają się ze skutkami podwyżek cen energii i inflacją, czyli z tymi samymi zjawiskami - pochodnymi wojny, którego dotknęły i Polskę.
Również w samej Norwegii, której wielkie zyski z ropy i gazu skomentował kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki, zarabianie na koniunkturze wywołanej wojną budzi opory:
Są chwile, kiedy zarabianie pieniędzy nie jest zabawne i to jest właśnie ta chwila
— mówi minister ropy i energii Terje Aasland.
Przypomnijmy słowa premiera Morawieckiego, wypowiedziane podczas spotkania z uczestnikami Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego, w pełnym brzmieniu:
Zyski przekraczające średnią z ostatnich lat z ropy i gazu małego, 5-milionowego państwa, jakim jest Norwegia, przekroczą 100 mld euro. Piszcie do Waszych młodych przyjaciół w Norwegii, oni powinni się podzielić tym nadmiarowym, gigantycznym zyskiem. Drodzy norwescy przyjaciele, to nie jest normalne, to nie jest sprawiedliwe. To jest również żerowanie, niechcący oczywiście, bo wojna na Ukrainie nie jest winą Norwegii, ale to jest pośrednie żerowanie na tym, co się dzieje.
Oni powinni się tym błyskawicznie podzielić, zresztą nie mówię, że koniecznie z Polską, mogą się podzielić z Ukrainą, z tymi, którzy najbardziej ucierpieli na skutek tej wojny. Czyż to nie jest normalne?
Wniosek z tego jest oczywisty: zarówno nasza opozycja, rzekomo tak europejska i światowa, jak i równie rzekomo światłe media opozycyjne, jedyne co umieją, to odtwarzać lata 90. Wychowani w epoce Sachsa i Balcerowicza, w czasie, gdy Polska wchodziła na ścieżkę kapitalistycznego rozwoju, kurczowo trzymają się prostych, by nie rzec prostackich, przepisów i regułek, które wówczas wkuli na pamięć. To już właściwie odruch, który dominuje reakcję na każde zjawisko. Odruch sprowadzający się do twierdzeń, że Zachód zawsze ma rację, że Zachodu nie wolno napominać ani krytykować, i że to my - ci biedniejsi - mamy ponosić wszelkie wyrzeczenia.
Sprawa podatku od szalonych zysków Norwegii dobrze pokazuje, kto w Polsce naprawdę rozumie świat, kto uważnie śledzi globalne procesy, i kto jest prawdziwym modernizatorem naszej Ojczyzny. Opozycja wymachuje sztandarem postępu i nowoczesności, ale tak naprawdę intencje ma inne: chce z Polski uczynić skansen lat 90. Widać to w podejściu do systemów podatkowych, do walki z patologiami, do inwestycji, do naszej pozycji w Unii Europejskiej. Właściwe w każdej sferze.
W tle są olbrzymie kompleksy III RP, która odda właściwie wszystko za parę komplementów czy pochwał. To być może sprawa zasadnicza: ludzie z kompleksami nigdy nie osiągną prawdziwego, podmiotowego sukcesu. To po prostu niemożliwe. To prawo fizyki politycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599913-nasza-opozycja-nie-ma-bladego-pojecia-o-czym-debatuje-swiat