W dobrych wiadomościach z wojny można odnotować, że obwód charkowski skutecznie oczyszczany jest z okupantów rosyjskich. Nie przesadzajmy jednak z optymizmem - Rosjanie z tej części kraju się wycofali nie w wyniku taktycznych porażek, a poprzez fiasko ich pierwotnej strategii. Słowem: koszta ich obecności w tamtych rejonach i ugrzęźnięcie ofensywy w zaciekłym oporze Ukraińców wymusiło na dowództwie zmianie strategii. Tak, to jest zwycięstwo obrońców, ale nie tylko w wyniku zwycięskiej bitwy - a tak to się czasem przedstawia - ile szerszego kontekstu wojennego. Sukces Ukrainy - tak, ale nie mieliśmy jeszcze do czynienia z odzyskiwaniem terytoriów w sensie faktycznego odbijania ziem przy kategorycznym oporze rosyjskiego wojska.
W tym sensie sytuacja na froncie południowym i w Donbasie jest zupełnie inna - wedle obecnej strategii Kremla z tych terytoriów najeźdźca się nie wycofa. Trzeba by go tutaj - ponownie - zmusić do zmiany strategii albo rozpocząć faktycznie nową odsłonę wojny - prawdziwą ukraińską kontrofensywę i zapewne doprowadzenie do bitew.
Wobec każdego z tych wariantów pojawiają się jednak dwa problemy dla strony ukraińskiej. Zmiana strategii była bowiem wymuszana także przez okoliczności międzynarodowe, a mianowicie pełnoskalowa ofensywa powodowała sankcje, presję międzynarodową i konsolidacje Zachodu. Im straszniej ten atak wyglądał - a przecież był prowadzony z 3 stron z zamiarem podporządkowani całego państwa - tym większe straty polityczne i gospodarcze Rosja ponosiła. Gdy zaś planowane postępy rosyjskie byłyby zaokrągleniem frontu i poszerzeniem zajętych obszarów na wschód, taka stanowcza reakcja Zachodu już nie nastąpi.
Odbijanie ziem przez Ukraińców w pełnej konfrontacji z przeciwnikiem jest jeszcze bardziej złożone i to nie tylko dlatego, że kontrofensywa wymagałaby kilkukrotnej przewagi liczebnej i sprzętowej na froncie. Obrońcy są ograniczani jeszcze innymi okolicznościami. Specyfika tej wojny polega na nieproporcjonalnie większym udziale ostrzałów artyleryjskich i bombardowań i zajmowaniu terenu właściwie już kompletnie zniszczonego. Ukraińska armia nie może sobie pozwolić na zrzucanie pięciuset rakiet dziennie na miasteczko, w którym trwa obrona, bo ostrzeliwanie własnego terytorium, z własnymi obywatelami trzymanymi tam jako zakładnicy, z własnymi zakładami przemysłowymi i miejscami kultury, jest w dyspozycji armii tylko typu stalinowsko-putinowskiego.
Do tego dochodzi kolejne dno wojennej szkatułki - czym innym, już niezwykle trudnym, będzie odbijanie niedawno zajętego Chersonia, a jeszcze czymś innym odzyskiwanie utraconego osiem lat temu Doniecka czy Krymu.
Rozmowy o kontrofensywie i zwycięstwie Ukrainy wymagają więc szerokiego spojrzenia i błyskotliwych rozwiązań, bo przecież w wojnie na wyczerpanie, toczącej się na terenie tylko jednego państwa, obrońcy nie mają zbyt wielkich szans. Tymczasem gdy po oczyszczaniu z okupantów obwodu charkowskiego relacjonujemy ukraiński sukces, tak naprawdę zabrane stamtąd jednostki rosyjskie nacierają właśnie z Izium na Słowiańsk, a z ostatniej chwili - jeszcze w trakcie pisania tego tekstu - przyszła informacja, że na froncie najeźdźcy użyli na większą skalę broni chemicznej.
Oczywiście gra się toczy także na innych polach - m.in. w salonach Kremla, gdzie wyczuwalne napięcie zapewne przyprawia Putinowi niejednej obawy o jakiś dodatek w herbacie czy niefortunny parasol z rycyną lub też trwalsze zbliżenie polsko-amerykańsko-brytyjskie dla wsparcia Kijowa, wreszcie może się okazać, że jakaś totalna kompromitacja Rosjan zamieni ich obronę w spektakularną ucieczkę, która zapisze się w historii klęsk jako jedna z dobitniejszych. Owszem, Imperium Zła może się posypać w jeszcze kilku miejscach ale, wiele wskazuje na to, że w walce przeciwko rosyjskiej dziczy wspieranej przez niemiecko-francuskie zaloty, musimy się nastawić na dłuższy opór i nie świętować dotychczasowych sukcesów zbyt gromko.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/598716-wojna-na-wschodzie-i-poludniu-ukrainy-jest-zupelnie-inna