„Wydaje mi się, że pisanie dzisiaj scenariuszy wyborczych jest nierozsądne. Wszyscy, którzy to robią, robią to z czystej publicystyki. Przypominam sobie rok 2019 – wszyscy mówili przez pół roku, że w wyborach do Sejmu będzie jedna lista opozycji. Okazało się, że były cztery” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Gawkowski, przewodniczący klubu parlamentarnego Lewicy, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Z sondażu IPSOS dla OKO.press wynika, że wspólna lista opozycji uzyskałaby 50 proc. głosów, a 30 proc. PiS. Donald Tusk przekonywał, że zjednoczona opozycja na pewno wygra, a ten sondaż jest na to kolejnym dowodem. Czy argumentacja Donalda Tuska i sondaż IPSOS przekonują Lewicę do poparcia startu opozycji z jednej listy?
Krzysztof Gawkowski: Wyciąganie wniosków z sondaży na półtora roku przed wyborami to jest dość kuriozalna sytuacja. Opieranie na sondażach strategii wyborczej na rok przed rozpoczęciem kampanii to nieuzasadniony optymizm. Lewica przygotowuje się do startu z partiami, z którymi startowała w 2019 roku. Przygotowujemy swój program i wiemy doskonale, że jakieś decyzje wyborcze trzeba będzie podejmować, ale nie teraz. Mamy pieniądze, struktury. Zależy nam na tym, żeby być w przyszłym rządzie i do tego dążymy. Jednak o żadnych wspólnych listach na razie nie rozmawiamy.
Jednak Lewica nie wyklucza możliwości startu z jednej listy opozycji?
Nie wykluczamy żadnego scenariusza w 2023 roku. Wszystko będzie zależało od tego, jaka będzie ordynacja wyborcza, jakie będą okręgi wyborcze. Wiemy, że PiS chce dokonać zmian w ordynacji wyborczej, zatem niczego nie możemy wykluczyć. Wiemy jednak też, że trzeba być gotowym do samodzielnego startu i my jesteśmy na to gotowi.
PSL promuje koncepcję, by opozycja wystartowała w dwóch blokach. W tym scenariuszu Lewica miałaby startować w bloku liberalno-lewicowym z KO. Co pan na to?
Wydaje mi się, że pisanie dzisiaj scenariuszy wyborczych jest nierozsądne. Wszyscy, którzy to robią, robią to z czystej publicystyki. Przypominam sobie rok 2019 – wszyscy mówili przez pół roku, że w wyborach do Sejmu będzie jedna lista opozycji. Okazało się, że były cztery.
Donald Tusk z czystej publicystyki zachęca teraz opozycję do startu z jednej listy?
Nie, rozumiem, że każdy walczy o wsparcie dla swojej partii. Pewnie w sondażach wychodzi w PO, że najlepszą konstrukcją jest zmotywowanie innych partii opozycyjnych do tego, by startowały z jednej listy, bo wtedy najwięcej zyska PO. Rozumiem to, taka jest gra polityczna. Jednak my idziemy swoją drogą.
Gdyby opozycji udało się przejąć władzę, zapewne powstałaby koalicja kilku partii. Kto wówczas powinien być premierem? Czy Lewica zgodziłaby się na kandydaturę Donalda Tuska, czyli najpewniej lidera partii, która zdobyłaby najwięcej głosów?
Jestem bardzo daleki od tego, żeby wskazywać, kto powinien być premierem. Obecnie nie wiadomo nawet, jakie będą bloki wyborcze. Wiem jedno – opozycja jest w stanie rządzić, ale niekoniecznie musi opowiadać dzisiaj o tym, kto będzie premierem, szczególnie że myślę, iż takich kandydatów będzie kilku.
Jednym z tych kandydatów może być Joanna Scheuring-Wielgus? Krzysztof Śmiszek ostatnio stwierdził, że to byłaby „superkandydatka”.
Mam świadomość, że dzisiaj opowiadanie o kandydatach na premiera jest po prostu niepoważne.
Krzysztof Śmiszek jest niepoważny, bo wspomniał o tym, że Joanna Scheuring-Wielgus mogłaby być premierem?
Nie, ale mówienie o tym, że ktoś będzie albo mógłby być kandydatem na premiera nie ma dzisiaj sensu.
A co obecnie ma według Lewicy sens?
Maszerowanie do swojego elektoratu po to, by przekonywać go do tego, iż jest się wiarygodnym. Musimy się zaopiekować ludźmi, którzy głosowali na nas w 2019 roku i poszerzyć jeszcze ten elektorat. To jest dla nas zadanie w najbliższym czasie.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599011-wywiad-sondaz-dowodem-na-teze-tuska-gawkowski-to-kuriozum