Odnosząc się do sugestii Emmanuela Macrona, aby Ukraina poszła na ustępstwa wobec Rosji w obszarze swojej suwerenności, by Władimir Putin mógł zachować twarz, były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl zauważył, iż „można przewidywać, że taki wzór postępowania Macrona wobec Ukrainy może nastąpić wobec Polski”. I nie jest to bezzasadna obawa. Niepokojący jest również fakt, iż Francja, podobnie jak Niemcy, nie wyobraża sobie tworzenia architektury bezpieczeństwa bez Rosji, co w obecnej sytuacji - jeżeli dojdzie do skutku - najprawdopodobniej będzie się wiązało z utratą suwerenności przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej, a przynajmniej jej znaczące ograniczenie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Warto zauważyć, iż Francja - obok Niemiec i Rosji - była jednym z architektów koncepcji wspólnej przestrzeni gospodarczej od Władywostoku do Lizbony - eurazjatyckiej struktury Wielkiej Europy, którą Borys Jelcyn w 1997 roku zdefiniował jako „potężną wspólnotę państw, z potencjałem, której nie mógłby się równać żaden z regionów świata, zdolną zapewnić sobie bezpieczeństwo”. To teoria i wykładnia rosyjskiej propagandy, w rzeczywistości bowiem siłą rzeczy i rosyjskiego imperializmu nie byłaby to wspólnota państw niepodległych, zrzeszonych na zasadzie wzajemnych korzyści gospodarczych, ale ukształtowana w wyniku podboju ekonomicznego, a być może nawet militarnego, w której hegemonem byłyby trzy państwa: Niemcy, Francja i Rosja. Te ostatnie zapewne - jak to już nie raz w historii bywało - po krótkim okresie wspólnej koegzystencji rozpoczęłyby między sobą mniej lub bardziej agresywną rywalizację o władzę i wpływy.
Ta szokująca dbałość Macrona o wizerunek i prestiż Rosji i Władimira Putina, świadcząca niewątpliwie o braku hamulców i jakichkolwiek zasad moralnych, wynika poniekąd z tego samego, co konsternacja niemieckich przywódców wywołana rosyjską agresją na Ukrainę. Bo jak wytłumaczyć przed światem współpracę z ludobójcą i brutalnym agresorem? Nagle partnerstwo z Rosją stało się dla Macrona kłopotliwe, ale nie dlatego, że giną ludzie, ale że Putin nie stara się nawet zachować pozorów - to powoduje spory problem dyplomatyczny dla Paryża, z którego najwyraźniej w Pałacu Elizejskim nie do końca wiedzą, jak wybrnąć.
Architektura bezpieczeństwa
Rosja nie od dziś ma ambicje współdecydowania o kwestiach bezpieczeństwa Europy. Najlepszym tego przykładem był przedstawiony i odrzucony w 2009 roku rosyjski projekt „Traktatu o bezpieczeństwie europejskim”. Konstrukcja tego dokumentu pokazuje wyraźnie, że Rosjanom wcale nie chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa, ale stworzenie mechanizmu umożliwiającego jej częściowe kontrolowanie i paraliżowanie działań Zachodu. Przewidywany w nim system jednomyślności przy podejmowaniu decyzji pozwoliłby Rosji w sytuacji agresji na któregokolwiek z sąsiadów skutecznie blokować ewentualne zaangażowanie w obronę napadniętego przez innych sygnatariuszy traktatu - doszłoby dokładnie do takiej samej sytuacji, jaka ma obecnie miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Projekt wzbudził tak duże kontrowersje, że nie został przyjęty, ale to nie ostudziło zapędów Kremla, który próbował forsować swoje postulaty, tym razem w postaci inicjatywy na rzecz powołania Komitetu Politycznego i Bezpieczeństwa Rosja-UE.
Mimo jawnych prób Kremla zdobycia „głosu kontrolnego” w sprawach europejskiego bezpieczeństwa i kolejnych agresji na Ukrainę, trwających w zasadzie od 2014 do dnia dzisiejszego ani Niemcy, ani Francja nie zrezygnowały z wciągania Rosji do Europy w charakterze filaru bezpieczeństwa. Z tlącego się od 2014 roku, a rozwiniętego na pełną skalę 24 lutego 2022 roku konfliktu ani Berlin, ani Paryż nie wyciągnęli żadnych wniosków, jakby potrzeba kroplówki w postaci tanich surowców energetycznych przysłoniła rzeczywistość i zdrowy rozsądek. Jak bowiem można budować architekturę bezpieczeństwa kontynentu w oparciu o państwo stanowiące zagrożenie dla wszystkich sąsiadów? Jak można opierać tak newralgiczną i delikatną kwestię, jak bezpieczeństwo o państwo, które jest niestabilne, nieprzewidywalne i mające widoczne i silne skłonności imperialne? Jedynie wówczas, jeśli widzi się w tym państwie narzędzie do realizacji własnych imperialnych interesów.
Współczesny „koncert mocarstw”?
Jest jeszcze jeden aspekt rosyjskiej agresji na Ukrainę. Otóż Władimir Putin pokazał nią, że eurazjatycką przestrzeń będzie tworzył na swoich zasadach. Jednoczesne deklaracje Kremla, iż wspólną koncepcję przestrzeni od Władywostoku do Lizbony uznaje za nadal obowiązującą można w obecnej sytuacji uznać jako niedwuznaczne zaproszenie do „koncertu mocarstw”, tyle że w nieco innym składzie niż dwa wieki temu.
Wielu analityków zwraca uwagę, że zarówno Niemcy, jak i Francja, opierając swoją politykę i bezpieczeństwo - również energetyczne - o Rosję nie stworzyły planu B. Otóż rezultaty rozmów telefonicznych Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem pokazują wyraźnie, że Francja planu B tworzyć nie zamierza, ale chce doprowadzić chociażby do pozorów zawieszenia broni po to, aby znów móc swobodnie realizować wspólne plany z Moskwą. Paryż z pewnością nie będzie umierał za Kijów, ale nie łudźmy się - za Warszawę również. Tym bardziej, że ewentualne wejście Polski w obszar dominacji rosyjskiej byłoby równoznaczne w wycofaniem się Stanów Zjednoczonych, na co grają zarówno Berlin, jak i Paryż, mimo że Berlin widzi Polskę jako orbitę własnych wpływów.
Problemem dla budujących swoją państwowość po długich latach niewoli krajów Europy Środkowo-Wschodniej może zatem stać się nie tylko ekspansywna polityka imperialnej Rosji, ale równie ekspansywna polityka oficjalnie demokratycznych Niemiec i mającej również duże apetyty Francji. Przy czym ta ekspansja wcale nie musi przybierać form militarnej agresji, ale z pomocą miękkich środków i instytucjonalnej przemocy może równie skutecznie osiągać swoje cele. To zresztą właśnie obserwujemy w Unii Europejskiej równolegle z próbami jej federalizacji.
Jeżeli zatem poważnie podchodzimy do swojej suwerenności to po pierwsze powinniśmy zablokować proces federalizacji Unii Europejskiej. Po drugie - nie wpuszczać Niemiec do Trójmorza. Po trzecie zaś przestać patrzeć na jawnych agresorów jako na partnerów. Trzeba to wyraźnie powiedzieć: ani Niemcy, ani Francja nie traktują Polski jako partnera, ale jako teren ekonomicznej ekspansji. Należy przy tym zauważyć, że jeżeli Niemcom uda się sfederalizować Europę, to z pewnością wejdzie do niej Rosja, nie tylko ze swoimi surowcami, ale wszelkimi patologiami. Jak pokazała bowiem praktyka, cywilizowanie Rosji kończy się patologizacją życia europejskiego. Wówczas putinowska Wielka Europa może stać się faktem, nawet, jeżeli w nazwie będzie widniała „Unia Europejska”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/598545-wspolpraca-ue-z-rosja-ws-bezpieczenstwa-bedzie-zabojcza