Przede wszystkim, drodzy Państwo, nie wierzcie w tę rosyjską bzdurę i straszenie wojną, chociaż by z tego powodu, że gdy Kreml straszy, to znaczy że sam się boi. Do nocy z 23 na 24 lutego zapewniali, że wojny nie będzie, a gdy teraz Oleg Morozow z Dumy Federacji Rosyjskiej wygraża Warszawie, że skoro ona krytykuje Nord Stream i samą Rosję to i ona może być celem „denazyfikacji”, to znaczy, że tam na Kremlu spocili się na sam widok pasków TVP INFO, bo przecież potęgę Moskwy obnażyło kilku „chochłów” ze starymi karabinami i cygan na traktorze.
Straszenie, że pomoc Ukrainie i sprzeciw wobec rosyjko-niemieckich planów, przyniesie Polakom wojnę przeznaczone jest dla agentury wpływu i prokonfederackiej szurii, ale samo w sobie jest groteskowe z innego powodu.
Otóż wiadomo że inwazja rosyjska była spowodowana ukraińskimi aspiracjami, które nie podobały się w Moskwie. I tak oto szumna „denazyfikacja” oznacza po prostu wprowadzenie do kijowskich gabinetów potulnego rządu, jakiegoś takiego Janukowycza, a jeśli nie takiego wasala, to niech rządzi lider z wybitymi zębami, to jest bez narzędzi do zmiany polityki. Czyż nie o to samo chodzi Niemcom wobec Polski? Niemcy nie „denazyfikują” a jedynie walczą o praworządność (jak ongiś Stalin o pokój), o tolerancję i prawa człowieka, co w owocach tej polityki oznacza albo zmianę premiera na polską wersję Janukowycza (np. proniemieckiego Tuska) albo niech sobie PiS pozostanie już na tych alejach Ujazdowskich, ale z sądownictwem jako odnogą opozycji, mediami na zagranicznym kapitale i Gowinami w ministerstwach. Imperia tak zresztą zarządzają mniejszymi państwami, że osadzają u władzy potulnych politycznych karłów albo - gdy nie mają dość sił - pozwalają na własnego kandydata, lecz najlepiej bez armii, sił, kontaktów, odizolowanego od decyzyjnych gremiów.
Różnica jest oczywiście taka, że imperium rosyjskie jest po stokroć brutalniejsze, o ludobójczych zapędach, bez zawahania stosujące rozwiązania zbrojne, ale modus operandi hegemonów jest właśnie taki - forsować Janukowyczów, Tusków, Zajączków czy Poniatowskich, a jak się nie da - okroić tak, by sąsiad niewiele mógł zdziałać dla siebie.
I kiedy Oleg Morozow z partii Putina, jeden z ideologów rosyjskiej władzy, wygraża Polsce, można jego komunikat zalakować w kopercie i odesłać do Berlina, gdzie podobne treści już były wypisywane. Morozow jest politologiem, ekspertem od tzw. „naukowego komunizmu”, pracował juz przy Gorbaczowie, dziś jest Przewodniczącym Komisji Kontroli Dumy Państwowej, czyli takim oficerem politycznym rosyjskiego parlamentu. Po tym jak Andrzej Duda wspomniał w Tallinie, że Ukrainie należą się odszkodowania wojenne ze strony Rosji a problemem Europy jest Gazprom, putinowski ideolog skomentował:
Polska zachęca nas do umieszczenia jej na pierwszym miejscu w kolejce do denazyfikacji po Ukrainie.
Czyli krytyka Gazpromu i wsparcie dla Ukrainy wywołuje „denazyfikację”, a reforma sądownictwa i ograniczenie obcego kapitału w mediach aktywują spór o „praworządność”. Nie ma oczywiście porównania owej „denazyfikacji” z „upraworządnieniem”, ale z intencją - jak najbardziej.
Skoro jednak Ukraina postawiła się „drugiej armii w świecie” to może my powinniśmy wreszcie otwarcie postawić się „pierwszej gospodarce w Europie”?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/598549-rosja-chce-denazyfikacji-polski-niemcy-upraworzadnienia