„W tej chwili nie przywiązujemy się do żadnej idei jednej, dwóch czy trzech list opozycji. Na to jest za wcześnie. Na razie chcielibyśmy wiedzieć, kiedy będą wybory i według jakich przepisów będą się odbywały, bo słyszymy, że PiS chce coś pozmieniać w ordynacji wyborczej. W związku z tym dzisiaj nie składamy żadnych deklaracji odnośnie tego, ile i jakich list opozycji miałoby powstać. Czas na takie rozmowy dopiero nastąpi” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Michał Kobosko, wiceprzewodniczący Polski 2050 Szymona Hołowni.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Donald Tusk kolejny raz namawia całą opozycję – poza Konfederacją – do startu z jednej listy w wyborach parlamentarnych. Jako dowód na słuszność swojej koncepcji przedstawia niedawny sondaż IPSOS dla portalu OKO.press – zgodnie z nim jedna lista opozycji uzyskałaby 50 proc. głosów, PiS 30 proc. a Konfederacja 8 proc. Czy Donald Tusk przekona Polskę 2050?
Michał Kobosko: Chcemy się przygotować do kampanii wyborczej, a nie mówić o jednej liście i uznawać, że to samo z siebie rozwiąże wszystkie problemy.
Zgodnie ze wspomnianym sondażem frekwencja wyborach parlamentarnych miałaby wynieść 94 proc. Gdyby to się sprawdziło, to byłaby to absolutnie rekordowa frekwencja w III RP.
Powiem dyplomatycznie, że to jest niezwykle optymistyczna frekwencja. Nie wydaje nam się na gruncie dotychczasowych doświadczeń poprzednich kampanii, żeby frekwencja miała się zbliżyć do tej podanej w sondażu IPSOS. Chcielibyśmy, żeby frekwencja w wyborach w Polsce była jak najwyższa, ale na razie stosunek Polaków do polityki jest umiarkowany i związku z tym nie ma mowy, aby frekwencja wyniosła ponad 90 proc.
Czy Polska 2050 popiera scenariusz proponowany przez PSL, by opozycja wystartowała w wyborach w dwóch blokach – liberalno-lewicowym i centroprawicowym?
W tej chwili nie przywiązujemy się do żadnej idei jednej, dwóch czy trzech list opozycji. Na to jest za wcześnie. Na razie chcielibyśmy wiedzieć, kiedy będą wybory i według jakich przepisów będą się odbywały, bo słyszymy, że PiS chce coś pozmieniać w ordynacji wyborczej. W związku z tym dzisiaj nie składamy żadnych deklaracji odnośnie tego, ile i jakich list opozycji miałoby powstać. Czas na takie rozmowy dopiero nastąpi.
Zakładając, że nie będzie żadnych zmian w ordynacji wyborczej – czy w tym scenariuszu kategorycznie wykluczacie start z jednej listy z PO?
Polska polityka pokazuje, że nie można niczego mówić kategorycznie, ponieważ ma w niej miejsce wiele nieprzewidywalnych rzeczy. Na przykład od dwóch lat mają miejsce kłótnie w obozie Zjednoczonej Prawicy, który wcześniej był rzeczywiście zjednoczonym, a teraz nim nie jest. Nie można niczego mówić ze 100 proc. pewnością, natomiast na dziś nie znajdujemy przekonujących argumentów, które by nas skłaniały do popierania idei jednej listy opozycji.
To tu widać znaczącą różnicę między Polską 2050 a PSL-em, bo politycy formacji Władysława Kosiniaka-Kamysza zdecydowanie wykluczają scenariusz polegający na starcie opozycji z jednej listy.
To pokazuje, jak różne ugrupowania są w polskiej opozycji. Tym bardziej takie magiczne zaklęcia dotyczące jednej listy niekoniecznie są właściwym rozwiązaniem.
Skoro jednak Polska 2050 nie mówi kategorycznego nie jednej liście opozycji, to co by mogło Was przekonać do scenariusza Donalda Tuska? Kolejne sondaże różnych pracowni, które wskazywałyby na wyborcze zwycięstwo takiej listy?
My proponujemy odwrócenie tego sposobu myślenia. Mówimy o tym od dawna - żeby rozmawiać o jakiejkolwiek współpracy ugrupowań opozycyjnych, to trzeba porozmawiać o programie. Niektóre partie mają program, tak jak my, a niektóre go nie mają lub go nie ujawniają, albo też mają stosunek ambiwalentny do tego, czy program ma znaczenie. My uważamy, że ma. Cała ta dyskusja o listach wyborczych opozycji odbywa się w gronie polityków i w ogóle nie dotyczy oczekiwań wyborców. W związku z tym proponujemy rozmowę w gronie głównych bloków opozycji, których obecnie jest cztery, o tym, jakie wspólne idee czy kwestie programowe mogą zaistnieć. Na pewno partie opozycyjne mają tu styczne punkty, chcielibyśmy zobaczyć, ile ich jest i czy jesteśmy w stanie znaleźć jakiś wspólny mianownik. Od tego chcielibyśmy zacząć rozmowę, a nie od dyskutowania o tym, czy jedna lista jest lepsza od dwóch, a dwie lepsze od trzech.
Donald Tusk niedawno bagatelizował znaczenie programów wyborczych, mówiąc, że to „dawno przestało być kryterium wyboru”. Jak rozumiem, pan się z tym nie zgadza?
Nawet przykład PiS-u pokazuje, że program i jego implementacja w życie mają znaczenie. PiS przed wyborami zapowiadało różne działania, które wprowadziło. Naszym zdaniem w wielu przypadków PiS zrobiło to ze skutkiem szkodliwym, ale jednak zostały one wprowadzone w życie i wcześniej w kampanii wyborczej były prezentowane. Zatem programy miały i mają znaczenie. Oczywiście jeżeli mielibyśmy do czynienia z przedterminowymi wyborami w Polsce, czego absolutnie nie wykluczamy, to wówczas kampania jest krótka, trwa niewiele ponad miesiąc i wówczas nawet nie ma szansy na to, żeby prezentować programy i je szeroko omawiać. Wówczas kampania jest dużo bardziej związana z emocjami i osobami liderów – zdajemy sobie z tego sprawę. Natomiast w warunkach tzw. normalnej kampanii wyborczej, która może nastąpić latem i jesienią przyszłego roku, programy będą grały istotną rolę.
Były prezydent Bronisław Komorowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl mówił, że widziałby w polskiej polityce formacje umiarkowanie konserwatywną, złożoną z Polski 2050, PSL-u i Porozumienia Jarosława Gowina. To dobra propozycja?
Prezydent Komorowski ma prawo do swoich poglądów, przez lata był bardzo lojalny wobec PO, teraz zdaje się bardziej popiera PSL. Ma prawo do zmiany i wyrażania swoich poglądów, ale one na pewno nie są do końca zbieżne z naszymi.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599003-nasz-wywiad-jedna-lista-opozycji-kobosko-sceptyczny