Po zdobyciu Popasnej w obwodach ługańskim i donieckim rosyjskie ostrzały się zagęściły, zwiększyła się zajadłość bombardowań. Na froncie w Donbasie odwiedziliśmy ukraińskich chłopaków, dla których Stowarzyszenie Dwa Promienie organizuje zbiórkę pieniędzy na termowizory i inne potrzebne na froncie urządzenia. Na zdjęciu jedynie część z nich, z jednego okopu. Od prawej „Talan”, jak zwykle spokojny i opanowany, na drugim planie skromny „Komar”, po cywilnemu noszący zresztą piękne polskie nazwisko, dalej „Riznik”, zawsze uśmiechnięty, tu wyjątkowo bez żelaznej pałki, którą lubi wywijać, dalej „Psich”, dusza-człowiek, pomocny i lojalny w każdych warunkach.
Noc w Donbasie
Na wschodzie Ukrainy zapada zmierzch, więc chłopaków czeka teraz czas, cóż…, bardzo trudny. Umocnienia i okopy wytrzymają wiele rodzajów pocisków, ale nie wszystkie - Rosjanie przecież używają tam całego arsenału artyleryjsko-bombowego. Przecież „druga armia w świecie” wtargnęła do ich ojczyzny z iście hitlerowskim impetem, a na tamtym odcinku frontu oznacza to ostrzały, ostrzały i jeszcze raz ostrzały, bo do tych chłopaków żadni „denazyfikatorzy” nie podejdą do walki na karabiny, najeźdźcy odważni są tylko zza pulpitu ciężkiego sprzętu. Obrońcy się umocnili w terenie, są przygotowani na kolejne ataki, także psychicznie. Wsuwają się do śpiworów z nadzieją, że rano w całości się z nich wysuną.
Żebyście też mogli poznać jeszcze resztę kompanii, w gorącej wodzie kąpanego majora, szydercę „Kniazia” czy dowcipkującego nawet wsród rakietowych eksplozji „Puciowego” (dla niewojskowego obserwatora żarty te są bardzie straszne niż śmieszne). Połowa nocnych dialogów to wymiana raczej krótkich zdań, komentarzy do kolejnych eksplozji: „Grady?” „Tak, ale nie na nas”, „Bombowce?” „Może nasi zestrzelą”. „To w nas walnęło?”, „Nie, spadło na inny oddział”. „Ejże, raczej na nas”. Rano można sprawdzić kto miał rację, ale z padaniem na ziemię czy chowaniem się do okopów, gdy znowu nad głowami zaczynają świszczeć rosyjskie pociski.
Między bezradnością a czynem
„Kniaź” opowiadał mi, że jeśli uszło się cało z bombardowania to tutaj już po 15 minutach poziom adrenaliny opada, można spokojnie zjeść, włączyć muzykę, otrzepać się z pyłu, który posypał się z sufitu, gdy zatrzęsła się ziemia. Nie wiem - mnie po 10 godzinach napięcie jeszcze nie zeszło, ale może chłopaki są ulepieni z naprawdę innej gliny.
Nikt im w oczy nie powie, że brakuje im odwagi, oj nie. Nie po zapoznaniu się z piekłem frontu wojny z Rosją. Aby pojąć w jak dobrym warunkach żyjemy tutaj i teraz, trzeba zmierzyć się z widokiem ukraińskich żołnierzy, żyjących w okopach na froncie w Donbasie. Można ich wesprzeć datkiem na brakujący sprzęt (kliknij TUTAJ ), warto umacniać się w politycznym przekonaniu o konieczności wspierania Ukrainy w jej heroicznej obronie, można wreszcie pomodlić się, by kule ich mijały, teraz, za chwilę - i do końca wojny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599439-gotowosc-odwaga-nadzieja-z-najgoretszego-odcinka-wojny