„Oni [Niemcy-red.] mają pretensje o to, że wyrażamy otwartą krytykę wobec ich postawy. Finisz tej rozmowy był taki, że jakaś otwartość na rozmowy jeszcze jest. Natomiast na ile będą to znowu działania pozorowane, a na ile coś serio, to się okaże” - mówi portalowi wPolityce.pl źródło zbliżone do negocjacji ze stroną niemiecką w sprawie przekazania Polsce obiecanych czołgów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Niemcy nie przekażą Polsce czołgów? „Spiegel” pisze o kulisach rozmów: „Utknęły w martwym punkcie”. Berlin miał proponować stare modele
Pytane, czy jest szansa na kontynuację rozmów, aby Polska w końcu otrzymała obiecane czołgi z Niemiec, źródło portalu wPolityce.pl odpowiada:
Liczę na to, że te rozmowy mogą być kontynuowane, ale tylko wtedy, jeżeli Niemcy zauważą, jaki jest ich wizerunek w sytuacji, w której inni udzielają takiego wsparcia - udzielają go Amerykanie, Brytyjczycy, z kolejnymi krajami albo są, albo są planowane rozmowy w tym zakresie. Jeżeli rozejrzą się wokół i zobaczą, że ich wizerunek może być mocno nadszarpnięty, bo są znowu w ogonie tych, którzy cokolwiek robią w tej sprawie, to wówczas na jakieś działania może się zdecydują. Tu działa tylko i wyłącznie presja. Nie dostrzegam, szczególnie po stronie socjaldemokratów, dobrej woli. Dostrzegam tylko działanie pod presją i z tego wynika to, że tą presję nieustannie wywieramy.
Nasze źródło podkreśla, że od początku roku „wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk był sześć razy w Berlinie, premier Mateusz Morawiecki był dwa, albo trzy razy, prezydent Andrzej Duda był raz, ale kilkukrotnie rozmawiał z niemieckimi politykami”. Dodaje, że strona polska rozmawia z przedstawicielami różnych części koalicji - „także z Zielonymi jesteśmy w stałym kontakcie”.
Dzięki tej presji mamy to, co mamy, ale to cały czas nie jest satysfakcjonujące
— dodaje.
Będzie kolejna runda rozmów z Niemcami w sprawie czołgów?
Pytany, czy jest przewidziana jeszcze jedna tura rozmów w sprawie przekazania przez Niemcy obiecanych Polsce czołgów nasz rozmówca stwierdza:
Na ten moment nie jest zaplanowana.
Dodaje, że „doszło do ostrej wymiany wiadomości między jednym polskich wiceministrów spraw zagranicznych a doradcą kanclerza Scholza w tej sprawie”.
Oni mają pretensje o to, że wyrażamy otwartą krytykę wobec ich postawy. Finisz tej rozmowy był taki, że jakaś otwartość na rozmowy jeszcze jest. Natomiast na ile będą to znowu działania pozorowane, a na ile coś serio, to się okaże. Do końca tygodnia nie mieliśmy sygnałów, żeby była jakaś gotowość po zakończeniu rozmów z końcem jeszcze poprzedniego tygodnia, natomiast ta presja i wywiad wiceministra Szynkowskiego vel Sęka dla „Spiegla” i ruchy ze strony polskiej powodują, że oni znowu się budzą i zobaczymy, co z tego wyniknie
— wyjaśnia.
„Pisano o tym, że chcieliśmy sprzęt, którego oni jeszcze nawet nie mają. To nieprawda”
Przedstawiona gotowość do tego, żeby nam udzielić tej wymiany okrężnej, jak to oni nazywają skończyła się tym, że oni zaproponowali sprzęt, który by nas cofnął w rozwoju. My nie chcieliśmy żadnych cudów, tylko chcieliśmy rzeczy, które będą realnym uzupełnieniem naszych zdolności
— podkreśla nasz rozmówca.
Pisano o tym, że chcieliśmy sprzęt, którego oni jeszcze nawet nie mają. To nieprawda. Nasze życzenia dotyczyły sprzętu, który oni posiadają, ale oni chcieliby dać rzeczy, które są gorsze niż T-72. To oczywiście nie wchodzi w grę
— dodaje.
Pytane, z czego wynika niechęć Niemców do przekazania Polsce tego sprzętu, którego oczekuje Polska, źródło portalu wPolityce.pl odpowiada:
Moim zdaniem wynika w ogóle z filozofii, która w tej chwili przyświeca rządowi niemieckiemu, to znaczy, żeby w warstwie deklaratywnej mówić o solidarności i o chęci wsparcia, a w warstwie realnej, jeżeli w ogóle to wsparcie następuje, to pod wielkim naciskiem i z wielkimi oporami, z wielkim ociąganiem się w obszarach, w których Niemców to niewiele kosztuje.
Jedynym konkretnym uzyskiem jest to, co forsują Zieloni i co się udaje też dzięki temu, że oni mają konstruktywną postawę w koalicji. Na przykład kwestia poparcia embarga na ropę - gdyby nie postawa niemieckich Zielonych, to też nie byłoby możliwe. Oni zadeklarowali poparcie, że do końca roku chcą odejść od ropy. Tutaj też duże zasługi mają rozmowy pani minister Moskwy z wicekanclerzem Habeckiem z Zielonych. Natomiast, jak chodzi o sprzęt, oni wysłali Ukraińcom sporo sprzętu, ale jego jakość jest taka jaka jest - to jest głównie sprzęt DDR-owski. To jest jakieś tam wsparcie, szczególnie w tym pierwszym etapie było, natomiast to było trochę pozbycie się rzeczy, które dla Bundeswehry nie miały specjalnie wartości
— stwierdza.
To jest trochę pozbywanie się szrotu zamiast niesienia realnej pomocy
— konstatuje.
Zapytany, czy w jego ocenie fakt, iż Niemcy nie chcą udzielić pomocy, do której się publicznie zobowiązały, może świadczyć o tym, że postrzegają one Europę Środkowo-Wschodnią, Ukrainę, ale również Polskę jako orbitę wpływów Moskwy nasz rozmówca odpowiada:
Tak daleko idącej tezy bym nie postawił. Należy wyróżnić, bo to nie jest tak, że są „jedne Niemcy”, bo są socjaldemokraci, którzy wyrażają postawę cały czas zmierzającą do tego, żeby ta wojna się jak najszybciej zakończyła, kosztem również Ukrainy - najchętniej widzieliby jakieś porozumienie pokojowe, które przestałoby rzutować na niemiecką gospodarkę i nie naruszało sieci interesów z Rosją nawiązanych przez przedstawicieli socjaldemokracji tego pokolenia Schroedera, Steinmeiera itd. Jest postawa liberałów w koalicji, którzy się wahają i jest tam część polityków, którzy rozumieją też zagrożenie ze strony Rosji. I są Zieloni, którzy są tą siłą, dzięki której w ogóle jakiekolwiek ruchy ze strony niemieckiego rządu następują. W tej chwili są tą siłą napędową.
My się z Zielonymi w wielu warstwach nie zgadzamy, ale w tej warstwie spojrzenia na Rosję, to gdyby nie oni, to podejrzewam, że Niemcy nie wykazałyby w ogóle jakiejkolwiek aktywności
— podsumowuje.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599520-zrodlo-ostra-wymiana-zdan-miedzy-msz-a-doradca-scholza